Tak, ja po prostu jeszcze zbyt mało wiem...
Jak się tak przyglądam Twoim komentarzom Efezjan, to zauważam, że chciałbyś tu dyskutować o wszystkich możliwych naukach biblijnych i to w każdym wątku po kolei (nie zważając na temat tego wątku).
W sumie to chyba normalne, że jak człowiek przeżywa fascynację naukami biblijnymi, to myśli o tym i wszystkim opowiada dookoła. Ale na forum robi się trochę chaos.
Droga do zdobywania wiedzy o Bogu, o Chrystusie itd. jest dość długa. Ja przez wiele lat myślałam, że zdobyłam "prawidłową" wiedzę. A teraz jestem w takim punkcie, że widzę, że jednak muszę swoje badania rozpocząć na nowo. Ale postanowiłam sobie nie zwariować i nie studiować wszystkich możliwych nauk i dogmatów oraz znaczeń słówek greckich i hebrajskich. Bo robiąc tak można w pewnym momencie wpaść w totalny chaos.
Ja mam takie przemyślenia, że Jezus wcale nie chciał nam podać bardzo skomplikowanych nauk, bo niby po co? Skomplikowane prawo mieli Izraelici, którzy mieli zapisane np. za jakie grzechy jakie zwierzątko trzeba ofiarować. A my jako chrześcijanie mamy miłować Boga i bliźniego - tylko miłować i AŻ miłować.
Wiara bez uczynków jest martwa. Jak pisał apostoł Paweł proroctwa przeminą, ale miłość nie przeminie. Cóż zatem, że będę miała "w paluszku" wszystkie nauki biblijne i wszystkie katechizmy świata, jeżeli bliźniemu swemu nie podam szklanki wody w potrzebie?!
Ta nauka Jezusa o miłości jest tak prosta, a jednocześnie tak trudna do realizowania jej. Zamiast wcielać ją w życie, to wolimy bić się na śmierć i życie o znaczenie słówek w Biblii i o różne dogmaty...