Tylko,że nasze :
"Ścieżka sprawiedliwych jest jak światłość poranka,
blask jej coraz b a r d z i e j jaśnieje aż do białego dnia" Przyp.4:18 ,jak nic wykazuje na rozwój,
-"wykład prawd wiary w ich ewolucji rozwoju,a także zmianie".T.Bartoś.
I wiem,że porzucił katolicyzm.
I nie idzie o to,że to nie tzw."szeregowy świadek",nie "tworzy prawdy".
Nie on tworzy "niewolnika wiernego i roztropnego".
To nie "przeciętny wyznawca stworzył katechizm".
Nie każdy tworzył to dzieło.
Poza tym to nie "wierzący z ulicy" wnieśli ponad osiemdziesiąt do niego poprawek.
W katolicyzmie istnieją specjalne urzędy przeznaczone do nauczania itp,które "tworzą prawdę".
To nie "wierzący uczestniczący czasami we mszy" tworzy "nowe światła w katolicyzmie".
Tylko Karl Rahner,Edward Saulchoir itp.
Nie jest tak,że wiernym w katolicyzmie można wierzyć we wszystko i pozostawać zawsze wiernym.
Nieprawda.
Podobnie jest wszędzie,podobnie i w naszej społeczności.
W niektórych społecznościach w których duchowni pozostają w oddali od swych wiernych",ci pierwsi zadowalają się obecnością wiernych "na mszy",nie ich interpretacją wierzeń itp.
Nie zmienia to jednak tego,że jeżeli "usprawiedliwieniem zmiany",jest to,że uznaje się to za właściwe.
To niech to też zostanie uznane i w naszej społeczności.
I powtarzam to nie "ludzie z ulicy",to nie "metrykalni"czy "paszportowi wyznawcy",podają prawdy do wierzenia.
Nie.
Nie tworzą ich też w naszej społeczności wszyscy,tylko nieliczni.
I nawet w katolicyzmie z jego "niezmiennymi doktrynami",przyznaje się wierzący "zanurzeni są w tym świecie poddanym ciągłej ewolucji,niezbędne jest przeto,aby wciąż n a n o w o tłumaczyć przesłanie ewangeliczne..." jak pisał [ tym razem jezuita Francois Becheau ]. Według niego objawienie zakończyło się wraz z ostatnim z apostołów".
Niemniej " jednaj wyjaśnienie ich jest kontynuowane.I w tym miejscu pojawiają się sobory.W każdej epoce wyznaczają p r o w i z o r y c z n e sformułowanie wiary...".
Jeżeli innym wolno nawet w obliczu niezmiennych twierdzeń pisać i przekonywać o istnieniu "prowizorycznych sformułowań wiary".
Niech wolno na to i nam,jeżeli nawet wtedy,gdy podajemy je do wierzenia uchodzą za "jedynie słuszne".
Podobnie jest w nauce,w tzw. "okresach normalnej nauki" Thomas Kuhn.
Jego zdaniem uprawianie nauki przebiega tak długo,jak przyjmowany paradygmat wyjaśnia zjawiska.
Jednak pewne dane niekiedy okazują się "oporne".
I wtedy "zaufanie do [ jak pisał J.Losse ] programu normalnej nauki może zostać zachwiane".
Jeżeli zaufanie może zostać zachwiane w nauce,może zostać zachwiane do wyjaśnień w innych dziedzinach [ tym i religii] .
I nie idzie też o to,że rozwiązania szuka się tylko w reinterpretacji.
Te to "wydarzenia raczej nieoczekiwane,przypominające nagłe olśnienie".T.Kuhn "Struktura rewolucji naukowych" str.138
Przy czym,żeby się nie powtarzać,i żeby to lepiej zrozumieć namawiam do ponownego przeczytania mojego wcześniejszego cytatu kard.J.H.Newmana
PS.
Uwierz mi,że chętnie poodejmuję się "rozważań egzegetycznych" wielu wersetów,i posiadam do tego potrzebne publikacje w pewnym stopniu także umiejętność.
Korzystam m.in z komentarzy Wiliama Barcleya itp.