A ja spróbuję jakoś ostatecznie wyjaśnić, o co mi chodziło. Uważam, że wyższe wykształcenie nie jest magiczną różdżką i nie zmienia ot tak człowieka na lepsze tylko dlatego, że ten się wyedukował, ale może być asumptem, który spowoduje dobrą zmianę. Lecz do tego potrzebny jest jeszcze jakiś składnik, a może i nawet i składniki. Przede wszystkim chęć zmiany na lepsze oraz uczciwość intelektualna.
To trochę tak, jak z czytaniem literatury pięknej. Powinna być czytana, być może nawet i konsumowana już od najmłodszych lat. W późniejszym wieku jednak, jeżeli człowiek nie jest wrażliwy i nieoczytany z tym rodzajem literatury to ona sam już go nie zmieni. Może mu się nawet wydać dziwna i niepotrzebna. Zbyt nieekonomiczna.
A tak poza tym to oczywiście uważam, że warto mieć wykształcenie potwierdzone świadectwem jakiejś instytucji. Bo i w takich czasach żyjemy. Jak to pisał Myśliwski w "Traktacie o łuskaniu faosli"?: "Jeżeli człowiek nie posiada aktu narodzin to nikt mu nie uwierzy, że się narodził". Coś w tą (tę? - to efekt mojego braku wykształcenia) deseń.