Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: pożegnanie?  (Przeczytany 27435 razy)

Offline Roszada

Odp: pożegnanie?
« Odpowiedź #45 dnia: 24 Listopad, 2016, 22:52 »
Nie pozbawiaj siebie forum, jeśli dla psychiki będzie Ci potrzebne.
Ja też miałem depresję chorobową jeszcze na starym forum.
Widziałem bezsens chorobowy i pewnie miałem 2 miesiace przerwy na forum. Tak mi sie zdaje. Nic mi się nie chciało, a zastanawiałem się kiedy umrę.
Jak byłem u mamy na cmentarzu w grudniu 2014 to myślałem, że jestem już tam ostatni raz, taki byłem słaby. A od tej pory byłem dziesiatki razy co 2 tygodnie.


Offline Baran

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 500
  • Polubień: 8087
  • "Być wolnym, to móc nie kłamać" A. Camus
Odp: pożegnanie?
« Odpowiedź #46 dnia: 24 Listopad, 2016, 23:58 »
Kaiser powodzenia. Mam nadzieję, że tu będziesz wracał.  Wyspiański powiedział "Kobieta jest tajemnicą”.
 Jak wiesz, proces jest długotrwały, ale po nim padają słowa „ Kochanie miałeś rację”
Warto czekać.
"Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili" E.B
..ŻADEN STARSZY na 1006 przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci nie zgłosił tego władzom R Commission


Offline Exodus

Odp: pożegnanie?
« Odpowiedź #47 dnia: 25 Listopad, 2016, 00:53 »
Ja także chcę Ci życzyć powodzenia a przede wszystkim duuuużo zdrowia.
 Tobie i żonie Twojej także
Wszystkiego dobrego Wam obojgu życzę.







Offline Lila

Odp: pożegnanie?
« Odpowiedź #48 dnia: 25 Listopad, 2016, 01:23 »
Kaiser,
smutno się to czyta i nawet nie ma jak zalubikować...
Każdy z nas ma swoje mechanizmy i na różnym jesteśmy etapie. Należysz do osób, które - w moim odczuciu - bardzo szybko i intensywnie przeszły przemianę. Twoja działalność na forach jest trwałym śladem i pomocą dla następnych po nas.

Patrząc na siebie i swoją drogę, widzę, że w miarę upływu czasu zmieniały się moje potrzeby, po co innego zaglądałam na forum, czego innego szukałam i co innego mogłam i chciałam dać od siebie.
Patrzę też na innych forumowiczów i widzę ich przemiany. Niektórzy są na forach od zarania dziejów, inni parę lat, a jeszcze inni parę miesięcy. Jedni tylko czytają, inni muszą się wypisać. Każda droga jest dobra, jeśli nam pomaga i prowadzi do osiągnięcia spokoju wewnętrznego.
A jeśli spokój ma oznaczać, że odchodzimy, to też dobrze. To kolejny etap. Czasami się wraca, czasami nie. Więź z ludźmi poznanymi w realu często pozostaje na zawsze, choć nie jest to regułą.
Podobnie same fora mają swój cykl życiowy i jeśli spojrzeć z perspektywy, to i "tamto" i "to" forum znajdzie się kiedyś w tym samym punkcie. Ludzie, którzy najaktywniej tworzą je, przetrawiają swoje problemy, przerabiają doktryny, nowi forumowicze mogą uzupełnić jedynie swoje historie i później pozostaje już tylko "bieżączka". Nie ma w tym ani nic złego, ani niezwykłego, po prostu takie życie. I jak ktoś później po długiej przerwie zagląda, to mu się wydaje, że to już inny produkt.


Lepiej jak odejście jest naturalnym procesem, a nie nagłym odcięciem. Ja uziemiona po wypadku, czułam się źle, jakbym straciła kontakt ze światem, tak bardzo potrzebowałam być, czytać, pisać. A teraz mam podobne odczucia, jak Ty. Ale nadal sobie zaglądam i jak mam natchnienie, to coś napiszę, ale od dłuższego czasu są to kwestie humanistyczne, a nie doktrynalne, a już na pewno nie spiski, które w sposób niemal namacalny pozbawiają mnie sił fizycznych.


