Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"  (Przeczytany 171149 razy)

Offline CzarnySmok

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #105 dnia: 09 Wrzesień, 2016, 11:06 »
Mam nadzieję, że czas poświęcony na spożywanie soku odliczaliście od całości czasu poświęcanego na pisanie listów. W końcu byliście ortodoksami.
No właśnie ta nasza ortodoksyjność przejawiała się w jednych dziedzinach, podczas gdy w innych idąc za przykładem pozostałych pionierów przymykaliśmy oko na różne rzeczy. Na przykład właśnie w Świerzawie nauczyliśmy się tzw. "rozpoczynania" i "kończenia" służby. Wyglądało to tak, że wysyłało się jakiś SMS do zainteresowanego, dzwoniło albo pisało się jeden list. W tym momencie zaczynaliśmy liczyć czas. Następnie wsiadaliśmy w samochód i jechaliśmy 15-20 minut (czasem dłużej) na teren. Tam podziałaliśmy z godzinkę, znowu 20 minut powrotu do domu i w domu kolejny SMS/telefon liścik, po czym stoper się zatrzymywał. Et voila - 2 godziny służby w cenie jednej! A szczytem zaradności było to, gdy jechało się we czwórkę jednym samochodem i jedna z osób pisała SMS - wtedy wszyscy od tego momentu zaczynali liczyć czas.

Początkowo niebardzo mi to pasowało, ale wszyscy tak robili, więc z czasem nasze sumienie w tej kwestii zostało zagłuszone :).
Akurat takie "zaczynanie służby" kilkanaście lat temu było bardzo popularne, jeśli nie typowe wśród pionierów.
Tyle że nie zaczynało się telefonem lub sms-em (nie było jeszcze komórek) ale wystarczyła próba wręczenia jakiejkolwiek publikacji - i wtedy czas start. I na spokojnie można przemieszczać się kilka kilometrów w teren miło ZE SOBĄ NAWZAJEM rozmawiając (najczęściej wtedy pieszo - teren odległy, ale nie za bardzo, a samochodów mało)
Ja takiego "rozpoczynania" nauczyłem się od prowadzącego goszczący u mnie ośrodek pionierski - wieloletniego pioniera. I wszyscy na tym ośrodku tak zaczynali. Biedny ten pierwszy przechodzień, gdy po kolei kilkanaście par wyruszających proponuje mu coś do poczytania.
Owszem, taki sposób znałem już wcześniej. Nowinką sposobu którego nauczono nas w Świerzawie był fakt robienia tego na odległość - SMS-em bądź listem - często bez żadnej interakcji z żywym człowiekiem. Pamiętam pewną sytuację podczas służby z obwodowym:

- Spróbujmy zacząć służbę, zadzwonię do zainteresowanego...
- piiii.... piiiii.... piiii....
- Oj, nie odbiera. No to mamy "nieobecność"!

Służba zaczęta, można jechać ;).
Może kiedyś tak było, zależy co miejscowe grono ustaliło.
W przed ostatniej książce Zorganizowani jest napisane, że czas liczy się od rozpoczęcia służby do zakończenia ostatniej rozmowy.
Wniosek 1: wszystkie zamknięte = brak rozmów = 0 godzin w służbie.
Wniosek 2: Jedna rozmowa na początku i przez najbliższe 5 godzin nic - 15 minut do raportu.
W najnowszej to jest zmienione, że każdy liczy jak uważa. A i tak nadal znajdzie się ktoś kto na koniec służby spojrzy na zegarek i powie: "No to mamy 55 min". I pozamiatane.
A tak naprawdę to książki mówią, że liczenie czasu jest sprawą osobistą. Jak mnie na grupowej pytano "o której zaczęliśmy?", to nigdy nie odpowiadałem "my", tylko ewentualnie "ja". Bo co mi do sumienia mego brata?

