jestem człowiekiem z zewnątrz, starałem się wykazywać maksimum dobrej woli i wysiłku, żeby utrzymywać pozytywne nastawienie i zaufanie w Boże intencje świadków. Po kolejnych kontaktach z nimi i studium żółtej książeczki zaczyna do mnie dochodzić, że formacja duchowa, którą mi oferują ma niewiele wspólnego z ewangelizacją ani tym bardziej z dawaniem świadectwa o działaniu Boga w życiu. Spotkania przypominają raczej prezentacje marketingowe, gdzie telemarketerzy chcą mi przedstawić produkt z celem jego sprzedaży. Nasiadówy w zborze ryją beret, widzę zbiorowisko sztucznie zaprogramowanych cyborgów. Oni wszyscy są jakoś podobni do siebie, ale w zły sposób podobni. Jest tam coś, co mnie odpycha, tak jak dwa magnesy z tym znakiem. Po spotkaniach mam odczucie, że czynią mnie on smutniejszym. W takiej formie kontaktów nie odnajduję ani serca, ani ducha, ani człowieczeństwa. Nie wiem, do kogo chcą trafić z takim przekazem, bo mnie on nie przekonuje - mimo, że naprawdę usiłowałem widzieć ich przez różowe okulary. Życie jest ciężkie, życie jest próbą od Boga, ale chyba nie jestem aż takim desperatem, żeby tam się pchać. Instynktownie czuję, że zapłaciłbym zbyt wysoką cenę, gdybym się tam zaangażował. Mam wspomnienia, próbuję znajdywać Drogę do Boga i nią iść
Fajnie, że się podzieliłeś swoimi odczuciami jako osoba z zewnątrz. Ja jestem formalnie osobą wewnątrz, więc nie mam już obiektywnego spojrzenia na zbór.
Mnie do Świadków przyciągnęły nauki, które były mi pokazywane w Biblii (mam na myśli te nauki, które rzeczywiście są potwierdzone biblijnie, a nie "proroctwa" i nowe światła). Do Świadków nie przyciągnęła mnie ich miłość, bo wcale tej miłości w zborze nie dostrzegałam. Wszyscy równo mnie olewali z tego zboru. Zresztą to był nieciekawy zbór.
Chyba byłam krótko po chrzcie, jak zwierzyłam się jednemu starszemu, że ja się źle czuję w tym zborze. Że ludzie w nim wydają się być obcy wobec siebie i że wzajemnie się sobą nie interesują. A oprócz tego rządził tam twardą ręką starszy zboru (jednocześnie w sędziwym wieku), który uważał się za jedynego przewodnika w tym zborze (na zebraniu potrafił prowadzić kilka punktów pod rząd, a innych starszych odsuwał od "przywilejów").
A ten brat mi odpowiedział, że wszystko się zmieni w zborze dopiero wtedy, gdy ten dyktator umrze. Nie pocieszyło mnie to wcale.
Dopiero w kolejnym zborze, czyli po kilku latach, gdy byłam już zniechęcona, trafiłam do fajniejszego zboru.
Jakoś nigdy mi to nie pasowało, że zbór niby chrześcijański, a ludzie wyprani są z wzajemnych uczuć wobec siebie (oczywiście były też grupki osób, które się ze sobą trzymały, ale pozostałych członkow zboru już nie zauważali).
A jeśli chodzi o te cyborgi. To naprawdę jest przerażające, gdy rozmawiam z kimś ze zboru, a on wyrzuca z siebie utarte frazesy ze Strażnic i Zgromadzeń. Każdy mówi to samo jak zaprogramowany.
Nawet zrobilismy z mężem taki eksperyment i z kilkoma osobami poruszyliśmy temat wykształcenia. I okazało się, że wszyscy podają te same argumenty przeciwko zdobywaniu wykształcenia. A ten najważniejszy argument był taki, że ludzie jak się wykształcą, to się zaczynają wymądrzać.
A my odpowiadaliśmy wtedy, że znamy takich Świadków, co wykształceni nie są, a zachowują się i wypowiadają tak jakby pozjadali wszystkie rozumy.
No więc zaczynasz z kimś dialog i od razu wiesz co ta osoba Ci odpowie. Zero własnego myślenia. To samo widać też na studium Strażnicy - 90 procent ludzi odpowiadając na pytanie po prostu streszcza akapit. Tylko nieliczni dodają jakieś myśli od siebie.
Już wiele lat temu zastanawiałam się nad taką kwestią czy ja potrafiłabym odpowiedzieć na pytanie ze Strażnicy albo z NSK (Nasza Służba Królestwa - używana do 2015 r.), gdyby nie było na nie odpowiedzi w akapicie. I uznałam, że nie potrafiłabym odpowiedzieć. A dlaczego? To proste. Bo pytanie może np. brzmieć: "Jak nam pomaga Jehowa?". To pytanie szerokie i każdy mógł by powiedzieć coś od siebie. Ale nie powie, bo w akapicie zwrócono uwagę tylko na jakiś aspekt życia Świadków, np. głoszenie. I wtedy wskazuje się na to, że Jehowa pomaga nam w głoszeniu.
No to jest bez sensu, że chcąc udzielić komentarza MUSISZ dostosować się do odpowiedzi w akapicie!
I tak produkują się owe cyborgi mówiące i myślące według CK.
Widzę pitekantrop, ze poszukujesz szczerze Boga i prawdy. Ja na dzień dzisiejszy wiem, że u ŚJ prawdy nie znajdziesz. Przekonałam się o tym na własnej skórze.