Bardzo się cieszę, że miałam okazję Cię kiedyś poznać. Krótko bo krótko, ale to bardzo miłe uczucie móc czytać posty kogoś, kogo twarz ma się przed oczyma.

Trzymaj się ciepło, nie daj się chorobom, NFZ'owi i Szatanowi :)
Zdrowiej i żyj tak, by było Ci najlepiej jak to możliwe.
Jak będziesz mieć kiedyś ochotę i potrzebę, to wpadaj, bo już teraz wiem, że będzie brakować Twojego poczucia humoru i dystansu do rzeczywistości.
Ściskam gorąco!


Offline Estera

Odp: pożegnanie?
« Odpowiedź #49 dnia: 25 Listopad, 2016, 09:59 »
Cieszę się, że po tym, jak odczułem prawdziwą "miłość" w zborze, mogłem przybliżyć się do innych osób, bardziej wartościowych niż SJ.

Nie mam już kompletnie nadziei na wyciągnięcie żony z WTSu.

W moim prywatnym życiu zmieniło się przez 2 miesiące jeszcze więcej. Nie wdając się w szczegóły - poczułem, że otarłem się o śmierć.

Mam nadzieję że powyższe nie zabrzmiało jak pie!@#^&#$ny testament.
Nie zdążyłam Cię, KaiserSoze, poznać, no bo i skąd, skoro, tu na forum, jestem taki zupełny świeżaczek, ale szczerze Ci współczuję
w tej Twojej trudnej życiowo sytuacji. Sporo czasu spędziłam w wts, więc naoglądałam się różnych sytuacji, związanych z tą tzw.
"prawdziwą miłością zboru". Cieszę się z Twoich powodów do radości, z tego, że mogłeś poznać również w realu, ludzi, cenniejszych
i wartościowszych, niż ŚJ, rzeczywiście tak jest, o czym się sama nieraz przekonałam. Życzę Ci trwałych niezawodnych przyjaźni.

Życzę też bardzo dobrych relacji z żoną. Napewno nie będzie Ci łatwo, skoro ona jest za tą "betonową ścianą wts", ale ze swojej strony,
rób wszystko, co możesz by pozytywnie wpłynąć na zmianę jej decyzji w sprawie wts.

Współczuję Ci również spraw związanych z Twoim zdrowiem, bo skoro piszesz, że otarłeś się o śmierć , a Twoje pożegnanie, że nie
zabrzmiało jak (...) testament, to masz jakiś bardzo poważny problem, dlatego życzę  Ci wytrwałości i dobrej nadziei.
         I znikaj z WTS, ale nie znikaj z forum. Pamiętasz, jak mi o tym mówiłeś ...
Nie trać pogody ducha i nadziei na poprawę sytuacji, przynajmniej w niektórych sferach swojego życia.
Z całego serca Cię pozdrawiam, prawdziwie braterską miłością i trzymaj się dzielnie.
A film "Podejrzani" ... zawsze będzie mi się kojarzył z Tobą, KaiserSoze ...
« Ostatnia zmiana: 25 Listopad, 2016, 10:55 wysłana przez Estera »
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


od-nowa

  • Gość
Odp: pożegnanie?
« Odpowiedź #50 dnia: 25 Listopad, 2016, 10:47 »
Nie minęło dużo czasu od mojej pierwszej próby pożegnania z forum. Myślałem że będzie ono łatwiejsze. Niestety, nie było. Spotkałem tu wielu wartościowych ludzi. Część z nich poznałem w realu. Cieszę się, że po tym, jak odczułem prawdziwą "miłość" w zborze, mogłem przybliżyć się do innych osób, bardziej wartościowych niż SJ. Miałem ograniczyć pobyt tutaj, ale nie udało się. Wróciłem do dawnej aktywności i dobrze się z tym czułem. Mam nadzieję że moje posty pomogły choć w najdrobniejszej mierze komukolwiek. To jak ratowanie zagubionych owieczek... Teraz jednak stwierdzam że muszę odejść.

