W roku 1934 tak oto pisano o występujących "policjantach duchowych":
„Niejedni (...) objawiają oni życzenie karania niektórych swoich braci.
Szukają u swych braci wad i robią na nich doniesienia, chcąc sprowadzić na nich trudności i ucisk, gdyż pragnęliby widzieć ich upadek. Tacy omieszkują przypomnieć sobie następującą wyraźną i niezmienną regułę Jehowy: »Moja jest pomsta, a ja oddam, mówi Pan«.
Ci, którzy występują jako duchowi policjanci swoich braci, wskutek tego sami często znajdują się w uciemiężeniu i ucisku...” (Aniołowie 1934 s. 60).
Wniosek z tego, że jednak "duchowi policjanci" występowali.
A dziś są tacy czy nie?
Dziś Towarzystwo tak pisze:
*** w81/22 s. 6 ***
W razie popełnienia czynu naprawdę karygodnego do załatwienia sprawy zazwyczaj wyznacza się komitet złożony z trzech starszych.
Nie występują oni po prostu w roli sędziów ani ‛duchowych policjantów’.
Są to pasterze trzody, którzy starają się to potwierdzić swoim podejściem do poszczególnego winowajcy.
*** w75/23 s. 11 ***
Wszyscy starsi powinni sobie zdawać sprawę, w jakim stosunku pozostają do innych braci i sióstr w zborze.
Nie są duchowymi szefami ani też policjantami.
Nie mają obowiązku mieszać się w prywatne życie pozostałych członków zboru,
"Członkowie zboru powinni sobie zdawać sprawę z celu; dla którego istnieje komitet zboru.
Nie należy komitetu uważać za oddział policji duchowej, której najlepiej unikać. To prawda, że nadzorca i dwaj pozostali bracia z komitetu czuwają nad duchową, pomyślnością osób o usposobieniu owiec, powierzonych ich pieczy, ale
nie czynią tego w sposób samowładny czy po dyktatorsku, lecz troskliwie, jak przystało na miłujących pasterzy.
Nie są przecież szefami, lecz sługami." (Strażnica Nr 14, 1968 s. 11).