Nie chodzi o mnie. Każdego porządnego ŚJ zgorszy okładka do Epica. Jeśli do Chronicles nie zgorszy, to niech puszczają sobie z Chronicles. Ale puścili z Epica. Twój tok rozumowania jest dziwny - jeśli znajdę JEDNĄ niegorszącą okładkę spośród wszystkich płyt danego zespołu to znaczy, że wszystkie okładki są ok. Otóż nie - dla ŚJ nie wszystkie okładki są do zaakceptowania.
Sprawa jest prosta - użyli muzyki zespołu z płyty, na widok której każdy 'rasowy' ŚJ, wyuczony przez nich, na pewno nie zdecydował się słuchać takiej muzyki. I pewnie przez jedną okładkę ten margines nie słuchania rozszerzyłby na cały zespół, a nie odwrotnie.
Ależ chodzi i o ciebie. To, że nie jesteście już SJ nie oznacza, że wasza krytyka okładki do EPICA nie opiera się już o żaden system wartości. Wszak musi, jeśli ma być wiarygodna. Zrobiłem test przedstawiając wam okładkę z albumu do Chronicles, najbardziej podobną okładkę do EPICA z całego repertuaru Audiomachine i nagle okazało się, że to, czym kierowała się wasza krytyka stało się nagle jakieś takie ubezwłasnowolnione, a tym samym niewiarygodne, sfabrykowane na potrzeby samych w sobie zarzutów względem WTS. Czy zatem, @Gorszycielu zgorszysz się tą okładką dopiero, gdy WTS wykorzysta jakiś utwór z tego albumu? Owszem, będziesz o tym śpiewał w jednym chórze z pozostałymi krytykami. Jaką jednak będzie miało to wartość moralną? Żadną. I dlatego twierdzę, że jesteś ubezwłasnowolniony w swej krytyce... a może się mylę? Jak ocenił byś okładkę do Chronicles? Tak samo jak do EPICA?
Co do praw autorskich to nie ma sensu z Tobą dyskutować, bo nie masz wiedzy w tym temacie. Poczytaj ustawę i komentarz do niej i najlepiej idź na kurs na jakiś uniwersytet z zakresu języka i logiki prawniczej to wtedy pogadamy.
No, ale ja nie muszę być po uniwersytecie z zakresu prawa, aby się w zakresie owego zorientować, że traktujesz jego zapisy niczym zawartość betoniarki, a swoją własną interpretację traktujesz jak argument, sugestywnie podsuwając jako oficjalną wykładnię prawa w tym zakresie.
I tak na przykład cytujesz art. 34 tej ustawy odnoszący się do
granic dozwolonego użytku takiego utworu w którym jasno jest powiedziane, że twórcy nie należy się wynagrodzenie. Uważasz, że Audiomachine nie należy się z tytułu wykorzystania w produkcji WTS żadne wynagrodzenie?
Kolejny myk z twojej strony to podsunięcie art.115 z sugestią, że utworem w omawianej przez nas kongresowej sytuacji jest utwór Audiomachine. Tyle, że tak nie jest, gdyż utworem tam odtwarzanym była produkcja WTS. Innymi słowy stosujesz art.34 i 115 do produkcji, która rozumiana jako samodzielny utwór Audiomachine nie była tam prezentowana. Wszak cytowałem...
Cytat:
http://www.parismusic.com.pl/doradztwo-muzyczne,2,pl.html"
Szukasz ilustracji dźwiękowej do swojej produkcji?"
To WTS szukał ilustracji dźwiękowej do swojej produkcji czy też Audiomachine szukało miejsca do zaprezentowania swojej i akurat znalazło na kongresie SJ? I w taki to oto sposób dosypujesz łopatą do betoniarki art. 43, aby zasugerować, że chodzi w nim o art. 16, tyle że art. 16 definiuje do czego twórca ma prawo, a art. 43 i jego kontekst sugeruje "jeżeli umowa nie stanowi inaczej".
Kolejny myk, to cytowanie polskiej ustawy i stosowanie jej tak, jakby produkcja WTS powstała pod jej jurysdykcją. Otóż nie i licencja również nie. Filmu nie robił Nadarzyn a Audiomachine, z tego co przeglądałem znanych mi kilku dystrybutorów, nie ma przedstawicielstwa na Polskę. Innymi słowy Brooklyn zrobił deal, Nadarzyn w ramach działań statutowych przedstawił program a ty, chociaż byłbyś marszałkiem sejmu wywijającym takimi czy innymi artykułami z ustawy, nie możesz wtrącać się w zawartość takiej umowy a tym samym narzucać łamania jej postanowień tylko dlatego, że ci się wydaje, że uprawnia cię do tego art. 16. Najwyraźniej w tym wszystkim pewnych rzeczy nie rozumiesz, skoro do kongresowej produkcji zastosowałeś art. 34 pozbawiając Audiomachine wynagrodzenia oraz swoim tekstem...
