Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"  (Przeczytany 163297 razy)

Offline mav

  • Ja tu tylko sprzątam
  • Wiadomości: 1 228
  • Polubień: 6988
  • Nie sztuka się godzić, sztuką jest się wcale nie pokłócić.
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #255 dnia: 02 Kwiecień, 2017, 15:19 »
Ktoś mógłby pomyśleć, że po dostaniu takiego kopa od funkcjonariuszy organizacji zapewne od razu się przebudziliśmy i odeszliśmy. Nie było to jednak takie proste, a proces jaki miał w nas wtedy miejsce pomaga mi dzisiaj bardziej wyrozumiale patrzeć na osoby, które tkwią nadal w tej organizacji pomimo wątpliwości.

Otóż przed tymi przykrymi wydarzeniami opisanymi poprzednio w zborach zostało ogłoszone, że w roku 2014 będzie miało miejsce specjalne zgromadzenie międzynarodowe w Indianapolis w Stanach Zjednoczonych i że będą zaproszeni delegaci z Polski. Gdy o tym usłyszałem bardzo się ucieszyłem i wraz z kilkoma innymi osobami ze zboru złożyliśmy wniosek by tam pojechać (wiem, że dla osób z zewnątrz to brzmi dziwnie, ale u Świadków Jehowy trzeba wnioskować o pozwolenie na wyjazd na kongres do innego kraju; można teoretycznie pojechać bez pytania nikogo, ale taki człowiek narazi się na reprymendę starszych jeśli się o tym dowiedzą). Nasz wniosek został rozpatrzony pozytywnie, załatwiliśmy sobie wizy do USA i wszystko było już nagrane. Wtedy właśnie wydarzyła się cała ta sytuacja i nasz wyjazd stanął pod znakiem zapytania, ponieważ we "wskazówkach dla składających wniosek" padało zdanie:

Uwaga: Jeżeli starsi zboru dojdą do wniosku, że głosiciel nie jest już przykładny, osoba ta traci kwalifikacje umożliwiające bycie delegatem na zgromadzenie międzynarodowe. Jeśli zmiana ta nastąpi już po tym, jak taka osoba zawarła umowę z biurem podróży lub innym podmiotem, na przykład liniami lotniczymi lub hotelem, dana osoba ma obowiązek pokryć wszystkie należne koszty.

Będąc nadal potulnymi owieczkami zboru zapytaliśmy starszych co w tej sytuacji. Andrzej, starszy zboru z którym współpracowaliśmy przed utratą przywileju, okazał tutaj ludzki rozsądek i stwierdził, że nie ma powodu by nam teraz zabraniać tam lecieć. I tak 8 lipca 2014 roku wsiedliśmy w samolot i ruszyliśmy pierwszy raz w życiu za ocean Atlantycki.



Po lewej: Na stadionie podczas kongresu międzynarodowego w Indianapolis
Po prawej: Na dachu Biura Głównego w Brooklynie, w tle most Brooklyński



Po lewej: W Betel były rekwizyty z dawnych protestów ŚJ. Nie mieliśmy wtedy pojęcia, że to wprawka przed tegoroczną manifestacją :)
Po prawej: Piotruś i Zosia z bajek na jw.org zapraszają do robienia sobie z nimi zdjęć

W Stanach spędziliśmy niecałe 2 tygodnie. Trzy dni kongresu, potem trzy dni zaplanowane przez miejscowe zbory - wycieczki do miejscowych muzeów, zwiedzanie Sali Zgromadzeń w Indianapolis, a na koniec impreza z potańcówką. Na koniec mieliśmy kilka dni dla siebie, które przeznaczyliśmy na zwiedzanie Nowego Jorku i budynków Betel - Biura Głównego w Brooklynie (zanim zostało całkowicie sprzedane), Centrum szkoleniowego w Patterson (tam jest szkoła "Gilead") i "Farm Strażnicy" w Walkill gdzie jest m.in. drukarnia. Przyznam szczerze, że pobyt tam dał mi do myślenia. Z jednej strony w Polsce zostaliśmy karygodnie potraktowani, zaszczuto nas i wszyscy nas olali od starszych w zborze po Biuro Oddziału, a z drugiej strony tam wszystko wydawało się inne. Na Sali Królestwa zorganizowano dla nas przyjęcie z programem artystycznym (co w Polsce było nie do pomyślenia w normalnych okolicznościach, jest w tej sprawie list do gron starszych). Na Sali Zgromadzeń wystąpił chór, który zaśpiewał dwie pieśni królestwa w zupełnie innym niż zwykle stylu, przypominającym gospel (nie żartuję, możecie to obejrzeć tutaj i tutaj). Na imprezie w "stodole" zespół muzyczny złożony z samych pionierów grał muzykę country. Ogólnie mieliśmy wrażenie, że tamtejsi Świadkowie Jehowy są bardziej ludzcy, mniej formalistyczni niż w Polsce.