Nie mam już kompletnie nadziei na wyciągnięcie żony z WTSu. Wszystko już między nami zostało powiedziane, każdy temat przerobiliśmy, nic się w jej postawie nie zmieniło i nic nie wskazuje by miało się kiedykolwiek zmienić. Strasznie tego żałuję, ale muszę nauczyć się żyć z zabetonowaną żoną. Jest mi ciężko, to prawda. Moje marzenie nie dotyczy już tego, by wyszła z sekty, tylko byśmy potrafili normalnie żyć dalej, jakkolwiek długo to potrwa.

W moim prywatnym życiu zmieniło się przez 2 miesiące jeszcze więcej. Nie wdając się w szczegóły - poczułem, że otarłem się o śmierć. Przede mną jeszcze wiele tygodni by móc powiedziedzieć "jestem zdrowy". BARDZO, BARDZO dziękuję osobom które znają szczegóły za wsparcie, jakiego mi udzieliły.

Widziałem jak na forum przez rok przybyło mnóstwo osób. Obserwuję jak zmienia się optyka tego miejsca. Jak powoli zostaje wciągnięte w dyskusje, które mnie nie interesują. Merytoryczne treści Roszady zaczynają przepadać w odmętach spekulacji i teorii spiskowych. Nie potrafię się tu odnaleźć. A może po prostu nie pasuję.

Na koniec muszę wspomnieć o sprawie, która przewijała się jedynie w prywatnych wiadomościach: nie szanuję osób, które obrażają moją żonę. Nie masz cywilnej odwagi by ją przeprosić? Damski bokserze, gdy spotkam się w realu, napluję ci w twarz. Możesz mnie teraz zbanować.

Jak się ze mną skontaktować? Czasami się tu pojawię, o ile nie zostanę zbanowany. Może będę wpadał na czat (chat.wtsarchive.com). Właściwie to nie wiem jak żyć bez forum. Przez rok było ono naturalną częścią mojego życia, jak jedzenie :(

