Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"  (Przeczytany 163271 razy)

KaiserSoze

  • Gość
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #90 dnia: 08 Wrzesień, 2016, 15:00 »
Absolutnie nie, w tych szklaneczkach był co najwyżej sok pomarańczowy 100% z Biedronki. Albo woda gazowana. Też z Biedronki. Prawie wszystko mieliśmy z Biedronki bo po pierwsze był to jedyny supermarket w okolicy, po drugie tanio (a jak już wspominaliśmy z kasą byliśmy wtedy na bakier), a po trzecie umiejscowiony strategicznie 300m od Sali Królestwa, więc po każdym zebraniu był oblegany przez Świadków Jehowy.

Mam nadzieję, że czas poświęcony na spożywanie soku odliczaliście od całości czasu poświęcanego na pisanie listów. W końcu byliście ortodoksami.


Offline mav

  • Ja tu tylko sprzątam
  • Wiadomości: 1 228
  • Polubień: 6988
  • Nie sztuka się godzić, sztuką jest się wcale nie pokłócić.
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #91 dnia: 08 Wrzesień, 2016, 15:10 »
Mam nadzieję, że czas poświęcony na spożywanie soku odliczaliście od całości czasu poświęcanego na pisanie listów. W końcu byliście ortodoksami.

No właśnie ta nasza ortodoksyjność przejawiała się w jednych dziedzinach, podczas gdy w innych idąc za przykładem pozostałych pionierów przymykaliśmy oko na różne rzeczy. Na przykład właśnie w Świerzawie nauczyliśmy się tzw. "rozpoczynania" i "kończenia" służby. Wyglądało to tak, że wysyłało się jakiś SMS do zainteresowanego, dzwoniło albo pisało się jeden list. W tym momencie zaczynaliśmy liczyć czas. Następnie wsiadaliśmy w samochód i jechaliśmy 15-20 minut (czasem dłużej) na teren. Tam podziałaliśmy z godzinkę, znowu 20 minut powrotu do domu i w domu kolejny SMS/telefon liścik, po czym stoper się zatrzymywał. Et voila - 2 godziny służby w cenie jednej! A szczytem zaradności było to, gdy jechało się we czwórkę jednym samochodem i jedna z osób pisała SMS - wtedy wszyscy od tego momentu zaczynali liczyć czas.

Początkowo niebardzo mi to pasowało, ale wszyscy tak robili, więc z czasem nasze sumienie w tej kwestii zostało zagłuszone :).
« Ostatnia zmiana: 08 Wrzesień, 2016, 15:13 wysłana przez mav »


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 508
  • Polubień: 14309
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #92 dnia: 08 Wrzesień, 2016, 15:25 »
Nemo, szklanki do whisky tak nie wyglądają. Błagam, nie pisz że nie wiesz  :o

Podobne posiadam.  ;D To mi się skojarzyło.

A szczytem zaradności było to, gdy jechało się we czwórkę jednym samochodem i jedna z osób pisała SMS -

Np... kierowca  ;D
« Ostatnia zmiana: 08 Wrzesień, 2016, 15:27 wysłana przez Nemo »
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi


Offline TomBombadil

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #93 dnia: 08 Wrzesień, 2016, 15:40 »
Znam te tereny,wiem jak bardzo są depresyjne. Przed Świerzawą istnieje niewidzialna linia,za nią potrafi być ciepło,ludzie w krótkich rękawkach,a przed zimno,wiatr,śnieg.I ludzka mentalność zmienia się wraz z szerokością geograficzną. Im bliżej gór,tym ludzie chłodniejsi.Ja na tamtych terenach nabawiłam się depresji i jako pionier się wysypałam. Ale pracowałam i byłam niezależna.Pusto w lodówce nigdy nie miałam.Ale pustka zajrzała do duszy. Po zejściu z terenu zdałam sobie sprawę,że ktoś mnie wykorzystał.


Offline Ariana

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #94 dnia: 08 Wrzesień, 2016, 16:50 »
Kośka był w porządku, faktycznie taki ciepły i ludzki. Piątek wydawał się być strasznym formalistą. Prowadził lekcję o wizji "wielkiej duchowej świątyni" i usiłował nam pokazać jak wielkie znaczenie ma każdy najdrobniejszy szczegół z tej wizji i jak powinniśmy doceniać ich nowożytne odwzorowanie.

Kośkę pamiętam...
Pamiętam jego głos.



