Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 4 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Witajcie  (Przeczytany 3683 razy)

Offline Agalloch

Odp: Witajcie
« Odpowiedź #15 dnia: 02 Wrzesień, 2016, 23:38 »
piję tanie whisky z biedronki

Witaj. Trafiłeś do swoich!

W zakresie konsumpcji tanich acz wykwintnych spirytualiów supermarketowej proweniencji masz we mnie brata.


Offline Abba

  • Pionier
  • Wiadomości: 779
  • Polubień: 2839
  • Przebudzony, przerażony prawdą o WTS
Odp: Witajcie
« Odpowiedź #16 dnia: 03 Wrzesień, 2016, 00:35 »
Witaj Krzychu! Dobrze opisałeś swoje przeżycia.
Nikt tego tak dobrze nie rozumie jak my,
którzy przeszliśmy / przechodzimy podobne rzeczy.
Pisz jak najwięcej!


Offline zaocznie wywalony

Odp: Witajcie
« Odpowiedź #17 dnia: 03 Wrzesień, 2016, 14:17 »
Witaj Krzychu :)
P.S. Zdradzisz sekret jak Ci się udaje?
Ja mam bliżej 50 niż 40 i też nie narzekam na swój stan  :D
Niepokorna - dużo się uśmiecham, czasem sam do siebie gadam, piję tanie whisky z biedronki - któreś z tych 3 tak działa :)
A to jest i mój sposób (no, może nie zawsze whisky - nie powiem, czasem się napiję ale wolę piwo). TO DZIAŁA ! 8-)
Witaj. Trafiłeś do swoich!
W zakresie konsumpcji tanich acz wykwintnych spirytualiów supermarketowej proweniencji masz we mnie brata.
A jeszcze jak się dobra swojszczyzna trafi  ::) ...


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2333
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Witajcie
« Odpowiedź #18 dnia: 03 Wrzesień, 2016, 15:00 »
Witaj Krzychu :)Ja mam bliżej 50 niż 40 i też nie narzekam na swój stan  :DA to jest i mój sposób (no, może nie zawsze whisky - nie powiem, czasem się napiję ale wolę piwo). TO DZIAŁA ! 8-)A jeszcze jak się dobra swojszczyzna trafi  ::) ...

Dopisze czerwone wino, ale to w drugą stronę. Mimo że mi bliżej do 20 niż 30 to często słyszę że na swoje 30 kilka lat to nieźle się trzymam, to jest, ból.
Piwo, włączone do diety i chyba bardziej mi się ten pomysł podoba.
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline TomBombadil

Odp: Witajcie
« Odpowiedź #19 dnia: 03 Wrzesień, 2016, 16:08 »
Witaj!


Offline Iza

Odp: Witajcie
« Odpowiedź #20 dnia: 03 Wrzesień, 2016, 16:41 »
Witam serdecznie kolejnego wybudzonego.
Bardzo podoba mi się wstęp  i opis Twych przeżyć , doświadczeń.
 Brać odstępcza rośnie w siłę z każdym dniem.
Pozdrawiam i czekam na dalsze posty.
Gdzie Duch Pana, tam wolność.


Offline Giwon

Odp: Witajcie
« Odpowiedź #21 dnia: 04 Wrzesień, 2016, 21:18 »
Witaj Krzychu! Mamy wiele wspólnego :)
Człowiek rodzi się po to, żeby przeżyć życie i to od niego zależy czy go nie przegapi.


Offline Krzychu

Odp: Witajcie
« Odpowiedź #22 dnia: 05 Wrzesień, 2016, 09:41 »
Dzięki wam

Niesamowite jest to że większość z obecnych na forum ma podobne przeżycia i przemyślenia, bez względu na to czy byli pionierami, sługami pomocniczymi, starszymi czy głosicielami. Łączy nas coś czego próżno szukać u ludzi którzy nigdy nie byli ani nie sympatyzowali ze śj. Nikt Cię lepiej nie zrozumie w materii świadkowskiej niż inny były świadek.
Czasem jak czytam czyjeś przeżycia z dzieciństwa to jakbym czytał o sobie.. te same dylematy, te same przemyślenia, ograniczenia.

U mnie w domu na szczęście ojciec nie był jakimś tyranem duchowym mimo przywileju i za to jestem mu wdzięczny. Mogłem grać w takie gry na kompie jak moi rówieśnicy, słuchałem podobnej muzyki, jeździłem na wycieczki szkolne. To dla zwykłego nastolatka nic szczególnego ale dzieci świadków wiedzą że to bardzo dużo. Dzięki temu mój mózg nie został całkowicie zgwałcony i przerobiony przez wts, nie byłem dziwadłem w szkole. Choć nie obchodziłem urodzin ani nie składałem się na prezenty dla nauczycieli to reszta była jak najbardziej normalna. Chodziło się na wagary, piło piwo po krzakach i wydurniało jak reszta. Tak myślę że dzięki temu przeżyłem. Zresztą jestem ekstrawertykiem, bardzo potrzebuję towarzystwa i akceptacji innych więc cieszę się że nie było gorzej.

Zbliżanie się do pełnoletności upłynęło mi pod znakiem wspinania się w karierze organizacyjnej: pionierowanie, punkty na zebraniach, nagłośnienie, porządkowi, literatura.. Sporo tego było.. i cały czas za mało. Nienasycony Jehowa stale pragnął wincyj, wincyj służby, wincyj przywilejów. Wtedy robiłem to wszystko jak na haju, dopiero po kilku latach zacząłem zwalniać. Poczułem że nie muszę brać na siebie aż tyle w czasie gdy inni w zborze się zwyczajnie opierdzielają. Wtedy to miałem pierwszy raz w życiu refleksję czy warto tak gonić  za tymi przywilejami, dlaczego inni tak nie robią, czyżby nie kochali Boga?