Po lewej: Impreza zorganizowana przez miejscowych braci, na którą zaproszono wszystkich delegatów
Po prawej: Radosna twórczość spożywcza



Po lewej: Jadalnia w Betel, warto zwrócić uwagę na wszędobylskie "teleekrany"
Po prawej: Chór na jadalni śpiewał pieśni w kilku językach

Gdy stamtąd wróciliśmy byliśmy naładowani "teokratyczną" energią. Do tego stopnia, że gdy miesiąc później miała miejsce w zborach specjalna kampania zapraszania ludzi do odwiedzenia serwisu jw.org na moim sprawozdaniu było około 40 godzin poświęconych na głoszenie. Wysłałem też wtedy Jackowi SMSa żebyśmy przystopowali w omawianiu błędów Przekładu Nowego Świata czy innych doktrynalnych przy naszych żonach bo to "może być dla nich rujnujące" :). Cały czas siedziała we mnie obawa: "a co, jeśli się mylimy? co jeśli zostaliśmy zwiedzeni? a jeśli mamy rację - to co dalej będzie z nami i z naszymi rodzinami?". Te pytania nie dawały mi spokoju, ale też nie dawało mi spokoju pragnienie dowiedzenia się gdzie jest prawda. Szybko wróciłem do dogłębnej analizy Biblii i zarówno nowych jak i bardzo starych publikacji. To właśnie wtedy natknąłem się na publikacje wyraźnie mówiące o roku 1975 jako o początku 1000-letniego panowania Jezusa, co oczywiście się nie spełniło. Pamiętam jak strasznie poczułem się wtedy oszukany, bo całe życie mi wmawiano, że w literaturze nie było takich zapewnień i to tylko niektórzy nadgorliwi głosiciele/nadzorcy obwodu rozdmuchali sprawę. Niedługo później dowiedziałem się też o zapowiedzi końca na rok 1925, o czym również nikt nie raczył mnie powiadomić przed chrztem. I w taki sposób powoli, konsekwentnie analizowałem każdą jedną "prawdę" w jaką dotychczas wierzyłem by ze zdumieniem odkryć, że byłem w wielu wypadkach wprowadzany w błąd. Jednocześnie cały czas wzbraniałem się przed całkowitym odrzuceniem organizacji - co więcej, strofowałem Lenę gdy oglądała na Youtube filmy "odstępców" w obawie, że możemy zostać przez kogoś oszukani. Jednak okazało się, że to nie ci straszni odstępcy chcą nas oszukać, ale osoby, którym wierzyliśmy całe życie, że są "Bożym kanałem łączności".  Trwało to wszystko ponad pół roku i chociaż jeszcze braliśmy udział w życiu zboru i głosiliśmy (w styczniu 2015 na sprawozdaniu miałem chyba 11 godzin), to po tym czasie byliśmy już przekonani - na następnej Pamiątce, niemal równo dwa lata temu - 3 kwietnia 2015 roku - spożyliśmy we trójkę (ja, Lena i Jacek) chleb i wino.


