Chciałam coś napisać, potem się wycofałam, ale to we mnie siedzi, więc jednak napiszę ;[
Miałam ze 12-13 lat gdy w podobnych okolicznościach zostałam napadnięta. Środek miasta, wczesny wieczór... Nie było piwnicy. Był za to wiadukt, a poniżej tory kolejowe. I na szczęście była moja mama. Facet złapał mnie tak, że nie miałam jak się nawet ruszyć, nie mówiąc o samoobronie. I to tylko dzięki mamie nic mi się nie stało, bo sama nie wiem jak i skąd, dostała dzikiej energii i mnie obroniła. Gdyby nie ona, pewno skończyłabym na tych torach ;(
Po latach przeczytałam w Paście, że ofiara gwałtu ma opowiedzieć wszystko ze szczegółami i udowodnić, że się broniła i że tego nie chciała.
Paście, czy tam Zważajcie, już nie pamiętam, czytałam z babskiej ciekawości. Wtedy nie miałam żadnych myśli o odejściu, o tym, że może być coś złego w wts. Jednak ten fragment utkwił w mojej głowie na długo i to tak mocno, że to on stał się początkiem mojego końca.
Drugim gwoździem do trumny wts było traktowanie niedoszłych samobójców.
Jak już pisałam kilka razy na forum, każdy ma swój punkt, swoją "aferę pedofilską". Na jednych działa zmienność nauk, na innych odczłowieczenie nauk.
Z natury nie życzę nikomu źle, ale takim "Sławomirom" naprawdę przydałby się "incydent", w którym mogliby czekać na Pana... z psem.