Mam nadzieję że powyższe nie zabrzmiało jak pie!@#^&#$ny testament. Tak czy inaczej, bawcie się dobrze.
Kaiser, tak jak piszesz któreś Twoje posty i mnie pomagały, były i typowo o wts i takie, gdzie można było wyluzować i uśmiechnąć się, za co Tobie dziękuje.
Co do rozbitych rodzin śJ, tutaj Twojej żony, ja wiem jakie to trudne,  gdyż taka sama sytuacja zaistniała w moim małżeństwie o czym wszyscy na Forum mogli poczytać.
Jest tutaj w Twoim wątku wiele ciepłych słów od Forumowiczów do których i ja szczerze się przyłączam, prosząc nieufnych o nie negowanie mojej szczerości.
Jest w Twoim wątku wiele cennych i dobrych rad, które ja wykorzystałam w miesiącach, gdy nie brałam udziału na Forum.
Szczególnie post Czarnego Smoka dał mi taki power by uniezależnić się od zaglądania co nowego, ciekawego na Forum codziennie, bo może przyda się, by przekazać mężowi. Zaglądałam raz na jakiś dłuższy czas i zawsze znalazło się coś ważnego w temacie org. co przekazywałam mężowi, czym też dzieliłam się z Wami.
Były to nowe uczucia, "bawiłam się nimi", obserwowałam siebie jak zmienia się - wiadomo, któryś z następnych etapów życia, co wyszło mi tylko na korzyść i co ważniejsze na korzyść stosunków z mężem.
Tak, wiem każdy ma inaczej, co jest powodem szukania tego co pomoże.
Napisałeś:
"Moje marzenie nie dotyczy już tego, by wyszła z sekty, tylko byśmy potrafili normalnie żyć dalej, jakkolwiek długo to potrwa."
Takie to podobne słowa powiedziałam mężowi i nie robiłam już nic więcej, zostawiłam sprawę samej sobie.
Zaczęło się dziać lepiej, co widać po nas jest nam obojgu lżej.
Życzę Tobie i żonie, by życie Wasze coraz mniej dzieliła org. śJ aż w końcu wcale nie będziecie nią podzieleni, byście odnalezli znowu radość  bycia z sobą, uśmiechu, powrotu do miłych wspomnień, robienia jakiś wspólnych spraw, wycieczki, spacery, rozmowy miłe, bez słowa o org. takie tylko Wasze. Tego Wam bardzo mocno i szczerze życzę, wierząc, że się uda.
Życzę Tobie również dobrego zdrowia, dbaj o siebie!
Sama przywitałam się niedawno z onkologią, więc szkoda czasu i życia fajnego na niepotrzebne zle wpływające na zdrowie sprawy.
Podobnie jak Ty nie wiem co usłyszę.
Mnie pomaga trzymać się książka O.Carl Simsonton "Powrót do zdrowia" - twórca psychoonkologii Reid Henson, Brenda Hampton.
Co do optyki Forum, to wszystko się zmienia, dosłownie wszystko, takie procesy następują w każdej dziedzinie, a zmiany trudno akceptować, chociażby to o czym pisałam wyżej o sobie, że trudno było nie zaglądnąć na Forum a w zamian tego ułożyć dzień inaczej, by był pozytywnie wykorzystany.
Zaglądaj na Forum, masz tutaj swoich znajomych, przyjaciół, rób tak byś Ty się dobrze czuł!
Każdy z nas tak musi postępować, by nie szkodzić sobie i innym.
Odbija się to na sferze emocjonalnej, która Kaiser ma wpływ na nasze zdrowie fizyczne, wiem, że wiesz, nie pouczam, mam taką potrzebę napisania takich pozytywnych słów i Tobie i innym i sobie.
Zgoda buduje, niezgoda rujnuje.
Także Wszystkiego dobrego Kaiser!







« Ostatnia zmiana: 25 Listopad, 2016, 10:50 wysłana przez od-nowa »


Offline Roszada

Odp: pożegnanie?
« Odpowiedź #51 dnia: 25 Listopad, 2016, 10:56 »
Cytuj
Kaiser napisał:
Nie mam już kompletnie nadziei na wyciągnięcie żony z WTSu. Wszystko już między nami zostało powiedziane, każdy temat przerobiliśmy, nic się w jej postawie nie zmieniło i nic nie wskazuje by miało się kiedykolwiek zmienić. Strasznie tego żałuję, ale muszę nauczyć się żyć z zabetonowaną żoną. Jest mi ciężko, to prawda. Moje marzenie nie dotyczy już tego, by wyszła z sekty, tylko byśmy potrafili normalnie żyć dalej, jakkolwiek długo to potrwa.
To jest najgorsze, że człowiek nie może nic doradzić, nic pomóc. :(

Może żona jest teraz przynajmniej mniej za organizacją, a teraz więcej przeciw, lub choć częściowo. :-\
Czy próbowałeś takie zestawienie zrobić?
Może choć 5 czy 10% zachwiania w nią weszło?
Może jakiś wstrząs zewnętrzny jest potrzebny.
Może jakaś afera w zborze rodzimym? ;)
Ty sam pewnie najlepiej wiesz.

Może warto zrobić taka tabelę rozpiskę, co jest za, a co przeciw.
Punkty mocne i słabe organizacji.
Taki obraz przymusza do czegoś i zapobiega do wracania do spraw, które są już omówione. Jakaś taka systematyzacja.

