Zawsze mnie zastanawiało, czy te osoby naprawdę to czują.
Z tą rezygnacją z dobrej pracy i wybranie gorszej, czyli trudniejszej i za mniejsze pieniądze, ale dającej więcej czasu "na sprawy Królestwa", to zasada jest chyba podobna również w innych dziedzinach. To dotyczy również rezygnacji ze studiów, rezygnacji z posiadania dzieci, rezygnacji z zakupu mieszkania (kosztem np. wiecznego wynajmowania) itd.
Z mojego doświadczenia i moich obserwacji: wszystkie te osoby które tak rezygnowały sprawiały wrażenie jakby:
a) często same z siebie mówiły o tym jakie są z tego powodu szczęśliwe, nikt je o to nie pytał, a one to mówiły, tak jakby chciały same się trochę oszukać
b) w gruncie rzeczy nie sprawiały wrażenia szczęśliwych. Częściej sprawiały wrażenie jakby zmęczonych i tęskniących za "normalnym życiem"
c) czas pokazywał, że nie trwały w tym całe życie, ale czasami za późno już było na zmianę priorytetów np. zbyt późny wiek na posiadanie dzieci, czy pójście na studia i znalezienie lepszej pracy.
Od powyższego mogę zastosować kilka wyjątków, ale z reguły tak to właśnie wygląda.