Znalazłoby się jeszcze kilka cytatów...Gdybym nie wiedział o co chodzi i nie zdawałbym sobie sprawy jaki ciężar gatunkowy niesie za sobą włączenie stopera w odpowiednim momencie, to pewnie jako osoba postronna zapytałbym: "Ale o co chodzi???".

Świetnie mi się czyta tę historię, która dodatkowo okraszana zdjęciami stanowi chyba fenomen pod tym względem. Fajne jest to, że dzięki takim działaniom można nabrać dystanstu i z upływem czasu stwierdzić jak Organizacja manipuluje ludźmi. Czytając Was widzę to rażące światło w pustej lodówce, czuję ten siarczysty mróz czy odczuwam wysiłek, gdy trzeba było wyjść z domu, odśnieżyć auto i jechać kilometry, żeby dać świadectwo.

Jestem wręcz porażony do jakiego stopnia działa mechanizm WTSu, który wysysa z ludzi to co najcenniejsze - poświęcenie, czas, zaaganżowanie i robi to wszystko na bazie wiary, poczucia misji i wyjątkowości. Bardzo się cieszę, że obudziliście się teraz - w wieku mniej więcej 30 lat - kiedy to można jeszcze pewne rzeczy skorygować albo próbować nadrobić. Mam nadzieję, że ludzie czytający tę i inne historie zaczną myśleć i chociaż przez moment zastanowią się ile czasu, wysiłku i uwagi marnują na tak 'ważne' sprawy jak: kiedy włączyć stoper?, list do zainteresowanego pisać odręcznie czy na komputerze?, spódniczka 1 cm w górę czy może jednak w dół?, zgłaszać się lewym czy prawym palcem? itp. itd. Nie mówię już o strategicznych rzeczach: wybór zawodu, zarabianie pieniędzy, okres narzeczeństwa itp. itd., bo jak się słyszy, że 'im lepszy uniwersytet tym większe niebezpieczeństwo' (https://swiadkowiejehowywpolsce.org/index.php?topic=3219.msg48207#msg48207) to nie ma z kim i o czym rozmawiać.

Leno, Mav - piszcie dalej, swoim tempem tak jak chcecie i ile chcecie. Jestem Waszym uważnym i stałym :) czytelnikiem, a z tego co wiem to w moim środowisku Wasza historia zaczyna powoli działać :)


Offline Lena

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #106 dnia: 09 Wrzesień, 2016, 11:35 »
Dziękujemy, Czarny Smoku ❤️


Offline Lila

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #107 dnia: 09 Wrzesień, 2016, 15:09 »
No właśnie, Smok to ładnie opisał.
Ja dodam, że cały czas czytając, widzę Was, takich młodziutkich :) - pamiętacie pewno moje zdziwienie, jak Was zobaczyłam. Teraz poznając Waszą historię, jestem w szoku, że byliscie praktycznie dziećmi podejmując takie wyzwania. Organizacja nie przygotowuje w żaden sposób do radzenia sobie z trudnościami, tylko radzi modlitwę i poleganie na Jehowie, który tymczasem ani za prąd Wam nie płacił, ani nie zaopatrzył lodówki... Nie ma też żadnego praktycznego wsparcia psychologicznego dla osób, które opuszczają swoje rodziny, swoje strony i udają się w zupełnie obce strony (jak widać nawet w jednym kraju wystarczy kilkaset km, by poczuć różnicę).

Uderzył mnie też fragment o tym jak bracia w zborze postrzegają pionierów. W moim rodzinnym zborze trochę na odwrót (teren wielkomiejski) pojawiały się pionierki z terenów wiejskich. Mieszkały najczęściej kątem u starszych siórst. Widać było po nich, że liczą każdy grosz i każdą złotówkę oglądają z obu stron... Czasami szykowaliśmy paczkę z jakimiś ciuchami, jedzeniem, czasami dawaliśmy trochę kasy. Jednak nie podejrzewam, żeby było to standardem.
Natomiast jak przyjeżdża obwodowy ze swoją małżonką, to cały zbór ogarnia podniecenie i pudernice latają i zbierają kasę np. na buciki dla siostry. A przecież to są ludzie, którzy często mają swoje renty/emerytury/inne źródła finansowania (czasami sami opowiadają, że rodzina ich utrzymuje), swoje domy, dostają jedzenie na cały tydzień. I im trzeba coś sprezentować. No szlag mnie trafia!