Cytat:
https://swiadkowiejehowywpolsce.org/index.php?topic=2907.msg51975#msg51975Gorszyciel"
Licencja nie daje Ci prawa do zawłaszczania autorstwa i jedynym wyjątkiem jest reklama - przywołana przez Ciebie."
...pozbawiłeś kasy twórców i dystrybutorów podkładów muzycznych produkowanych pod licencje dla na przykład spotów reklamowych. Po prostu, w twej interpretacji prawa, TV i Radio, najwięksi klienci podkładów dźwiękowych na licencję, mogą sobie brać od twórców i dystrybutorów muzę zawłaszczając ją, jakby była bezpańska i kręcić na tym lody bez ponoszenia żadnych kosztów. Brawo...
Powiem tylko jedno:
jeśli robisz film i chcesz kupić ode mnie muzykę do niego, to jasne jest, że na napisach końcowych jesteś zobowiązany podać moje imię i nazwisko / nazwę mojego zespołu i tytuł wykorzystanego utworu.
Jeśli robię film, to nie chcę muzyki od ciebie ot kupić, bo już masz gotowca na sprzedaż, tylko chcę, abyś ja specjalnie dla mojego filmu skomponował. To czyni pewna różnicę, gdyż czyni cię współtwórcą i masz wówczas jak najbardziej prawa do wymalowania dużymi literami twojego nazwiska w napisach takiej produkcji. Co jednak, gdy korzystasz z już gotowego pomysłu, który nie był dedykowany tej konkretnej produkcji a jest stworzony z myślą o zwykłym handlu - licencji? Podam ci przykład. Film "Piraci z Karaibów" zna kazdy, powiedzmy. Muzę również. Dużymi literami napisane jest "
Music Composed by Hans Zimmer". Pomysł jednak nie jest tak do końca jego autorstwa. Jeszcze jakiś czas temu, gdy chodziło im o rozgłos którego dziś już nie potrzebują, na oficjalnej stronie Two Steps From Hell, czyli firmy jak Audiomachine, było napisane, że mieli przyjemność pracować z Zimmerem nad muzyką do tego filmu. Dzisiaj po przebudowie strony po tej informacjo są już tylko szczątki...
Cytat:
http://www.twostepsfromhell.com/page28/index.html"
Living in Los Angeles gives me amazing opportunities to work with talented artists and I have worked with Hans Zimmer (...)"
Czy w napisach końcowych filmu obok Zimmera uwzględniono Two Steps From Hell? Nie, gdyż Zimmer im zapłacił za coś w formie powiedzmy licencji i miał dzięki temu prawo firmować ich pomysł swoim nazwiskiem. Tak to działa i chociażbyś zamachał się na śmierć wywijając atr. 16 ustawy, polski dystrybutor filmu nie miał prawa ingerować w umowę tych dwóch panów narzucając umieszczenie w napisach końcowych filmu nazwiska Nick Phoenix. Proste jak drut.
W trailerze nie musisz tego robić, bo zrobisz w filmie (o którym trailer mówi).
A mógłbyś podać przykład filmu w którym w napisach końcowych umieszczono informację definiującą utwór i autora muzyki do trailera tego filmu?
Jeśli byś nie podał mojego nazwiska, to widz automatycznie jest zobowiązany domniemywać, że autorem muzyki jest także twórca filmu. I ta sytuacja stoi w sprzeczności z moimi do muzyki prawami autorskimi osobistymi i przywłaszczasz sobie w ten sposób autorstwo utworu, którego autorem nie jesteś. Nie da się wykupić licencji na autorstwo (autorskie prawo osobiste), a tylko na autorskie prawa majątkowe (robienie na tym kasy). Gdyby można było taką licencję wykupić, jak Ty twierdzisz, że autora ujawniać nie trzeba by było (a nie ujawnienie w domniemaniu sugeruje autora innego niż jest naprawdę; zresztą na koniec filmiku pojawia się logo JW.ORG, więc podpisują się pod wszystkim oni i NIKT INNY), to istotnie można byłoby od Różewicza kupić wiersz i się nad / pod nim własnym nazwiskiem podpisać.
A nie przyszło ci do głowy, że te wszystkie afery, jakie w taki czy inny sposób nimi były, lub były na take stylizowane, dały WTS na tyle do myślenia, żeby nie bawić się w łamanie prawa narażając na takie oskarżenia, jakie wysuwasz? A przecież nie są to oskarżenia na podstawie faktów, a jedynie twojej interpretacji wobec której podałem kilka przykładów argumentując, że owa interpretacja mija się ze stanem rzeczywistym.