No właśnie ta nasza ortodoksyjność przejawiała się w jednych dziedzinach, podczas gdy w innych idąc za przykładem pozostałych pionierów przymykaliśmy oko na różne rzeczy. Na przykład właśnie w Świerzawie nauczyliśmy się tzw. "rozpoczynania" i "kończenia" służby. Wyglądało to tak, że wysyłało się jakiś SMS do zainteresowanego, dzwoniło albo pisało się jeden list. W tym momencie zaczynaliśmy liczyć czas. Następnie wsiadaliśmy w samochód i jechaliśmy 15-20 minut (czasem dłużej) na teren. Tam podziałaliśmy z godzinkę, znowu 20 minut powrotu do domu i w domu kolejny SMS/telefon liścik, po czym stoper się zatrzymywał. Et voila - 2 godziny służby w cenie jednej! A szczytem zaradności było to, gdy jechało się we czwórkę jednym samochodem i jedna z osób pisała SMS - wtedy wszyscy od tego momentu zaczynali liczyć czas.

Początkowo niebardzo mi to pasowało, ale wszyscy tak robili, więc z czasem nasze sumienie w tej kwestii zostało zagłuszone :).

Kiedyś nie było opcji wysyłania sms...ale wystarczyło, że tylko powiedzieliśmy komuś 'Dzień dobry' choćby to była sąsiadka.. i już liczyliśmy czas.
« Ostatnia zmiana: 08 Wrzesień, 2016, 16:54 wysłana przez Ariana »


Offline rzeski

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #95 dnia: 08 Wrzesień, 2016, 18:00 »
Też znam to, ale powiedzcie, czy to nie jest chore, czy na tym ma polegać "najważniejsza praca na świecie"?.Ja  miałem szczęście działać na terenach gdzie rzeczywiście nie było potrzeby takiego kombinowania, ale to było ponad 20 lat temu, potem teren zagraniczny, wtedy jeszcze "dziewiczy", a teraz, opracowywanie terenu raz w miesiącu i dorabianie ideologii że tak trzeba, że ludzie się przyzwyczają itd.. Ludzie się przyzwyczajają i coraz częściej po prostu nie otwierają drzwi, ale czy w takiej sytuacji zmieniającego się terenu ma sens nabijanie godzin? Moim zdaniem nie, Jezus powiedział: wykupujcie czas , bo dni są złe, więc wykupuję, zamiast marnować go na bezsensowne trzepanie godzin , wolę min. spędzić go z rodziną.


Offline zaocznie wywalony

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #96 dnia: 08 Wrzesień, 2016, 18:42 »
No właśnie ta nasza ortodoksyjność przejawiała się w jednych dziedzinach, podczas gdy w innych idąc za przykładem pozostałych pionierów przymykaliśmy oko na różne rzeczy. Na przykład właśnie w Świerzawie nauczyliśmy się tzw. "rozpoczynania" i "kończenia" służby. Wyglądało to tak, że wysyłało się jakiś SMS do zainteresowanego, dzwoniło albo pisało się jeden list. W tym momencie zaczynaliśmy liczyć czas. Następnie wsiadaliśmy w samochód i jechaliśmy 15-20 minut (czasem dłużej) na teren. Tam podziałaliśmy z godzinkę, znowu 20 minut powrotu do domu i w domu kolejny SMS/telefon liścik, po czym stoper się zatrzymywał. Et voila - 2 godziny służby w cenie jednej! A szczytem zaradności było to, gdy jechało się we czwórkę jednym samochodem i jedna z osób pisała SMS - wtedy wszyscy od tego momentu zaczynali liczyć czas.

Początkowo niebardzo mi to pasowało, ale wszyscy tak robili, więc z czasem nasze sumienie w tej kwestii zostało zagłuszone :).
Akurat takie "zaczynanie służby" kilkanaście lat temu było bardzo popularne, jeśli nie typowe wśród pionierów.
Tyle że nie zaczynało się telefonem lub sms-em (nie było jeszcze komórek) ale wystarczyła próba wręczenia jakiejkolwiek publikacji - i wtedy czas start. I na spokojnie można przemieszczać się kilka kilometrów w teren miło ZE SOBĄ NAWZAJEM rozmawiając (najczęściej wtedy pieszo - teren odległy, ale nie za bardzo, a samochodów mało)
Ja takiego "rozpoczynania" nauczyłem się od prowadzącego goszczący u mnie ośrodek pionierski - wieloletniego pioniera. I wszyscy na tym ośrodku tak zaczynali. Biedny ten pierwszy przechodzień, gdy po kolei kilkanaście par wyruszających proponuje mu coś do poczytania.


Offline mav

  • Ja tu tylko sprzątam
  • Wiadomości: 1 228
  • Polubień: 6988
  • Nie sztuka się godzić, sztuką jest się wcale nie pokłócić.
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #97 dnia: 08 Wrzesień, 2016, 18:55 »
Akurat takie "zaczynanie służby" kilkanaście lat temu było bardzo popularne, jeśli nie typowe wśród pionierów.
Tyle że nie zaczynało się telefonem lub sms-em (nie było jeszcze komórek) ale wystarczyła próba wręczenia jakiejkolwiek publikacji - i wtedy czas start.