Lena, Mav, ale i inni pionierzy, którzy macie swoje historie - szacun!
Faktycznie, im więcej osób przeczyta opowieść o prawdziwym obliczu tej służby, tym lepiej.



Offline Lila

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #108 dnia: 09 Wrzesień, 2016, 15:59 »
A i jeszcze coś.

Osobowość i depresja . Lena, świetnie opisałaś swoje uczucia związane ze służbą i "odkrycie", że to jest normalne przy Twoim typie osobowości. Też należę do tego typu i doskonale wiem, co się czuje w przymusowym kontakcie z osobami obcymi, szczególnie gdy się jest nagabującym. Każde wyjście do służby poprzedzałam modlitwą, żeby ta męczarnia się szybko skończyła. Ja nie byłam w stanie nawet myśleć o służbie pionierskiej. Tylko kilka razy byłam na ośrodkach i po dwóch tygodniach wracałam jako wrak psychiczny, co zobaczyłam dopiero po czasie.
Tak, jak nie każdy nadaje się na nauczyciela, trenera, sprzedawcę, tak nie każdy ma predyspozycje do bycia pionierem.
To, że ktoś ma wiedzę, dwie nogi i potrafi mówić, nie oznacza, że to jest dziedzina dla niego. Przymuszanie się do tego typu działalności wypala wszelkie rezerwy energii i prowadzi do zaburzeń, w tym do depresji.

No właśnie. Depresja. WTS jest typową korporacją, a w korporacji każdy przejaw wyczerpania, w tym depresji, traktowany jest jako jednostkowa słabość pracownika. Nikt nie wiąże tego z wyzyskiem, źle dobranym stanowiskiem, nadmiarem pracy. To zawsze jest wina pracownika.
Wts niczym się nie różni. Osoby z depresją zazwyczaj traktowane są jako słabe duchowo. No bo niby dlaczego miały by zapaść na taką chorobę? Przecież to na pewno wpływ tego świata i szatana...


No. To chciałam dodać, bo mnie to męczy.


Offline chmura

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #109 dnia: 09 Wrzesień, 2016, 16:09 »
Dla mnie męczarnią były też zgromadzenia, tłumy. Zawsze liczyłam godziny do końca ,a jeśli były w moim rodzinnym mieście po prostu szłam do domu na przerwie. Pamiętam że po zgromadzeniu na tym wielkim Wrocławskim stadionie powiedziałam "dość".
Nareszcie żyję :)


Offline mav

  • Ja tu tylko sprzątam
  • Wiadomości: 1 228
  • Polubień: 6993
  • Nie sztuka się godzić, sztuką jest się wcale nie pokłócić.
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #110 dnia: 09 Wrzesień, 2016, 16:19 »
Na tym? :)



To zdjęcie z akcji nocnego sprzątania stadionu w nocy przed zgromadzeniem (19 lipca 2013). Tak, serio pojechaliśmy w nocy sprzątać stadion i siedzieliśmy tam do ok. 1 w nocy, aby zjechać do domu na jakieś 4-5 godzin, a potem wstać wczesnym rankiem by rano już jechać na zgromadzenie. I jak widać ze zdjęcia - dziesiątki innych osób wpadły na ten sam wspaniały pomysł.

