Staram się cieszyć. Wychodzę z założenia że pragnę by moje dzieci miały szczęśliwą matkę, by mąż miał uśmiechniętą kobietę.
Żyję jak za dni Noego na co powołują się wiecznie ŚJ. Pragnę cieszyć się życiem i chwalić Boga i Jezusa.
Jarzmo ma być przyjemne a to jest możliwe tylko poza ugrupowaniem religijnym.
Zaznaczam że nie chce ich oceniać negatywnie choć wspomnienia są takie a nie inne a wnioski nasuwają się same. Jestem jednak byłym ŚJ. Wierzyłam mniej lub bardziej w ich zasady wymyślone na potrzeby tłumu. Życzę im jak najlepiej.
Jednak teraz czuję co to życie. Jak każdy z was oddycham pełną piersią.
Każda wasza historia wzbudza refleksie i niedowierzanie jak w religii gdzie miłość jest na pierwszym miejscu jej nie ma