Jestem psem,który Cię wita.
Współczuję,że przez 30-lat bycia w zborze nie masz przyjaciół,bratniej duszy.
W tej chwili mogę z całą pewnością rzec że w zborze nie mam przyjaciół. Ci za których ich uważałem nimi się nie okazali w "biedzie". Nawet ostatnio miał mój "przyjaciel" odezwać się w sprawie spotkania na luźnej towarzyskiej stopie i cisza. Ja rozumiem że każdy może byc zalatany, ale w końcu są dni w tym świecie gdy do roboty się nie chodzi, do Galerii handlowej też nie bo zamknięta, a i rodzinę najbliższą równiez się widziało, więc cóz stoi na przeszkodzie? No właśnie....
Na takich przyjaciół to ja kładę lagę.
Dziś zakończył się cudowny tydzień służby z NO w moim zborze i co? I po raz kolejny zapewne NO sprawdzał czy h i PLN sie mu zgadzają. Bo z czym do mnie przyjdą? Z broszurą Wróć do Jehowy? Z zaproszeniem na nudne do wyrzygania zebranie gdzie większość doznaje podniety od lat przeżutą i bezsmakową papką duchową?
Kiedyś w TSSK jak przygotowywałem przemówienia to naprawde musiałem wysilić szare komórki nawet w dobie JW Library, a teraz to nawet nie wiem bo mnie na takowym zebraniu jeszcze nie było.
Albo kongresy poza obiektami JW... Porządkowi to w większości lebiody bez jaj. On nie umie podjac męskiej decyzji, musi skontaktować się ze swoim przełozonym od porządkowych ( szkoda że nie z Warwick), a jak ten ich szef przychodzi i mówię mu: jesteś facet to podejmij męską konkretną decyzję bo czas leci a ty trzymasz miejsca dla niepełnosprawnych ( ok. 30 miejsc) których będzie jak na lekarstwo, a ja muszę posadzić na obiekcie rodzinę. W końcu uległ bo zrobiłem awanturę i co? 1 (słownie jeden) niepełnosprawny na wózku przyjechał z opiekunem. Żenada.
Albo jak idziesz korytarzem i te roześmiane i nie mające względu na innych grupki braci i sióstr stojące i wesoło rozprawiające w przejsciu, a obok nich lub wręcz z nimi porządkowy. Kiedyś tylko głośno ryknąłem PRZEPRASZAM i dawaj wózkiem dziecięcym wprost na nich. Miałem totalnie w tyle czy komukolwiek przejechałem po świezo wypastowanych bucikach.
Kiedyś jeden z takich nadgorliwych porządkowych zwrócił uwagę rodzicowi, którego dziecko ze zmęczenia już nie dawało rady i zwyczajnie płakało. Rodzic robił co mógł, lecz bez rezultatu.
Porządkowy zapytał: Nie mógłbys bracie jakoś uciszyć tego dziecka?
- Mógłbym. Masz młotek gumowy przy sobie? Dam mu(dziecku) raz porządnie to sie zamknie.
Porządkowy: - No co ty bracie!
Rodzic:- Masz dzieci?
Porządkowy: - Yyyy nie.
Rodzic: - To bądz tak miły i nie wtrącaj się, bo nie pomagasz.