PS. Kolejna część historii pojawi się najwcześniej w poniedziałek (chyba że żonka sama coś skrobnie wcześniej), ponieważ w weekend jadę na pewną akcję związaną z WTS'em, o której szczegółowo napiszemy za jakiś czas.
« Ostatnia zmiana: 09 Wrzesień, 2016, 16:21 wysłana przez mav »


Offline Andrzej

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #111 dnia: 09 Wrzesień, 2016, 20:16 »
(...)
Tak, jak nie każdy nadaje się na nauczyciela, trenera, sprzedawcę, tak nie każdy ma predyspozycje do bycia pionierem.
To, że ktoś ma wiedzę, dwie nogi i potrafi mówić, nie oznacza, że to jest dziedzina dla niego. Przymuszanie się do tego typu działalności wypala wszelkie rezerwy energii i prowadzi do zaburzeń, w tym do depresji.
(...)

W Biblii są wersety i należało z nich skorzystać

27 A wy jesteście ciałem Chrystusa, z osobna zaś — członkami. 28 I Bóg tych umieścił w zborze: po pierwsze apostołów, po drugie proroków, po trzecie nauczycieli; potem potężne dzieła, potem dary uzdrawiania, pomocne usługi, zdolności kierowania, różne języki. 29 Czyż wszyscy są apostołami? Czyż wszyscy są prorokami? Czyż wszyscy są nauczycielami? Czyż wszyscy dokonują potężnych dzieł? 30 Czyż wszyscy mają dary uzdrawiania? Czyż wszyscy mówią językami? Czyż wszyscy są tłumaczami?


Gorszyciel

  • Gość
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #112 dnia: 09 Wrzesień, 2016, 20:22 »
Na tym? :)




Taki piękny stadion, a taka słaba drużyna :(


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2333
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #113 dnia: 09 Wrzesień, 2016, 21:16 »

To zdjęcie z akcji nocnego sprzątania stadionu w nocy przed zgromadzeniem (19 lipca 2013). Tak, serio pojechaliśmy w nocy sprzątać stadion i siedzieliśmy tam do ok. 1 w nocy, aby zjechać do domu na jakieś 4-5 godzin, a potem wstać


Musiałeś przypominać mi ową datę? jesteś bez serca!


Taki piękny stadion, a taka słaba drużyna :(

Spoko, kończę uczyć się przyśpiewek stadionowych, już wiem co to spalony (nie nie obiad ;D) i spadam kibicować, niech tylko przegrają wpadnę i zrobię im komitet sadowniczy >:( :P
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline niewierzacy

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #114 dnia: 09 Wrzesień, 2016, 23:23 »
Taki piękny stadion, a taka słaba drużyna :(

Druzyna słaba bo goli nie było. Za to WTS strzełał do 1 nocy w siateczkę Śląska.
A siateczka dziurawa i dziengi sie nie ostały...

ponieważ w weekend jadę na pewną akcję związaną z WTS'em, o której szczegółowo napiszemy za jakiś czas.

A co to za akcja?
Można być Waszym tajnym fotoreporterem? ;)
Jesteś odstępcą! - Odstępcą od organizacji, czy od prawdy?
WTS - to okupacja świadomości.
Trzeba podważać wszystko, co się da podważyć, bo tylko wtedy można wykryć to, co podważyć się nie da.


Offline PoProstuJa

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #115 dnia: 09 Wrzesień, 2016, 23:52 »
Z tej opowieści mogłaby powstać fajna, ilustrowana książka. Może akurat się uda Wam jakąś wydać?

Dzięki Wam dużo lepiej poznałam życie pionierów na terenie oddalonym. Ja raczej nie miałam z takimi pionierami kontaktu, bo zwykle byłam w zborach, gdzie nie było przyjezdnych pionierów. O ich życiu słyszałam tylko z opowieści.

Byłam przerażona historią jednego młodego małżeństwa - również pionierzy na terenie, którym na miesiąc zostawało na życie jakieś 200 złotych. Gdy zapytałam owej siostry czy jej mąż mógłby podjąć pracy w większym wymiarze godzin (a zdaje się pracował na 1/2 etatu), żeby mieli na życie, to ten mąż się na mnie wkurzył i zaczął traktować niczym Szatana-węża, który kusił Ewę w raju. Zdaje się, że nawet zabronił swojej żonie się ze mną kontaktować, bo ona rozmawiała ze mną przez telefon tylko wtedy, gdy jej męża nie było w domu.