Reakcji już się spodziewaliśmy - byliśmy znowu lustrowani, przepytywani. Zbór podzielił się na dwa obozy - takich którzy nas rozumieli i nawet trochę kibicowali (te osoby później same odeszły od zboru, w sumie ze zboru Wołów w tym czasie zniknęło prawie 20 osób) i tych, którzy nas nienawidzili i próbowali znaleźć na nas na każdym kroku haka. Wyobraźcie sobie nasze zdziwienie, gdy na czwartkowym zebraniu służby podczas punktu "potrzeby zboru" wchodzi na mównicę brat Mariusz Dziarski (starszy zboru skierowany do Wołowa w nasze miejsce) i rozpoczyna swoje przemówienie, które możecie posłuchać pod poniższym linkiem:

https://drive.google.com/open?id=0BwOfAQV6kfC8b28xYXpBU0R0MXc

Już od pierwszych chwil tego przemówienia siedzieliśmy jak na szpilkach i czuliśmy na sobie wzrok co niektórych osób. Mariusz nie czekał długo, by podkreślić jak ważne jest "zaufanie do niewolnika wiernego i roztropnego" i że bez niego "nigdy samodzielnie nie poznali byśmy prawdy o Jehowie", a następnie rzucił wprost "takie myślenie [że coś powinno być inaczej, że niewolnik źle interpretuje Biblię] wniknęło do naszego zboru".

Słowa dobrane przez tego starszego były bardzo starannie wyważone, by nie wskazać personalnie na nas, jednak z całego przemówienia wszyscy zrozumieli to, co zrozumieć mieli. Do standardowych Strażnicowych sloganów wplótł zwinnie dokładnie te kwestie, o których podnoszenie my byliśmy oskarżeni - dotyczące Pamiątki, liczby 144 000 i telewizji JW Broadcasting - jednocześnie zachowując polityczną poprawność przy pomocy zwrotów typu "ktoś mógłby tak pomyśleć". Całe to przemówienie miało na celu nas zdemonizować i stworzyć nagonkę przeciwko nam. Szczególnie szokujące było wykorzystanie fragmentu z Pwt. Prawa jako uzasadnienia dla konfidenctwa, zgłaszania każdego odstępstwa od reguły do starszych, chociaż werset ten nic nie mówi o szerzeniu "odstępczych" poglądów, jednocześnie stwierdzając autorytatywnie że w takich sytuacjach nie stosuje się zasady "trzech kroków" - czyli najpierw porozmawiać z daną osobą zanim pójdzie się na nią nakapować.

Na następnym zebraniu podszedłem do Mariusza i wywiązała się ciekawa rozmowa (mam ją również nagraną):

- Mariusz, chciałem się ciebie zapytać z tym punktem czwartkowym... o kogo chodziło?
- O problem
- Ale nie, mówiłeś o konkretnych osobach
- O problemie mówiłem i uwierz Maciej że tyle mnie to kosztowało, że wolałbym nie mieć tego punktu... (...) To nie było personalnie do ciebie czy do ciebie
- Ale tak to bracia odebrali, nie rozumiesz tego? Tak to zabrzmiało dla mnie i tak to zabrzmiało dla jednej siostry
- Możliwe. Każde moje słowo było zaplanowane, mam ten wykład napisany, było to przemyślane, nie była to żadna interpretacja


Nie do wiary! Gość publicznie nas zrugał i napuścił na nas połowę zboru, a następnie zaprzecza, że to zrobił i jeszcze użala się nad sobą, że tyle go to kosztowało. Skończę w tym momencie ten temat, bo na samo wspomnienie o tym wydarzeniu niedobrze mi się robi.

To właśnie w tym okresie, do maja-czerwca 2015 roku pozbyliśmy się wszelkich złudzeń co do organizacji. Chyba wtedy pierwszy raz odważyłem się z ciarkami na plecach użyć w stosunku do niej słowa "sekta".

W czerwcu 2015 roku ostatni raz złożyłem sprawozdanie ze służby - jedną godzinę. Wtedy też ostatni raz postawiliśmy naszą nogę na Sali Królestwa w Wołowie.

Ciąg dalszy i zarazem ostatnią część historii, wraz z bonusem wideo opowie Lena dziś wieczorem :)

PS. Twarze na zdjęciach zamazałem dlatego, że cenię prywatność osób z którymi byliśmy w USA, a które były wiele lat naszymi bliskimi przyjaciółmi i chociaż dziś się do nas nie odzywają, to nadal o nich ciepło myślę.