Szkoda że nie możecie wyjechać na dłużej i oderwać się od zboru. :(


Offline Estera

Odp: pożegnanie?
« Odpowiedź #52 dnia: 25 Listopad, 2016, 11:03 »
  Roszado, kobietę można ująć różnymi innymi sympatycznymi gestami.
  Wspólnie spędzony czas, spacer, mały niespodziewany drobiazg w prezencie, uśmiech każdego dnia, ciepłe słowo,
  jakieś kino, jakieś kwiaty, małe życzliwe gesty na co dzień, ... a jeśli jest miłość, reszta może przyjść sama ...
  I tego życzę Kaiserowi.
« Ostatnia zmiana: 25 Listopad, 2016, 11:43 wysłana przez Estera »
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


od-nowa

  • Gość
Odp: pożegnanie?
« Odpowiedź #53 dnia: 25 Listopad, 2016, 11:30 »
Teraz to w Nadarzynie Świstak  już nie zwija tych sreberek. ;D
A co, teraz dzień zwijania sreberek u Nas.  ;D
Dobrego dnia Wszystkim! :)


Offline Moyses

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 076
  • Polubień: 6229
  • Nie próbuj, rób albo nie rób, nie ma próbowania.
Odp: pożegnanie?
« Odpowiedź #54 dnia: 25 Listopad, 2016, 11:39 »
Są wątki do powitań (z jednej i drugiej strony), to może stwórzmy wątek do pożegnań. Ja chętnie będę żegnał - tak jak Roszada wita. Wcale pożegnanie nie musi oznaczać likwidację konta. Ale jak ktoś już się pożegna, a będzie chciał coś napisać, to niech się przywita najpierw/znowu/ponownie.
Lubię pożegnania.

hmmm...,  że tak sobie pozwolę zacytować Wielkiego Mistrza 8-)

Będąc konsekwentnym i ja się do pożegnań dołączam:




Offline Lechita

Odp: pożegnanie?
« Odpowiedź #55 dnia: 25 Listopad, 2016, 13:01 »
Kaiser jestem tu od niedawna, ale czytając to co napisałeś wyżej, odnoszę wrażenie , że mija pewna epoka, umiera  część tego forum. To naturalne, że w tej sporej grupie jaką już tworzymy musi czasem dojść do różnych spięć i nieporozumień. Dziwne by było gdyby było inaczej. Wierzę , że każdy z nas ma tylko i wyłącznie dobre i szlachetne pobudki mimo to czasem po prostu nam nie wychodzi tak jak byśmy chcieli.

Trzymaj się mocno, nigdy nie trać nadziei, na to , że Twoja żona skruszy kiedyś blokujący ją beton. Tego Ci życzę. No i mam też cichą nadzieję, że od czasu do czasu będziesz wpadał na forum i dokładał do dyskusji swoją wiedzę i doświadczenie.

Pozdrawiam serdecznie!           
                                           Twój brat Słowianin , Lechita  ;)
"Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą"  William "Bill" Cooper


Offline Lila

Odp: pożegnanie?
« Odpowiedź #56 dnia: 25 Listopad, 2016, 15:23 »
To ja jeszcze dodam, że jest opcja podsycająca nadzieję. Są osoby, którym nie honor przyznać się, że coś do nich dociera, że tracą wiarę. Sama mam taki przypadek w rodzinie i żal mi patrzeć, jak idzie w zaparte i broni wts, barykaduje się w swoim dobrze znanym świecie. Są kwestie, w których przyznała mi rację, ale nie tak na 100%. I teraz dla zasady i dla ratowania swojego wizerunku mocno przekonanej i zakochanej w org nie drgnie o milimetr.
Po ostatniej wymianie dań (bo zapisałam się na listę do pierwszej deportacji pani Pieluchy, więc temat raczej żartobliwy) był płacz i kilka cichych godzin, drętwych relacji. A to wszystko przy wyznaniu "nigdy się nie tego wyrzeknę, nigdy nie opuszczę organizacji".
Strasznie mi to podcięło skrzydła. Chodziłam jak zbity pies. I trudno mi było wyjść z doła, bo poczułam totalną pustkę i bezsens, że nie obudzę osoby, która jest mi tak bliska... Te kilka zdań zostawiło we mnie trwały ślad i widzę, że w tym układzie się go nie pozbędę, co więcej - będzie mieć impakt na dalsze postępowanie :(
Mimo wszystko liczę, że kiedyś przyzna się przed sobą i trzeźwo oceni sytuację. Przyznanie się przed sobą to jednak w wielu przypadkach długi proces i bardzo bolesny. Sama tak to właśnie przechodziłam.

