Ale to było w tekście Strażnicy czy w nadinterpretacjach w wypowiedziach zgłaszających się? Pierwsze słyszę o takiej bredni.
To nie brednia, to fakt.
Miał miejsce w moim zborze.
I to była nadinterpretacja.
Brat Starszy bardzo wymownie podkreślił zasadę 'pobierajcie się w Panu' jako starszak - osoba która się tego dopuściła, a choćby jej małżonek poznał prawdę to i tak będzie odpowiadała przed samym Jehową.
Koniec. Kropka. Normalnie grzech przeciwko Duchowi Świętemu.
Podobny pogląd prezentował też NO.
Na wizycie pasterskiej, podczas której miał mnie pokrzepić, wesprzeć ciepłym słowem,
pochwalić za wysiłek i trud jaki wkładam w służbie, w pomocy słabym braciom,
to on mnie bezczelnie rozliczał z przeszłości, jakbym była czarną owcą w zborze, którą trzeba solidnie zganić i zbesztać!!
Zero szacunku, zero miłosierdzia!
I do tego ten błazeński ton!
On tak mnie wkurzył, że mało nie wyleciał z mojego domu.
Miał szczęście, bo pojawił się mój małżonek i jakoś załagodził sytuacje [widział mój dziki wzrok],
po czym wyszedł ze starszym, bo 40 minut minęło.
Po tej fantastycznej wizycie całą noc nie spałam
Poszłam na niedzielne zebranie i powiedziałam starszemu,
żeby mnie nigdy więcej nie uwzględniał w grafiku wizyt pasterskich.
To była ostatnia, która mnie zdołowała i NIGDY więcej nie pozwolę,
aby młody szczun [dosłownie] który życia nie zna,
nigdy nie pracował na swoje utrzymanie,
dzieci nie wychował, mnie rozliczał, a co to ja jestem?
zabiłam kogoś czy co? Jako chrześcijanka nie zasługuje ani na jedno miłe słowo?
Ja sobie takich wizyt nie życzę!!!
Brat patrzył i gooopio się uśmiechał,
próbował jakoś z tej sytuacji wybrnąć.
Od tamtej pory wizyta NO mi lotto.