Ledwo wysłuchałam, "To mój wybór, mój cel" śpiewane, bo przecież trzeba śpiewać pieśni, na chama wpierają w te dzieci, że chcą być pionierami. A jak nie chcą to co?
Nie wiem jak Wy, ale ja jak zaczynałam się budzić, miałam może z 15-16 lat, to gdy w pieśnie było coś, z czym się nie zgadzałam, to nie śpiewałam tego fragmentu, gdy nie zgadzałam się z treścią modlitwy, to nie mówiłam "amen". Potem jak mi się coś nie podobało w strasznicy to śmiałam się pod nosem, ledwo powstrzymując. A potem przestałam chodzić na zebrania
Swoją drogą, może Jehowa jednak zsyła tym pionierom mannę z nieba? Bez pracy, ale na krewetki to je stać!
A jak przychodzi co do czego, to znałam taką jedną pionierkę stałą, pracowała 8h, wróciła do domu, 10min by zjeść byle co i już do służby na 5h, a jak wróciła to studium osobiste. Dziwne, nie było krewetek i koktajli... Może za mało się jednak starała?