Owszem, taki sposób znałem już wcześniej. Nowinką sposobu którego nauczono nas w Świerzawie był fakt robienia tego na odległość - SMS-em bądź listem - często bez żadnej interakcji z żywym człowiekiem. Pamiętam pewną sytuację podczas służby z obwodowym:

- Spróbujmy zacząć służbę, zadzwonię do zainteresowanego...
- piiii.... piiiii.... piiii....
- Oj, nie odbiera. No to mamy "nieobecność"!

Służba zaczęta, można jechać ;).


KaiserSoze

  • Gość
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #98 dnia: 08 Wrzesień, 2016, 18:57 »
To działa dalej.
Jak jeszcze łaziłem po chałupach, to wystarczyło, że jedna w aucie zadzwoniła do jakiejś kobitki i już, gotowe, stopery uruchomione!

Dla równowagi: znam człowieka, który kiedyś był tak natchniony, że każde dłuższe przejście od domu do domu odliczał. Na ośrodkach ludzie mieli po 5 godzin a on 2 danego dnia. Mocarz, nie?


Offline mav

  • Ja tu tylko sprzątam
  • Wiadomości: 1 228
  • Polubień: 6988
  • Nie sztuka się godzić, sztuką jest się wcale nie pokłócić.
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #99 dnia: 08 Wrzesień, 2016, 19:00 »
Dla równowagi: znam człowieka, który kiedyś był tak natchniony, że każde dłuższe przejście od domu do domu odliczał. Na ośrodkach ludzie mieli po 5 godzin a on 2 danego dnia. Mocarz, nie?

Bywały takie przypadki. Mówiło się na takich że "nadgorliwi". Jak sobie teraz o tym pomyślę: przyganiał kocioł garnkowi.


KaiserSoze

  • Gość
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #100 dnia: 08 Wrzesień, 2016, 19:26 »
Bywały takie przypadki. Mówiło się na takich że "nadgorliwi". Jak sobie teraz o tym pomyślę: przyganiał kocioł garnkowi.

U nas się mówiło "szajbus". Ale co tam, mój zbór jest "dziwny" :D


Blizna

  • Gość
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #101 dnia: 08 Wrzesień, 2016, 23:35 »
Mój tato zaczynał głosić w czasach, gdy służbę liczyło się od pierwszych otwartych drzwi.
Czyli załóżmy poszło się do bloku, nikt nie otworzył bo same nieobecności - 0 służby :P
Pamiętam jak dużo później poszedł do służby z pewnym młodym człowiekiem.
Ten młody człowiek głosił właśnie wg nowych metod - telefon, zaczepić przypadkiem kogoś, itd.
Szedł do służby niby ale miał jakieś radyjko czy coś przy okazji do naprawienia w jakimś punkcie.
Do kogośtam zadzwonił, dwie osoby zaczepił.
Tata był tak zniesmaczony, że w ogóle sobie nie policzył tego czasu.
A tamten policzył :)
Ja zawsze się potem śmiałam, że jakby ścisnąć ten miliard godzin, z którego byli co roku tacy dumni, i uczciwie podlczyć czas spędzony na "prawdziwym" głoszeniu, to nie wiadomo, czy by 10 procent ocalało :P


Offline Technolog

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #102 dnia: 09 Wrzesień, 2016, 06:22 »
Mój tato zaczynał głosić w czasach, gdy służbę liczyło się od pierwszych otwartych drzwi.
Może kiedyś tak było, zależy co miejscowe grono ustaliło.
W przed ostatniej książce Zorganizowani jest napisane, że czas liczy się od rozpoczęcia służby do zakończenia ostatniej rozmowy.
Wniosek 1: wszystkie zamknięte = brak rozmów = 0 godzin w służbie.
Wniosek 2: Jedna rozmowa na początku i przez najbliższe 5 godzin nic - 15 minut do raportu.
W najnowszej to jest zmienione, że każdy liczy jak uważa. A i tak nadal znajdzie się ktoś kto na koniec służby spojrzy na zegarek i powie: "No to mamy 55 min". I pozamiatane.


KaiserSoze

  • Gość
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #103 dnia: 09 Wrzesień, 2016, 08:25 »
A tak naprawdę to książki mówią, że liczenie czasu jest sprawą osobistą. Jak mnie na grupowej pytano "o której zaczęliśmy?", to nigdy nie odpowiadałem "my", tylko ewentualnie "ja". Bo co mi do sumienia mego brata?


Offline TomBombadil

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #104 dnia: 09 Wrzesień, 2016, 08:35 »
 A jak był z tobą przychówek i patrzył ci głęboko w oczy? Jeden z nadzieją,że dużo,bo bił rekordy,drugi ,że uczciwie,bo przeżywał fazę świętości? Ta radosna księgowość przysparzała wielu komplikacji rodzinnych.😆