M: Dodałem fragment historii którego autor zapomniał wcześniej dołączyć.
« Ostatnia zmiana: 07 Kwiecień, 2017, 16:36 wysłana przez M »


Offline listonosz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 281
  • Polubień: 3498
  • Der bestirnte Himmel über mir...
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #256 dnia: 02 Kwiecień, 2017, 16:21 »
Dzieki Mav za ciekawy opis .

 Biuro Glowne to rzeczywiscie duzy kontrast  w stosunku do "szarej " rzeczywistosci  polskich zborow .
 Tam musi wszystko  wygladac atrakcyjnie bo to wizytowka Firmy .
 W zwiazku z tym chorem gospel przypomnial mi sie epizod  z moich czasow w szczecinskim zborze Pogodno , w latach 80-tych .
 Bylem wtedy sluga pomocniczym  , chcialem pewne rzeczy usprawnic . A  , ze poziom spiewania piesni w czasie zebran byl katastrofalny (po prostu wszyscy wyli jak stado baranow  :o ) postanowilem zorganizowac maly chorek i ragularnie cwiczyc  piesni  .
Dostalem na to pozwolenie od starszych , zebralem pare osob o mozliwych glosach i sluchu i zaczelismy sie  raz w tygodniu spotykac  prywatnie u jednej siostry .
Mielismy nawet w naszym skladzie siostre , ktora uczyla w szkole muzyki  , a wiec  na  wyniki nie trzeba bylo dlugo czekac .
W czasie zebrania ustawialismy sie  z przodu przy podium i  jak prawdziwy chor  nadawalismy  ton  w czasie spiewu .
Brzmialo to calkiem niezle  , mozna bylo wreszcie uslyszec , ze piesni krolestwa  maja swoja muzyczna wartosc .
Niestety po jakims czasie , grono starszych zdecydowalo , ze to za bardzo przypomina  chory koscielne i zalecilo nam rozproszyc sie po sali i w ten sposob wspierac innych w czasie spiewu .
Czy trzeba dodawac , ze caly efekt muzyczny  rozlazl nam sie "po kosciach" ?
A skoro nie bylo slychac efektu tych naszych cwiczen , to wiekszosc uczestnikow  zniechecila sie  i chorek sie rozlazl .
Byc moze obecnie jest to inaczej organizowane  , ale pamietam moje rozczarowanie wtedy  ta glupia decyzja starszych .
Z tego co pokazales na swoich zdjeciach , wyglada jednak ,ze "koscielne" chory w Biurze Glownym  funkcjonuja calkiem dobrze... ;)


Online gerontas

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #257 dnia: 02 Kwiecień, 2017, 16:40 »
Mav, dzięki za kolejną ciekawą część Waszej historii.
To zdumiewające, że proces wyburzenia jest podobny u wielu ludzi. Ja miałem podobne wątpliwości do twoich, czy się przypadkiem nie mylę a u świadków jest prawda, ale ostatecznie wnikliwa analiza Biblii rozwiała te wątpliwości.
Mam do Ciebie prośbę. Możesz podać tytuł tej publikacji, w której wprost jest mowa o początku 1000 letniego krolestwa w 1975, ewentualnie wrzucić skan. Z góry dziękuję :).
« Ostatnia zmiana: 02 Kwiecień, 2017, 16:42 wysłana przez gerontas »


Offline salvat

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #258 dnia: 02 Kwiecień, 2017, 16:55 »
Ktos mi kiedyś opowiadał że gość z USA przemawiając na polskiej sali zgromadzeń stał swobodnie bez krawata i co jakiś czas nawet wkładał rękę do kieszeni spodni.
Bracia poczatkowo reagowali zdziwieniem ale potem bardziej skupiali się na treści, stwierdzajac że w Stanach są nieco inne widocznie obyczaje.

Co do chóru.... dyrygent najwyraźniej bardziej przeżywał występ gibajac się jak w Titanicu niż śpiewacy ewentualnie próbował chwytać wiatr w żagle :) Ale brzmienie generalnie ciekawe.
« Ostatnia zmiana: 02 Kwiecień, 2017, 17:01 wysłana przez salvat »
Jak nazwać człowieka, który mając trochę władzy mówi jedno, a robi coś co tym słowom zaprzecza?

https://www.youtube.com/watch?v=cZMCsCO9hYw


Offline mav

  • Ja tu tylko sprzątam
  • Wiadomości: 1 228
  • Polubień: 6988
  • Nie sztuka się godzić, sztuką jest się wcale nie pokłócić.
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #259 dnia: 02 Kwiecień, 2017, 17:19 »
Mam do Ciebie prośbę. Możesz podać tytuł tej publikacji, w której wprost jest mowa o początku 1000 letniego krolestwa w 1975, ewentualnie wrzucić skan. Z góry dziękuję :).