Zacząłem odpuszczać pewne tematy: a to nie zgłosiłem się na ochotnika do jakiegoś zadania, nie pojechałem pomagać budować kolejnej sali w okolicy, przestałem pionierować. Zobaczyłem że radość dają zwykłe, proste rzeczy: poranna kawa bez pośpiechu, słuchanie śpiewu ptaków, podłubanie przy samochodzie.. Zacząłem odkrywać życie i inaczej spojrzałem na ludzi którzy żyją wokół mnie.
Pamiętam że wtedy kilka razy mocno zawiodłem się na braciach w zborze. Jeden brat konkretnie wydymał mnie na kasie, inny wykorzystywał moją dobroć w sprawie mieszkania, kolejny wyciskał mnie jak cytrynę w pracy.. W tym czasie kilka razy otrzymałem pomoc od życzliwych ludzi ze świata, ktoś pomógł mi przy aucie, inny zapytał jak się czuję..
To wystarczyło bym pierwszy raz w życiu spojrzał na innych jak na moich bliźnich a nie jak dotąd jak na stado baranów idących na rzeź, jak na rozpustników, złodziei i morderców. I co? I zrobiło mi się wstyd, wstyd na to jak wyniośle patrzyłem na siebie i swoją religię.

Inni, zwykli ludzie okazali się tak samo a nierzadko nawet bardziej życzliwi niż bracia w zborze. Choć nie łączyła mnie z nimi ta magiczna więź braterska byli bardziej bezinteresowni niż współwyznawcy. Co więcej nie interesowało ich jak spędzam wolny czas, dlaczego nie byłem na zbiórce, dlaczego nie zgłosiłem się na zebraniu. Traktowali mnie jak człowieka z krwi i kości, z moimi słabościami i wadami.

W tymże czasie pojawiło się też nowe zrozumienie sprawy pokolenia i jeszcze jedna rzecz o której napiszę kiedyś, jak już opuszczę tą organizację. Skupię się może na nowej nauce. Pierwszy raz w życiu jakaś nauka organizacji tak na mnie podziałała. Czasem bywało że z czymś nie do końca się zgadzałem ale mój racjonalizujący, wyszkolony przez wts umysł jakoś sobie z tym radził. Tym razem było inaczej.

Cały mój organizm buntował się przed przyjęciem tej nowej nauki. Poczułem się jakby ktoś wciskał mi kit. Moim zdaniem organizacja strzeliła sobie w kolano tą zmianą. Gdyby np. ustaliła że chodzi o ogólnie "pokolenie pomazańców" - bez względu na wiek i czas ich życia - to łatwiej by mi było to przyjąć. Nie powstałyby wtedy nowe ramy czasowe i ludzie ogólnie wyczekiwaliby końca bez obliczania kiedy może najdalej przyjść. Tej nowej nauki nie przyjąłem, otwarcie komentowałem że mi się nie podoba i się z nią nie zgadzam. Długo nie musiałem czekać na rozmowę ze starszymi, którzy również poddali się w tej kwestii bo co tu można nawymyślać. Na szczęście dali mi spokój ale ja już przestałem być tym dawnych, gorliwym Krzychem którym byłem.

I tak zaczęło się moje "umieranie duchowe" a doskonale wiecie że im dalej w las, tym więcej drzew. Zbór powoli zaczął stawać się dla mnie obcym miejscem. Ulewało mi się na widok tych wymuszonych uśmiechów i kiepskich ocenzurowanych żartów. Znudziły mnie spotkania towarzyskie na których szczytem dobrej zabawy była gra w tysiąca. Nawet nie było się z kim porządnie napić wódy :)
I to ostatnie chyba przeważyło, no bo jak polak może to przetrwać ? :)


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2333
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Witajcie
« Odpowiedź #23 dnia: 05 Wrzesień, 2016, 10:07 »
O podziale na braci i ludzi ze świata miałam bardzo podobne dylematy, zwyczajnie mi nie pasowało.
Choć byłam wychowywana jako ŚJ od 3 roku życia to chrzest przyjęłam jak miałam 19 lat (prawie 20). Przez to że byłam wychowywana w podzielonej religijnie rodzinie mogłam zobaczyć świat z obu stron lustra. To co mówili o światusach mi nie pasowało, a co mówili o więzach rodzinnych to zwyczajnie mnie obrażało, ni jak mi nie pasowało. Jak patrzyłam na świadkowskie rodziny (nie tylko w obrębie najbliższej), to zero więzi rodzinnych, chyba że wszyscy świadkowie. Moja rodzina nie jest nie wiadomo jak super zgrana, ale nikt nikogo nie wyrzuci ze swojego życiorysu bo nie podziela poglądów religijnych.

Podobnie jak Ty reagowałam na pouczeniach na zebraniach. Często było tak że zastanawiałam się 'co ja tutaj robię', a najgorsze że z nikim nie mogłam się podzielić swoimi wątpliwościami, bo okaże się ze jestem słaba duchowo.
Jedyne co tam trzymało to lecenie jak określiłeś na haju, i wyrzutach sumienia, jak mogę tak myśleć...
Później droga prosta, jednakowy schemat: coś nie tak jak nakazuje niewolnik, wyrzuty sumienia, robienie wincej, wincej, wincej..... nie wyrzuty sumienia nie były złagodzone,. bo wtedy jak było wincej to jeszcze wincej trzeba było. A jak było już wincej to okazywało się że w wincej rzeczach się nie domagało i ............................
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>