A ja miałam uczucia mieszane, bo z jednej strony popierałam "służbę dla Boga", a z drugiej strony nie mieściło mi się w głowie to, że Bóg mógłby chcieć żeby jego słudzy głodowali i żyli w tak ekstremalnych warunkach.
No i też nie mieściło mi się w głowie to liczenie godzin służby - te kombinacje jak zacząć liczyć czas i "nabijać" godzinki na pisaniu listów albo przemierzaniu kilometrów na piechotę. Właśnie z powodu tych kombinacji uznałam, że nie już nie ma sensu żebym podejmowała po raz 4 czy 5 pomocniczą służbę pionierską. Bo widziałam, że to jest głoszenie "na akord", dla godzin.
Ale oczywiście cały czas żyłam w poczuciu winy, że mogłabym robić więcej, że robię za mało.

Odkąd żyję bez tego poczucia winy czuję się uwolniona od tych bezsensownych nakazów. Dopiero spojrzenie z perspektywy na nakazy organizacji Świadków przez pryzmat choćby życia pionierów pokazuje jak bardzo zniewalająca jest to religia.

Kto czytał moje posty niecały rok temu widział, że bronię tej organizacji. Myślałam, że tam jest prawda, która daje przepustkę do wybawienia. Ale tam nie ma ani prawdy ani miłości. Są za to obietnice bez pokrycia i zmarnowane lata życia.

Przestałam chodzić na zebrania i dla zboru po prostu przestałam istnieć. Nie dzwonią, nie pytają czy żyję i dlaczego nie chodzę na zebrania. Ale to dobrze, bo przynajmniej nie muszę wymyślać kłamstw na poczekaniu.
Jest jeden wyjątek - nadzorca mojej grupy zawsze się pyta o "owoc" ze służby. No musi zapytać, żeby wiedział co ma wpisać w rubryczkę "godziny". Ponieważ nie istnieje rubryczka: "zainteresowanie i miłość wobec braci", więc ów starszy nie wychyla się ponad te obowiązki, które narzuca mu z góry Centrala.






KaiserSoze

  • Gość
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #116 dnia: 10 Wrzesień, 2016, 07:56 »
(...)
Przestałam chodzić na zebrania i dla zboru po prostu przestałam istnieć. Nie dzwonią, nie pytają czy żyję i dlaczego nie chodzę na zebrania. Ale to dobrze, bo przynajmniej nie muszę wymyślać kłamstw na poczekaniu.
Jest jeden wyjątek - nadzorca mojej grupy zawsze się pyta o "owoc" ze służby. No musi zapytać, żeby wiedział co ma wpisać w rubryczkę "godziny". Ponieważ nie istnieje rubryczka: "zainteresowanie i miłość wobec braci", więc ów starszy nie wychyla się ponad te obowiązki, które narzuca mu z góry Centrala.

Patrz, jakbyśmy byli z tego samego zboru! Nie dzwonią, nie pytają, do głoszenia nie zapraszają :)


Offline zaocznie wywalony

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #117 dnia: 10 Wrzesień, 2016, 08:16 »


Przestałam chodzić na zebrania i dla zboru po prostu przestałam istnieć. Nie dzwonią, nie pytają czy żyję i dlaczego nie chodzę na zebrania. Ale to dobrze, bo przynajmniej nie muszę wymyślać kłamstw na poczekaniu.
Jest jeden wyjątek - nadzorca mojej grupy zawsze się pyta o "owoc" ze służby. No musi zapytać, żeby wiedział co ma wpisać w rubryczkę "godziny". Ponieważ nie istnieje rubryczka: "zainteresowanie i miłość wobec braci", więc ów starszy nie wychyla się ponad te obowiązki, które narzuca mu z góry Centrala.

