Witam,
Przyznam, ze trafilem na to forum przypadkiem. Jako, ze mam pewne doswiadczenia z Świadkami Jehowy, zaciekawilo mnie co tez ludzie moga pisac. Przegladalem rozne watki az natrafilem na ten post. Przeczytalem, ze ciekawia Cie doswiadczenia osob, ktore zostaly odrzucone przez czlonka/czlonkow rodziny. Nie wiem czy to przez to, ze mam wlasnie takie doswiadczenia, czy moze poprostu dlatego, ze tak naprawde z nikim nie moglem na ten temat porozmawiac przez cale lata ( no bo ktos kto tego nie przerzyl moze sie tylko domyslac co sie czuje), postanowilem specjalnie zalozyc konto zeby odpisac w tym poscie i podzielic sie z Wami moja historia.
Ale od poczatku.
Wychowywalem sie w rodzinie w ktorej ojciec byl "niewierzacy" natomiast matka byla bardzo aktywna czlonkinia zboru. Oczywiscie juz od dziecka ( podobnie zreszta jak pozniej moje dwie siostry i brat) wpajano mi do glowy zasady biblijne, regularnie chodzilem z matka na zebrania w sali krolestwa, na zebrania wtorkowe w mieszkaniach wspolbraci, lub poprostu towarzyszylem matce w gloszeniu "od drzwi do drzwi". Pamietam, ze jako dzieciak moim ulubionym pisemkiem bylo "Przebudzcie sie!" , a wlasciwie ostatnie strony gdzie zamieszczano rozne ciekawostki ze swiata ( dopiero jako dorosly, wyksztalcony facet, zrozumialem w jakim celu to bylo). Z tego co pamietam z tamtego okresu najmocniej to wieczne klotnie w domu matki z ojcem ( zwlaszcza jedna gdy uparl sie ze na swieta bedzie choinka, tak jak w jego rodzinnym domu) oraz to jak sie czulem z rodzenstwem gdy w szkole nie bylo sie czym pochwalic po Swietach. Gdy jako mlody chlopak zadawalem proste pytania to otrzymywalem proste odpowiedzi, ktore starczaly. Lata jednak lecialy, a mnie coraz wiecej zakazow zaczelo irytowac ( dlaczego nie moge sie spotykac z ta dziewczyna tylko najlepiej jakbym sobie znalazl jedna ze "swoich" itp) Pojawily sie pytania - tylko, ze trudniejsze na, ktore juz nie dostawalem jasne j odpowiedzi. Gdy matka nie dawala sobie ze mna rady, zaczli w domu pojawiac sie "starsi zboru", ktorzy mieli przeprowadzac ze mna rozmowy, chyba po to aby mnie przekonac. Nigdy to sie nie udalo. Pamietam, ze zaczolem byc traktowany jak zly syn w momencie kiedy zglosilem sie do sluzby w wojsku na ochotnika. Czare goryczy przelalo to gdy moja matka jawnie zaczela szkalowac moja narzeczona. Wyprowadzilem sie z rodzinnego domu. Pamietam, ze nawet nie bylo mi szkoda. Z ojcem i tak mialem kiepskie relacje, glownie to zasluga matki, ktora zawsze mnie i rodzenstwu wbijala w glowe jak mantre ze ojciec zly, pijak, taki owaki , bil itp ( jakos nie przypominam sobie abym kiedykolwiek widzial jak ojciec tlucze matke). Moje rodzenstwo (poza moim bratem) takze sie wyprowadzilo. Zalozylo rodziny i nie maja z organizacja nic wspolnego. Co ciekawe wciaz pozostaja po czesci pod wplywem matki, ktora nawet teraz gdy nie ma ich juz w domu probuje ustawiac im zycie w mysl zasad biblijnych. Gdy bralem slub moja matka nie pojawila sie na ceremoni. To chyba wtedy ostatecznie dotarlo do mnie, ze nikt z nas (w sensie rodzina, dzieci, rodzenstwo, ja, dom) nie moze sie rownac z wiara i zborem. Nawet nie wyobrazacie sobie jak bardzo bylo mi przykro, i jaka pustke poczulem gdy uswiadomilem sobie, ze Swiadkowie Jehowy zabrali mi rodzine, wiezi, dom, dziecinstwo.
W tej chwili mam 36 lat. Jestem szczesliwie zonaty z kobieta, ktora moja matka tak mocno "tepila" ( glownie slatego, ze jest katoliczka)
Patrzac z perspektywy czasu, gdy mysle o tym teraz na chlodno, najbardziej zal mi straconego czasu i straconych wiezi. Z moim ojcem odzyskalem kontakt dopiero teraz jako dorosly facet ( wszystko to co mowila o nim matka okazalo sie klamstwem). Rozpad wiezi rodzinnych, zal, wscieklosc, to wszystko co pozostawila po sobie ta organizacja. Czy tak powinna wygladac wiara? Czy Bog chce aby ludzie cierpieli w ten sposob? Mysle , ze nie, i nikt mnie nie przekona, ze jest inaczej.
Tak juz na koniec... trzymajcie sie sami od tego z dala jak tylko sie da i ratujcie kogo tylko sie da.
Pozdrawiam was wszystkich serdecznie.
Z perspektywy czasu ktory minol, gdy o tym wszystkim mysle to poprostu chce mi sie wyc.