Temat na który można książki pisać (kilka takowych chyba zresztą napisano swoją drogą).
Ostatnimi czasy czytałem ciekawą pozycję pt. "Nie tylko Biblia - historia starożytnego Izraela" (autorstwa Mario Liveraniego, włoskiego profesora archeologii zdaje się). Książka rozprawia się z potopem na zaledwie 3 stronach, ale argumenty prosto w punkt.
Jeżeli nie idziemy za tradycją (jakoby Rodzaju napisał Mojżesz), to pozostaje przyjąć, że cała historia potopu została zapisana gdzieś w okolicach niewoli babilońskiej, baaaaaardzo mocno inspirowana Gilgameszem. Sama konstrukcja jakoby potop zalał "najwyższe szczyty ziemi" zasadniczo średnio pasuje do topografii Izraela i okolicznych rejonów (tereny zwykle równinne czy wręcz nizinne, gdzieniegdzie jakaś wyżyna). Za to idealne pasuje do geografii okolic Eufratu (które tworzą jeden wielki lej, otoczony górami). Oczywiście można by walczyć argumentem, że potop był, a każda kultura opisała go na swój własny sposób, nie inspirując się innymi.
Z zoologicznego punktu widzenia ogólnoświatowy potop jest zjawiskiem niewytłumaczalnym. Pomijam już fakt, że lwy w arce w mgnieniu oka zjadłyby wszystko co parzystokopytne :p
Jak zmieścić 5 mln gatunków na pokładzie jednego statku ? (dużego, fakt, ale nie aż tak dużego). Kreacjoniści uważają, że zwierzęta przed potopem były mniejszej wielkości niż po potopie (taa, szczególnie dinozaury...), i gatunków było mniej, dopiero po opadnięciu wód zaczeły się tworzyć nowe rodzaje zwierząt. Do mnie osobiście takie wyjasnienia nie przemawiają
Temat można ugryźć od każdej strony. Jeżeli potop wydarzył się w istocie w 2300 lat przed Chrystusem, to cywilizacja Egiptu musiała w ogóle tego faktu nie zauważyć, skoro rozwijała się w najlepsze zarówno przed jak i po domniemanej ogólnoświatowej powodzi. Może mieli lepsze parasole...czy coś...