Cytatów jest cała masa, nie sposób ich wszystkich wymienić. Mnie przekonały głównie fragmenty:

- Życie wieczne w wolności synów Bożych s. 19-25
- Strażnica z 1967r. nr 23, s. 7-9
- Strażnica z 1969r. nr 5, s. 5-8 (ta z wielkim napisem "1975")
- Przebudźcie się! z 1970r. nr 1, s. 12-15

Ktoś skompilował kiedyś fajną paczkę skanów publikacji, które wspominają o 1975: https://drive.google.com/open?id=0B6x59Q9rx60oeGtDaFdNUTNybWM
Do tego takie rzeczy jak chociażby ten fragment kongresu: https://drive.google.com/open?id=0B6x59Q9rx60oQ0haOWpQWHUxVW8

No i na koniec nie sposób wspomnieć o książce Włodzimierza Bednarskiego, która wbija gwóźdź do trumny w tej kwestii zbierając chyba wszystkie możliwe cytaty z publikacji mówiące o 1975: http://www.piotrandryszczak.pl/armagedon_w_1975_mozliwy_czy_prawdopodobny.html
« Ostatnia zmiana: 02 Kwiecień, 2017, 17:23 wysłana przez mav »


Offline HARNAŚ

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #260 dnia: 02 Kwiecień, 2017, 17:47 »
Nie dziwię się ,że po takiej wycieczce, gdy skonfrontuje się to z realiami z naszego podwórka można  mieć kaca moralnego.


Offline HARNAŚ

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #261 dnia: 02 Kwiecień, 2017, 19:46 »
Mav , ale nie tylko Wy dostrzegliście co to za bajzel . Przed wami wiedziały już to muchy , które srają na logo JW. ORG zrobione z arbuza.  ;D Jak oni mogli na to pozwolić? >:( Tacy przewidujący


Offline Lena

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #262 dnia: 02 Kwiecień, 2017, 20:45 »
Po tych przykrych wydarzeniach z Wołowa postanowiliśmy się wyprowadzić w trybie pilnym do innego miasta. Chcieliśmy mieszkać bliżej naszych rodzin, żeby być w stanie wytłumaczyć im, to co się stało i zaznać od nich wsparcia i zrozumienia. Niestety, moja mama, starsze rodzeństwo i najgorszy z nich fanatyk ojciec - nie stanęli po naszej stronie. To jest dla mnie tak bolesny temat, że nawet nie mogę o tym myśleć, a co dopiero opisywać. Z ojcem to w ogóle nie było gadki, on nawet się nigdy nie zapytał co się stało, nie interesowało go nigdy o co nam w tym wszystkim chodzi. Nawet jak słyszał nasze rozmowy z moją mamą, to przychodził i ucinał wszelkie dyskusje. Raz zrobił tak groźną minę, że myślałam że nas pobije i wykopie ze swojego domu. Natomiast mamie jestem ogromnie wdzięczna za to, że chociaż starała się zrozumieć co się stało i rozmawiała z nami całymi nocami. Niestety, nie udało nam się przebić muru źle pojętej gorliwości dla Boga. Wieczorem mieliśmy wrażenie jakby już zaczynała nam wierzyć i może w jakiś sposób współczuć, ale rano zapominała o wszystkich naszych argumentach i to my byliśmy ci źli. Z szacunku do niej nie będę się wdawać w szczegóły co nam miała do powiedzenia. Rozumiem, że jest zwiedziona i nie była wtedy sobą. Mojego starszego brata stać było tylko na to, żeby mnie pokrzyczeć przez telefon i ze dwa razy odwiedzić w pracy. Co prawda potem mnie przepraszał i obiecywał napisać list, ale do tej pory żadnego nie otrzymałam. Widocznie nie zasługuje nawet na kartkę papieru. Starsza siostra powiedziała, że jeśli odejdziemy to ona pozostanie wierna Jehowie i będzie się zachowywała jak organizacja każe. Z najmłodszymi siostrami nigdy nie było mi dane na ten temat rozmawiać, i domyślam się, że jedyne co wiedzą o mnie to opowieści z ust wyżej wymienionych osób lub plot, które krążą o nas po zborach. Takim oto sposobem pozbawiono mnie mojej licznej rodziny. Z dnia na dzień stałam się sierotą lub trupem, jak kto woli. Mogę tylko czekać, aż sami się obudzą i zadzwonią do mnie z przeprosinami... Liczę na to i tylko dzięki tej nadziei jeszcze żyję.

