Uczciwość jest cnotą, która dużo kosztuje
Basia ma około czterdziestu lat, od dziesiątego roku życia, chodziła z rodzicami na zebrania. Po około roku najpierw ojciec, później matka przestali być Katolikami, a stali się śJ.
Ojciec jako wzięty fachowiec stał się '' przyjacielem'' wielu braci, a najbardziej tych, którzy chcieli skorzystać z jego usług. Zapraszali ich do siebie, dawali Basi drobne prezenty. A tata jak na dobrego brata przystało, robił za półdarmo, a i to go jeszcze urywano.
Dziś Basia jako dorosła kobieta mówi.. taki fachowiec powinien dobrze stać materialnie, a jego rodzinnie nie powinno na nic brakować. A my wiązaliśmy ledwo koniec z końcem, ja donosiłam ubrania po siostrze, a ona też nie miała specjalnie fajnych rzeczy.
Kiedyś słyszała, jak brat ojca zarzucał mu, że jest głupi. Robił dobrze, sumiennie się rozliczał, a więc niech doceniają, a nie każą ci robić za grosze. Wtedy tata z mamą, mówili, że to bracia, że trzeba sobie pomagać itp.
Kiedyś poszedł na dużą robotę, działał tam dwa tygodnie. Dość, że wycenił to o połowę mniej, to go jeszcze braciszek urwał. Obiecał kasę przynieść za dwa dni, czas płynął, a jego nie było widać. Kiedy po miesiącu, ojciec się upomniał, ten go wyśmiał..przecież ci zapłaciłem.
Mężczyznę, ścięło z nóg. Jak, gdzie, kiedy? Wywiązała się pyskówka, a później spór został przejęty przez starszych. Słowo przeciwko słowu. Jak to wyglądało, nie trudno się domyślić.
Koniec był taki, starsi skwitowali..ty bracie jesteś jednym z nas od trzech lat, a brat Waldemar od dwudziestu. Sam widzisz, na czyją korzyść szala się przechyla.
Nie wierzył w to, co słyszał, spojrzał na swojego przeciwnika. Jego mina mówiła jedno, tryumfował i to bardzo. Wstał i postanowił wyjść bez słowa, tuż za drzwiami pomyślał..jak on może kłamać w żywe oczy i przy tym powołuje się na Boga? W jednej chwili zwrócił i mówi do Waldemara..może twój Jehowa jest ślepy, ale Bóg nie i walną go między oczy.
Przyszedł do domu i powiedział, że więcej na żadne zebranie nie pójdzie.
Basia, jej siostra i mama chodziły, a tata zostawał w domu. Kilka raz starsi rozmawiali z mamą, próbowali się spotkać z tatą, ale on się nie zgadzał. Nie wierzył im, uważał, że są stronniczy i nie mają prawa go oceniać, skoro wyznają takie zasady.
W domu atmosfera była nie do zniesienia, rodzice się kłócili, ojciec wychodził z domu trzaskając drzwiami. Tematem dyżurnym był armagedon i że przez niego ( ojca) zginie cała rodzina.
Basia bardzo źle wspomina ten okres, dużo płakała, bała się, że naprawdę wszyscy umrą. A najbardziej bała się, że w tym armagedonie, ona się gdzieś zapodzieje i będzie umierać sama. Ta wizja prześladowała ją we dnie i w nocy.
Pewnego dnia po powrocie z zebrania zastały w domu..