Nie minęło dużo czasu od mojej pierwszej próby pożegnania z forum. Myślałem że będzie ono łatwiejsze. Niestety, nie było. Spotkałem tu wielu wartościowych ludzi. Część z nich poznałem w realu. Cieszę się, że po tym, jak odczułem prawdziwą "miłość" w zborze, mogłem przybliżyć się do innych osób, bardziej wartościowych niż SJ. Miałem ograniczyć pobyt tutaj, ale nie udało się. Wróciłem do dawnej aktywności i dobrze się z tym czułem. Mam nadzieję że moje posty pomogły choć w najdrobniejszej mierze komukolwiek. To jak ratowanie zagubionych owieczek... Teraz jednak stwierdzam że muszę odejść.
Nie mam już kompletnie nadziei na wyciągnięcie żony z WTSu. Wszystko już między nami zostało powiedziane, każdy temat przerobiliśmy, nic się w jej postawie nie zmieniło i nic nie wskazuje by miało się kiedykolwiek zmienić. Strasznie tego żałuję, ale muszę nauczyć się żyć z zabetonowaną żoną. Jest mi ciężko, to prawda. Moje marzenie nie dotyczy już tego, by wyszła z sekty, tylko byśmy potrafili normalnie żyć dalej, jakkolwiek długo to potrwa.
W moim prywatnym życiu zmieniło się przez 2 miesiące jeszcze więcej. Nie wdając się w szczegóły - poczułem, że otarłem się o śmierć. Przede mną jeszcze wiele tygodni by móc powiedziedzieć "jestem zdrowy". BARDZO, BARDZO dziękuję osobom które znają szczegóły za wsparcie, jakiego mi udzieliły.
Widziałem jak na forum przez rok przybyło mnóstwo osób. Obserwuję jak zmienia się optyka tego miejsca. Jak powoli zostaje wciągnięte w dyskusje, które mnie nie interesują. Merytoryczne treści Roszady zaczynają przepadać w odmętach spekulacji i teorii spiskowych. Nie potrafię się tu odnaleźć. A może po prostu nie pasuję.
Na koniec muszę wspomnieć o sprawie, która przewijała się jedynie w prywatnych wiadomościach: nie szanuję osób, które obrażają moją żonę. Nie masz cywilnej odwagi by ją przeprosić? Damski bokserze, gdy spotkam się w realu, napluję ci w twarz. Możesz mnie teraz zbanować.
Jak się ze mną skontaktować? Czasami się tu pojawię, o ile nie zostanę zbanowany. Może będę wpadał na czat (chat.wtsarchive.com). Właściwie to nie wiem jak żyć bez forum. Przez rok było ono naturalną częścią mojego życia, jak jedzenie
Mam nadzieję że powyższe nie zabrzmiało jak pie!@#^&#$ny testament. Tak czy inaczej, bawcie się dobrze.
Kaiser, tak jak piszesz któreś Twoje posty i mnie pomagały, były i typowo o wts i takie, gdzie można było wyluzować i uśmiechnąć się, za co Tobie dziękuje.
Co do rozbitych rodzin śJ, tutaj Twojej żony, ja wiem jakie to trudne, gdyż taka sama sytuacja zaistniała w moim małżeństwie o czym wszyscy na Forum mogli poczytać.
Jest tutaj w Twoim wątku wiele ciepłych słów od Forumowiczów do których i ja szczerze się przyłączam, prosząc nieufnych o nie negowanie mojej szczerości.
Jest w Twoim wątku wiele cennych i dobrych rad, które ja wykorzystałam w miesiącach, gdy nie brałam udziału na Forum.
Szczególnie post Czarnego Smoka dał mi taki power by uniezależnić się od zaglądania co nowego, ciekawego na Forum codziennie, bo może przyda się, by przekazać mężowi. Zaglądałam raz na jakiś dłuższy czas i zawsze znalazło się coś ważnego w temacie org. co przekazywałam mężowi, czym też dzieliłam się z Wami.
Były to nowe uczucia, "bawiłam się nimi", obserwowałam siebie jak zmienia się - wiadomo, któryś z następnych etapów życia, co wyszło mi tylko na korzyść i co ważniejsze na korzyść stosunków z mężem.
Tak, wiem każdy ma inaczej, co jest powodem szukania tego co pomoże.
Napisałeś:
"Moje marzenie nie dotyczy już tego, by wyszła z sekty, tylko byśmy potrafili normalnie żyć dalej, jakkolwiek długo to potrwa."
Takie to podobne słowa powiedziałam mężowi i nie robiłam już nic więcej, zostawiłam sprawę samej sobie.
Zaczęło się dziać lepiej, co widać po nas jest nam obojgu lżej.
Życzę Tobie i żonie, by życie Wasze coraz mniej dzieliła org. śJ aż w końcu wcale nie będziecie nią podzieleni, byście odnalezli znowu radość bycia z sobą, uśmiechu, powrotu do miłych wspomnień, robienia jakiś wspólnych spraw, wycieczki, spacery, rozmowy miłe, bez słowa o org. takie tylko Wasze. Tego Wam bardzo mocno i szczerze życzę, wierząc, że się uda.
Życzę Tobie również dobrego zdrowia, dbaj o siebie!
Sama przywitałam się niedawno z onkologią, więc szkoda czasu i życia fajnego na niepotrzebne zle wpływające na zdrowie sprawy.
Podobnie jak Ty nie wiem co usłyszę.
Mnie pomaga trzymać się książka O.Carl Simsonton "Powrót do zdrowia" - twórca psychoonkologii Reid Henson, Brenda Hampton.
Co do optyki Forum, to wszystko się zmienia, dosłownie wszystko, takie procesy następują w każdej dziedzinie, a zmiany trudno akceptować, chociażby to o czym pisałam wyżej o sobie, że trudno było nie zaglądnąć na Forum a w zamian tego ułożyć dzień inaczej, by był pozytywnie wykorzystany.
Zaglądaj na Forum, masz tutaj swoich znajomych, przyjaciół, rób tak byś Ty się dobrze czuł!
Każdy z nas tak musi postępować, by nie szkodzić sobie i innym.
Odbija się to na sferze emocjonalnej, która Kaiser ma wpływ na nasze zdrowie fizyczne, wiem, że wiesz, nie pouczam, mam taką potrzebę napisania takich pozytywnych słów i Tobie i innym i sobie.
Zgoda buduje, niezgoda rujnuje.
Także Wszystkiego dobrego Kaiser!