Od -nowa jestem zażenowany postawą tych starszych.Jako były starszy nie wyobrażam sobie zadawania tego typu pytań.Czynienie zarzutu z obecności w domu bądź nie .Zarzutu odstępstwa nie stawia się z dnia na dzień to trwa ,często prosi się takie osoby by przemyślały jeszcze raz to z czym się nie zgadzają ,żeby poczekały na Jehowę a wszystko się wyjaśni.Poza tym komentowanie wypowiedzi głosiciela podczas wizyty pasterskiej pachnie to odstępstwem to totalna głupota albo stwierdzenie podczas komitetu ,że to jest grzech przeciwko duchowi .Jednym słowem to są w najgorszym wydaniu pastuchy.
Co do "zarzutu obecności w domu lub nie",czyli skorzystania z pomocy po operacji i dalej, podczas , gdy mąż zaślepiony czynnym uczestniczeniem w życiu zborowym, starszy powiedział " że oczekują zerwania tej znajomości" oraz "PAMIĘTAJ, MY ZAWSZE MOŻEMY ICH NAMIERZYĆ, GDZIE MIESZKAJĄ".
Ale po co namierzać obcych im ludzi? To jakaś patologia. To ja się pytam, czy ja miałam się bać? Wić się z poczucia winy, że znalazły się się osoby, które po odmówieniu pomocy przez pogotowie ratunkowe, dowiezli mnie nocą do szpitala na operację, ratując mi życie, mam powiedzieć dziękuję, nie znam Was? Toż to przeczy naturalnemu odruchowi ludzkiej wdzięczności.
Cały ten bałagan mam już za sobą.
Gdy podałam przykład pewnej siostry, która podróżuje po świecie bez męża, widziałam jak się nakręcali, aby coś z tym zrobić, jak im to nie pasowało, no bo przecież nie są w stanie kontrolować rozwoju sytuacji, a powinni dbać o szczelność i hermetyczność zboru, inaczej "czystość zboru." To jest "chore."
Postawy tych starszych w obliczu złożonych problemów, działają na mnie skrajnie negatywnie, nie potwierdzę w moim odczuciu, że "są wykwalifikowani do pasienia trzody Bożej", robią więcej szkody, niż pożytku, przecież oni też ponoszą odpowiedzialność za swoje zachowania i słowa.