Maćku, Marleno,
Jeżeli odcedzić z tej sytuacji całe to natchnione gadanie o bożej organizacji, teokracji, wpływ Ducha Św., i inne tym podobne samo-przypisane sobie dyrdymały, to klaruje się obraz typowego wyścigu szczurów w korporacji.
Aparatczyki (starsi) z Waszego zboru przechodzą sami siebie w lizusowaniu tym, co siedzą wyżej i nie zawahali się nawet oczernić Was bezpodstawnie, byleby zyskać przychylne spojrzenie centrali i miano czujnych-gorliwych.
Wyżsi funkcjonariusze (obwodowi) którzy Was nawiedzili też mieli jeden cel - nie mogąc się pochwalić konkretnymi osiągnięciami w pomnażaniu majątku organizacji, skupili się na polowaniu na czarownice, aby wykazać swoją przydatność jak obozowy kapo.
Takie sytuację obserwuję często w firmie gdzie pracuję - też widzę lizusostwo i donosicielstwo oraz "managerów" skupionych wyłącznie na uzasadnianiu potrzeby i ważności swojego stanowiska poprzez deprecjację innych.
Swego czasu spotkałem dawnego kolegę "z podwórka" który wiele lat temu dał się wciągnąć w ŚJ. Po krótkiej wymianie zdań zapytałem go, czy nie mógłby zacząć ze mną rozmawiać zamiast przemawiać i czy jest w stanie normalnie mówić bez tej swojej nowomowy?
Nawet się nie obraził... Ale niestety - już nie potrafił. Tak został zakodowany.
Dziękuję Wam bardzo za Waszą relację, którą śledzę od początku z zapartym tchem. Czyta się ją jak dobrą powieść
Choić przyznaję, że jest przerażająca tym, że w centrum Europy, w XXI wieku takie rzeczy jeszcze mają miejsce.
Pocieszające jest to, że tak jak kiedyś ŚJ indoktrynowali ludzi posiadając wyłączność na dostarczanie im "pokarmu duchowego" tak teraz łatwy dostęp do informacji, do krytycznych względem ichnich publikacji, powoduje, że coraz trudniej im będzie zwerbowań nowych i coraz trudniej utrzymać w ciemności dotychczasowych.
Pozdrawiam serdecznie życząc wytrwałości i radości