Jakkolwiek pobyt w religijnej korporacji WTS to dla większości z nas niezbyt miłe przeżycie, to jednak były momenty, dostarczające powodów do śmiechu, zwłaszcza podczas studiów "biblijnych".
Zapraszam do opisywania swoich wspomnień w tym wątku.
Ja zacznę.
Jest połowa lat 90. Działam z ówczesnym młodym sługą pomocniczym. W małym mieście na południu kraju, studiujemy książkę "Wiedza" z pewnym sympatycznym Romem. Gospodarz, imieniem Józef, serdecznie wita nas na poddaszu kamienicy, gdzie mieszka, jest bardzo miły, cały czas się uśmiecha. Czytamy akapit o pierwszym morderstwie na Ziemi, po czym zadajemy retoryczne pytanie: "Kto zabił Abla?" Józef uśmiecha się szeroko, patrzy na nas. On nie wie. Delikatnie ponawiamy pytanie: "Józek, czytaliśmy przed chwilą. Kto zabił Abla?" Gospodarz patrzy na nas szeroko otwartymi oczami. On nie wie. My na to: "Józek, Kain zabił Abla".
Józek wytęża umysł w poszukiwaniu informacji... zastanawia się, mocno myśli, a potem patrzy na nas i zadaje pytanie: "To było w pustyni i w puszczy?"