I bywa, że obłuda przyrasta do twarzy cd.. Artur, nie był zbyt dobrym kandydatem na oferowane stanowiska, koledzy Łukasza odrzucili jego CV zaraz na początku. Jednak on miał inne zdanie na temat jego zatrudnienia. Może nie jest zbyt dobry, ale przyjmujemy go...powiedział stanowczo. Na pytania...dlaczego akurat jego, są lepsi i ich odrzucamy, a temu jeszcze daje taką wygórowaną pensję? Uśmiechnął się szelmowsko i nie wdając się zbytnio w dyskusję powiedział...osobiste porachunki.
Jeszcze bardziej niż kompani Łukasza, zaskoczony był sam kandydat. Nasz bohater się tylko zastanawiał, czy stawka jaką mu zaoferował jest dość dobra, aby go skusić do pracy z odstępcą? Artur był pewien, że dawny znajomy go odrzuci w akcie zemsty.Gdy wszyscy kandydaci spotkani się pierwszego dnia w sali odpraw, Artur zaszył się na samym końcu, gdzie go było mało widać. Łukasz robiąc wprowadzenie, początkowo krążył po sali, jednak później stanął sobie na końcu prawie zaraz za swoim znajomym. Mówił spokojnie i na temat, choć nie było żadnych wycieczek personalnych, mężczyzna wiercił się na krześle jakby go posadzono na mrowisku. Trochę go to bawiło, ale nie miał zamiaru ułatwiać mu życia.
Cały czas był pod jego kierownictwem, to Łukasz decydował co i gdzie będzie robił, mimo że kiedyś byli po imieniu, teraz zwracał się do niego na pan.
Artur raz zwrócił się po imieniu, ale ten nie zareagował, dalej był konsekwentny.
Ani razu nie dał mu odczuć, że ma żal, że chce się zemścić, albo uprzykrzać życie, wręcz przeciwnie był bardzo miły, a zarazem obojętny na wszelkie zagadywania.
Gdy nawet Artur próbował nawiązać coś do dawnych czasów, Łukasz był głuchy, nie podejmował tematu.
Pewnego dnia, Artur wszedł do jego pokoju i powiedział zdecydowanie...daj mi w mordę i będziemy kwita, bo już mi się chce rzygać od tej twojej dobroci. Na co usłyszał...nie, nie dam ci w mordę, bo wtedy byłoby dwa do zera. I znów się słodko uśmiechnął.
Następnego dnia mężczyzna dał propozycję, o przeniesienie go na inny dział, na co nie dostał zgody, a więc złożył wypowiedzenie, którego Łukasz się spodziewał.
Wiedział, że wolałby aby go dręczył, uprzykrzał mu życie, a ten mógł mówić jak to cierpi w imię Jehowy i jacy to odstępcy są podli.
Gdy rozmawialiśmy o całej tej historii, zapytał mnie...ale powiedz, dlaczego nie chciał robić, przecież naprawdę nie miał źle? Zaczęłam się śmiać...oj Łukasz, Łukasz, a to ty nie wiesz, że kota na śmierć można zagłaskać?
Prawda jest taka, że zdecydowanie lepiej im gdy mogą się uważać za męczenników, przecież Jezus im to przepowiedział ( dyżurny tekst). A gdy ktoś nie ma się czego przyczepić, podwija kitę i ucieka.
Nikt się nie dowiedział, że Artur pracował z Łukaszem, nie wiadomo bał się przyznać do pracy u odstępcy, czy szkoda mu było kasy jaką tam miał?
Jedno jest pewne, Łukasz możesz być z siebie dumny, jesteś gość. Choć nie ukrywam, że trochę upierdliwy.