Wczoraj odwiedził mnie sąsiad, który zjechał na Święta do domu. Otworzył skrzynkę z pocztą, a tam wśród swojej korespondencjo znalazł także list adresowany do mnie. Przyszedł i powiedział, że ma dla mnie prezent, podał mi odręcznie adresowaną kopertę.
Charakter pisma nic mi nie mówił, zaraz jak wyszedł otworzyłam kopertę, a tam w nagłówku grzecznościowe..witam.
Choć jakbym miała się czepiać, powinno być dzień dobry. I już po pierwszym zdaniu wiedziałam kto do mnie pisze, nie abym poznała osobę, ale jej światopogląd, to jakiś śJ. Były typowe zwroty, czas jest krótki, nadejdzie jak złodziej w nocy, nikt nie zna dnia ani godziny. I coś nowego, abym nie łudziła się, że jakiś starszy pan z Watykanu, jest łącznikiem z Bogiem, pamiętaj że to religia fałszywa. Jeszcze kilka dyżurnych sloganów i zaproszenie na pamiątkę.
I to jakoś nie zrobiło na mnie wrażenie, ale już sama końcówka wprawiła mnie w lekkie osłupienie.
,,Jeśli chcesz mnie uszczęśliwić, przyjdź na Pamiątkę.. tu data , godzina i adres. ''
Dorota .....
Czyli córka mojej siostry. Ścięło mnie z nóg, ponad dziesięć lat milczenia, a tu nagle takie zaproszenie. Może faktycznie czas jest krótki, że sobie o mnie przypomnieli, a może chciała zapunktować, przypomniała sobie, że kiedyś miałam do niej słabość i postanowiła to wykorzystać?
Bardzo możliwe, tylko dziewczę nie wie o tym, że dawno temu wyzbyłam się słabości do niej, a granie na moich emocjach jej szczęściem, też na mnie nie działa.
Miałam nie pisać nic, dać sobie spokój, ale przespałam się z tym i uznałam, że kulturalny człowiek odpowiada, grzeczność tego wymaga, a napisałam tak:
Dzień dobry
Miło mi, że sobie o mnie przypomniałaś i pamiętasz o tym, że kiedyś bym dla Ciebie zrobiła wszystko.
Jenak czas płynie, a ludzie się zmieniają i ich priorytety również.
Mam nadzieję, że jesteś zdrowa, Twoja rodzina też, macie co jeść i w co się ubrać, a więc do szczęścia nic Ci więcej nie potrzeba.
Co do starszego Pana, bądź spokojna. Ani jeden z Watykanu, ani siedmiu z Warwick nie są w stanie mnie do siebie przekonać. Doskonale pamiętam słowa z Mateusza 7 :15.
Na koniec się podpisałam z imienia i nazwiska, bo jakoś inaczej nie było sensu.Ciocią się nie czuję, zwroty twoja, kochająca też byłyby oszustwem. Zaadresowałam, nakleiłam znaczek, po obiedzie poszłam na spacer i wrzuciłam do skrzynki. Teraz tak na spokojnie analizując sobie ten list dochodzę do wniosku, że ich nie interesuję ja jako ja, ale ja jako świadek. I to otwiera, albo zamyka wszystkie furki, a raczej ,,serca''.