Patrz, jakbyśmy byli z tego samego zboru! Nie dzwonią, nie pytają, do głoszenia nie zapraszają :)
To fajnie macie  :)
Do mnie - przed moim wykluczeniem - dzwonili, zagadywali osobiście (pracowałem ze ŚJ i też się często spotykałem) ale nie z pytaniem "co słychać", ale żeby "umówić się do służby" czyli zrobić pranie mózgu, "próbować ratować", bym zaczął znowu chodzić na zebrania i powrócił do "przenajświętrzej". Za to nadzorca grupy nawet o owoc nie pytał, ale go dostawał sms-em. Pewnie dlatego że to ten zarozumiały buc, któremu powiedziałem że nie jest dla mnie właściwym towarzystwem, czym spowodowałem że intensywnie i na siłę dążył do szybkiego wykluczenia mnie.

 


Offline Lena

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #118 dnia: 13 Wrzesień, 2016, 21:33 »

Dobytek zapakowany, czas ruszać w drogę
Wojcieszów, 9 czerwca 2013 roku


W czasie największego kryzysu w Świerzawie, kiedy znaliśmy już każdy dom, wszystkie metody głoszenia głosicieli i znowu potrzebowaliśmy zmian, wtedy na obsłudze nadzorca obwodu, Michał Wicenciak, zaproponował nam przeniesienie do Wołowa. Natychmiast się zgodziliśmy! Cóż to była za euforia! Szaleństwo.
Pewnej niedzieli pojechaliśmy na zebranie do Wołowa na "przeszpiegi/oględziny". Bardzo nam się zbór spodobał, bo był duży (około 100 głosicieli), było sporo dzieci, a głosiciele bardzo aktywni. Na Sali nie było można palca wcisnąć, taka frekwencja! No ogólnie czad. Postanowiliśmy, że przyjeżdżamy.


Nasza pierwsza kwatera w Wołowie, już po generalnym remoncie

Mieliśmy na początku trochę problem ze znalezieniem mieszkania, ale ostatecznie dzięki pomocy siostry ze zboru zamieszkaliśmy w super mieszkanku na poddaszu. Tanie, umeblowane, wygodne. Jednak najpierw przez trzy miesiące mieszkaliśmy w 25 metrach w pokoju po pijaku-syfiarzu i przez pierwszy tydzień nie robiłam nic prócz czyszczenia, sprzątania i malowania. Tak nam się spieszyło do nowego zboru! Jaki był sens tak się nadwerężać na kilka tygodni mieszkania tam? Żaden. To było głupie. Bardzo głupie. Potem kolejna przeprowadzka - na mieszkanie właściwe.

Przez mniej więcej pierwszy rok zbór Wołów bardzo mi się podobał. Sporo młodych, fajne rodziny, dużo chętnych do głoszenia, po prostu wypas. Kolejki się ustawiały do mnie, żeby się umówić do służby. Potrzebowałam tego.
Z czasem okazało się, że to co pozornie wyglądało na mocne, trwałe i piękne w rzeczywistości było nadętą bańką mydlaną, która fruwała sobie po świeżutkiej Sali Królestwa. W zborze powstawały kliki, zapał głosicieli stopniowo przygasał, frekwencja spadała... Okazało się, że każda dosłownie rodzina/małżeństwo miały poważne problemy (zdrady, kryzysy małżeńskie, pedofilia, itp.). Nie będę się wdawać w szczegóły, bo nie chcę źle mówić o pewnych osobach, ale powiem tak: jeśli chodzi o grono przeświętych starszych zboru, to doprowadzało mnie do szału. Pod różnymi naciskami tych ciemięskich pasterzy bracia dosłownie gasnęli na naszych oczach. Sztywno trzymając się litery prawa stawiali wdowom i samotnym (w wierze) matkom, rodzicom i małżonkom wygórowane wymagania i dawali absurdalne rady. Wiedziałam o niektórych bardzo dobrze, bo różne osoby zwierzały mi się często.