Dzisiaj pewna osoba mnie oświeciła, że gdyby nie ta polityka ostracyzmu osób wykluczonych/odłączonych to z tej świętej Organizacji odeszłyby miliony osób na całym świecie! W naszym przypadku na długo przed naszym odłączeniem już dało się odczuć na sobie chłód, powolne odrzucenie, może nawet odrazę, jakieś pretensje? Nie było sensu się męczyć i zostać przymuszanym do zebrań i głoszenia tylko po to, żeby zadowolić świadkowską rodzinę. Gdybym nie musiała ponosić żadnego ryzyka utraty najbliższych, to odeszłabym o wiele szybciej. Jakie wtedy wszystko byłoby łatwiejsze!  A teraz musiałam słyszeć od nich pytanie: "to kim Ty teraz dla nas będziesz?". WTF ??Wszystko przez tych sku.....nów z Warwick. Jeszcze nas popamiętają...

Po przeprowadzce do nowego miasta, mój brat mieszkający niedaleko zaczynał nasyłać na nas "pomoc" od starszego zboru z naszej 'parafii' (z resztą naszego wspólnego znajomego z czasów macierzystego zboru). Bez naszej wiedzy podał mu nasze numery telefonów i adres zamieszkania! Więc wpadliśmy na genialny pomysł, żeby jeszcze na koniec się spotkać ze starszymi miejscowego zboru i poszliśmy na zebranie... Natrafiliśmy na okres obsługi i tak się złożyło, że starsi kierowani misją pomocy nowoprzybyłym słabym duchowo, uraczyli nas wizytą pasterską samego nadzorcy obwodu! Była to świetna okazja żeby ostatecznie przekonać się czy starsi faktycznie potrafią nas wyprowadzić z błędu jeśli faktycznie to my się mylimy. Tym razem jednak byliśmy mądrzejsi i całą rozmowę nagraliśmy, a dzisiaj po raz pierwszy publikujemy ją w Internecie:


Kiedy ze wsparcia rodziny nic nie wyszło i kiedy starsi po rozmowie uciekli w popłochu, napisaliśmy listy o odłączenie i pozostaliśmy wolnymi ludźmi. Od tej pory działamy jako "aktywni odstępcy". Resztę historii już znacie :).

mav: Krótko po tej rozmowie, a przed napisaniem listów ostatni raz odwiedziliśmy mamę Leny, a moją teściową. Opowiedzieliśmy w jaki sposób potraktowali nas starsi i że nie byli w stanie odpowiedzieć nam na żadne z naszych pytań. Niestety, mama nie była w stanie przyjąć do wiadomości, że to organizacja może się mylić. Dużo łatwiej jest zrzucić winę na nas. Pamiętam do dziś zamykające się drzwi samochodu i moją wypowiedź do niej, że jeśli stanie po stronie organizacji zamiast po naszej, to istnieje nawzajem się utracimy. Do dziś mam w pamięci ból i łzy na jej twarzy, a następnie trzask zamykających się drzwi. Właśnie tego dnia zdecydowaliśmy, że nie chcemy mieć do czynienia nic z organizacją, która w taki sposób potrafi rozbić całą rodzinę.

PS. Poprosiliśmy administrację o wklejenie mini spisu treści do pierwszego postu, żeby łatwiej czytało się całość.

