Eeee, to ja to inaczej rozumiałam.
Można i trzeba czytać Biblię i rozmyślać nad treścią. Często podawano pytania, które miały być pomocne, np. co dany fragment mówi o Bogu, jak go wykorzystać w służbie i w życiu codziennym, jak wpływa na moje życie.
Po to jest program czytania Biblii. Po to w kalendarzach zaznaczali nam, co mamy w danym tygodniu przeczytać, po to co tydzień na zebraniach podawali, z którego fragmentu mamy przynieść ciekawe myśli.
Nie spotkałam się nigdy i nigdzie z zaleceniem, by nie czytać Biblii.
Na pewno jednak był stanowczy list by zaprzestać spotykania się i wspólnego przygotowywania się do zebrań. Nie wiem czy często, ale spotykałam się z przypadkami takich spotkań. Nigdy nie byłam ich entuzjastką. Kiedyś jeden raz spotkałam się z dwiema koleżankami, żeby przygotować się do strażnicy. Każda z nas miała inny styl, inaczej analizowała, inaczej myślała. Strasznie mnie to zmęczyło. Więcej nie poszłam.
Ze 3-4 lata temu słyszałam o siostrze, która strasznie była zawiedziona zakazem. Pracowała za granicą wśród innych Polek i one się tam spotykały i robiły sobie zebranie. No cel szczytny, tylko musiało to nieźle wyglądać. Potrafię sobie wyobrazić, że pozostawione sobie kobity, bez nadzoru starszyzny (choć były i żony starszych) mogły dochodzić do niewygodnych wniosków.