A więc może KaiserSoze w tym znajdziesz choć trochę pociechy, że może i Twoja żona należy do takich osób jak ja i w końcu to będzie od niej silniejsze...


Offline Światus

Odp: pożegnanie?
« Odpowiedź #57 dnia: 25 Listopad, 2016, 16:39 »
Mimo wszystko liczę, że kiedyś przyzna się przed sobą i trzeźwo oceni sytuację. Przyznanie się przed sobą to jednak w wielu przypadkach długi proces i bardzo bolesny. Sama tak to właśnie przechodziłam.

A więc może KaiserSoze w tym znajdziesz choć trochę pociechy, że może i Twoja żona należy do takich osób jak ja i w końcu to będzie od niej silniejsze...

Kogoś można oszukać ale siebie się nie da. Kiedyś nazbiera się tyle, że wybuchnie jak wulkan.
Ludzie mają taką naturę, że im bardziej się naciska tym bardziej bronią swego stanowiska.
Dobry, własny przykład jest lepszy niz najmadrzejsze kazanie  :)
Czy warto zrywać relacje z powodu omylnej Strażnicy?


Offline Estera

Odp: pożegnanie?
« Odpowiedź #58 dnia: 26 Listopad, 2016, 00:00 »
   Ciepło, życzliwość, empatia, miłość ...  ;D ;D ;D
   I te "sanki" ... same pojadą jak po śniegu ...
   Nic tak nie ujmuje kobiety, jak zrozumienie kochającego ją mężczyzny ...
   Na siłę, nic się nie da zrobić, to musi samo dojrzeć, jak jabłka na jabłoni, to proces cały ...
« Ostatnia zmiana: 26 Listopad, 2016, 00:04 wysłana przez Estera »
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline Abba

  • Pionier
  • Wiadomości: 779
  • Polubień: 2839
  • Przebudzony, przerażony prawdą o WTS
Odp: pożegnanie?
« Odpowiedź #59 dnia: 26 Listopad, 2016, 01:39 »
Kaiser, jak Światus mądrze napisał: czasem tak jest, że gdy się chce wybudzić najbliższych,
lub w ogóle niektórych Świadków, to jeśli oni w danym momencie nie są gotowi
(nie umieją?/ nie widzą?/nie chcą wiedzieć?), to efekt jest taki,
że w odpowiedzi jeszcze bardziej się radykalizują. Wielokrotnie to już widziałem.
Czy nie tak właśnie ma działać zwodniczy mechanizm wszczepiany
przez  WTS? Do czasu.

Fajnie też Estera Ci napisała. I właściwie każdy w tym wątku.
Podoba mi się, że bardziej cenisz życie z żoną niż samo zwycięstwo w jej wybudzeniu.
To dobra droga. Jeśli pokażesz jej swoje dobre strony - mimo że mentalnie poza organizacją,
może to ją "odradykalizować".
NIGDY NIE OCENIAJ CZEGOKOLWIEK NA PODSTAWIE CHWILI, ETAPU.
Czasem coś co i kilka lat trwa, wydaje nam się utwardzone i nie do przebycia.
Życie i poglądy czasem w jednej chwili zmieniają się jak w kalejdoskopie.
Któż wie, co jeszcze się wydarzy? Co "wspaniała" org narzuci jeszcze ludziom,
jakie osobiste doznania będą na nich wpływać?

Możesz więc nie pomagać jej się radykalizować. Staraj się być rozsądny,
ale :NIGDY NIE TRAĆ NADZIEJI.
« Ostatnia zmiana: 26 Listopad, 2016, 01:43 wysłana przez Abba »