Tak balują starsi z Wołowa na imprezach z młodymi pionierami. Na zdjęciu po prawej toaścik z osobą "ze świata"

Jeden starszy bardzo wysoko nosił głowę i wymądrzał się zza mównicy, a sam np. nie  stronił od pijatyk i częstego balangowania z młodzieżówką. Nieudolnie pokierował pewna sprawą, kłamiąc i oczerniając pewne osoby. Przy każdej okazji wybielał się jak tylko mógł, wiecznie się usprawiedliwiał. Tchórz i cwaniak.
Drugi, pionier specjalny, wysłannik samego Nadarzyna, obecny tylko ciałem, w oczach niebyt, niemoc, zero życia, uśmiechu. Mocno oderwany od rzeczywistości. Nie rozumiał, że posiadanie dzieci wiąże się z ciężką pracą zarobkową i że nie każdy musi być pionierem i stać przy stojaku. Betelczyk, pedant, służbista.
Trzeci, posiadający własna firmę, chyba dobrze mu się powodzi. Niby miły, ale miewał twoje problemy głęboko gdzieś. Wykorzystał pozycję starszego, żeby się na nas zemścić (on już wie o co mi chodzi ;) ).Taki sam policjant jak pozostali. Jeden lepszy od drugiego.
O ostatnim z szacunku do wieku nie będę się rozpisywać. Najbliższy człowieczeństwu, choć nie zawsze.

Każdy miał inne rozwiązanie na ten sam problem. Każdy działał jakby po swojemu, ale jak co do czego, to potrzebowali nagle zwołania spotkania w gronie. Wszyscy bardzo dziwili się na każde moje "nie" ;). Żaden nie zasłużył sobie na mój szacunek. Żaden z nich nam nie pomógł, a raczej kopał i ciemiężył. Maciek może będzie miał więcej cierpliwości, żeby opisać co nieco ze szczegółami.


Chociaż to zdjęcie było ustawiane dla zabawy, to idealnie oddaje charakter tej osoby

A! Warto też wspomnieć, że dodatkowo nieustającym problemem zboru Wołów było plotkarstwo! Dwie wielkie plotkary dosłownie burzyły spokój nieustannie. Ciągle na coś donosiły starszym (ujawniając przy tym obficie swoje lizusostwo). Chodziło im też zapewne o zemsty personalne. A starsi głupole zamiast skupiać się na poważnych problemach rodzinnych, których w tym zborze nie brakowało, to zajmowali się plotami. Kto z kim, kto o czym, po co, a na co. Z resztą ze swoimi "kompetencjami" i tak by nikomu nie pomogli.
Nakreśliłam troszeczkę problematykę zboru Wołów i nasze położenie na jego tle. Teraz Maciek opisze swój punkt widzenia, a potem dojdziemy do sedna sprawy: jak doszło do tego, że zaczęliśmy się wybudzać...


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2333
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #119 dnia: 13 Wrzesień, 2016, 21:35 »
Ciężko mi się to czyta, tak bardzo prawdziwe.

Wołów to Wasz ostatni zbór i najwięcej tu przeszliście.

Moja subiektywna opinia: jak przeżyliście to co dzieje się w zborze Wołów to przeżyjecie wszystko, ten zbór zawsze dawał prawdziwą szkołę życia. Ciężko tu było być istnieć, a wybudzać się (nawet nie wspomnę), Wy przyjęliście jeden z pierwszych ataków na siebie. Nawet nie wiesz jak jestem Wam wdzięczna. Początek Waszego wybudzenia, zmusił i mnie do myślenia, że ten kryształ (organizacja) to zwykłe szkiełko.


Czekam na dalszą część.
« Ostatnia zmiana: 13 Wrzesień, 2016, 21:47 wysłana przez NiepokornaHadra »
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>