PS 2. Dziękujemy Alkowi z kanału Detektor Prawdy za zamieszczenie naszego nagrania.
« Ostatnia zmiana: 02 Kwiecień, 2017, 20:47 wysłana przez Lena »


Offline CEGŁA

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #263 dnia: 02 Kwiecień, 2017, 21:11 »
Brat Maciej wraz z żoną ma wizytę NO i starszego
Mógłbym komentować godzinami wypowiedzi NO. Co za burak.

Widać z goła widać jak tacy starsi traktują innych w zborze jak dzieci, albo jak mniej inteligentnych. Cały czas wychodzą z pozycji władzy i starają się innych uświadamiać. Mogę zdradzić im tajemnice. To was głąby gubi...

M: Scaliłem wątek na temat nagrania wizyty pasterskiej z tym.

« Ostatnia zmiana: 02 Kwiecień, 2017, 21:14 wysłana przez M »
Niektórzy ludzie są bez "wyższej wartości" i nie warto poświęcać im czasu.

Ignoruję: Trampek, KaiserSoze, Matus, Sabekk itp.


Offline Baran

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 500
  • Polubień: 8087
  • "Być wolnym, to móc nie kłamać" A. Camus
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #264 dnia: 02 Kwiecień, 2017, 21:39 »
Bardzo Wam współczuję, to z pewnością nie były miłe chwile. Ostracyzm rodzinny to okropny sposób niszczenia rodzin. Starsi postąpili jak zwykli żołnierze, którzy nie mają nic do powiedzenia. Ja mam mimo wszystko nadzieję ,Leno i Mav, że za jakiś czas Wasze rodziny otworzą oczy. Organizacja się sypie, dlatego zaciska pętle. Ale czasy się zmieniły i dziadki chyba tego nie zauważyły. Im bardziej będą zaciskać, tym bardziej odstępcy będą stawać się "agresywni" i aktywni. Jeżeli ktoś zabiera nam rodzinę, nie ma szans, że będziemy delikatni i staniemy w kącie.
Jesteśmy zmuszeni walczyć, dla naszych rodzin i za nasze rodziny.

"Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili." Edmund Burke

P.S. "Przekroczyłeś granice , powiedziałeś o bracie króla, że kłamie...." "Musimy iść..."     

Nie wierze, że ten obwodowy to powiedział. Szok.
« Ostatnia zmiana: 02 Kwiecień, 2017, 21:59 wysłana przez Baran »
"Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili" E.B
..ŻADEN STARSZY na 1006 przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci nie zgłosił tego władzom R Commission


Offline rzeski

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #265 dnia: 02 Kwiecień, 2017, 21:48 »
Macie rację, starsi rzeczywiście uciekli w popłochu, nie zostawili 99 owiec które dobrze się mają, aby ratować dwie które źle się mają, postąpili jak pasterze którzy pasą samych siebie nawet jeśli wydaje im się że pasą owce. Jeśli ktoś widzi że brat jest w potrzebie, a mówi mu idź ogrzej się, ale nie zapewnia mu pomocy w tym czego on naprawdę potrzebuje, to jak jest oceniony taki człowiek w świetle Słowa Bożego?.Poraził mnie legalizm osób które miałem za dojrzałe duchowo, nigdy nie chciałbym aby w ten sposób rozmawiała ze mną osoba od której oczekiwałbym duchowej pomocy , pełnej miłosierdzia i bezstronności wg wzoru który Jezus ustanowił dla wszystkich którzy podają się za duchowych pasterzy.Pewnie Wierzba jak poszedł do kibla to pomodlił się i wrócił z decyzją że czas kończyć tę rozmowę z przekonaniem że duch Boży nim kieruje. Smutne ale prawdziwe.


Offline CEGŁA

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #266 dnia: 02 Kwiecień, 2017, 22:05 »
To było nieudane spotkanie biznesowe.
Niektórzy ludzie są bez "wyższej wartości" i nie warto poświęcać im czasu.

Ignoruję: Trampek, KaiserSoze, Matus, Sabekk itp.


Offline prot

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #267 dnia: 02 Kwiecień, 2017, 22:26 »
Straszny burak w tej fioletowej koszuli.


Offline rzeski

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #268 dnia: 02 Kwiecień, 2017, 22:30 »
Nie burak tylko Wierzba :)


Offline prot

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #269 dnia: 02 Kwiecień, 2017, 22:32 »
"Brat króla" - padłem...