I właśnie takie ciotki -klekotki i ich pff to zazwyczaj pierwsze zderzenie z organizacją . One i im podobne wyznaczają jakoś "świadkowej misji" imieniem lub innymi bzdetami, a wyżej postawieni swoimi wymogami. Doskonale pamiętam jak jedna podeszła do mnie po zebraniu wzięła mnie za rękę i powiedziała....a co Jehowa na twoje wymalowane paznokcie? Mało myśląc odp....nie wiem, ale chyba mu nie przeszkadza bo się nie odezwał. Puściła moją rękę i powiedziała....bezczelna dziewucha. A cóż ja takiego zrobiłam?
Jestem pewna że ich reakcja na imię Sylwia mocno ostudziła ojcowską radość. A może i przemknęło mu przez myśl....że źle zrobili wybierając takie imię?
Ja na szczęście nie byłem ochrzczony w tej organizacji.
Jednak byłem głosicielem. Pamiętam jak z moją siostrą pojechałem na kongres.Ona dopiero co zaczęła studiować książkę " Będziesz mógł żyć w raju na ziemi"
Na kongresie w przerwie jakaś kobitka kichnęła.
Moja siostra powiedziała jej kulturalnie na zdrowie
Tamta się oburzyła i powiedziała mojej siostrze , że Strażnicy nie czyta, ponieważ, to pogaństwo.