Może science-fiction - ale nie mniej prawdopodobny od dwóch pozostałych scenariuszy:P
Jeden świadek powie, że taka osoba nie zmartwychwstanie, bo przecież poznała "drogę" i ją odrzuciła. Ktoś inny powie, że mimo to skoro taki ktoś nie zginął w wyniku wyroku Bożego to zmartwychwstanie razem z "nieprawymi" podczas 1000-lecia.
Odnośnie sytuacji 2-giej w kontekście sytuacji 1-wszej - Czy tylko ja miałem w głowie taką schizę, że podświadomie życzyłem śmierci bliskim osobom, którzy zostali wykluczeni ze społeczności Świadków Jehowy, zanim Jehowa będzie wykonywał wyrok na 'niegodziwej' ludzkości?
Wg. tego co zrozumiałem z Twojej odpowiedzi to:
1) Jeśli Armagedon zastanie osobę wykluczoną 'żywą' - ginie i amen.
2) Jeśli osoba wykluczona umrze zanim Armagedon przyjdzie - nie wiadomo.
hmmm... to może lepiej żeby osoba wykluczona (którą darzymy ogromną sympatią jako ŚJ), zginęła w jakimś wypadku zanim przyjdzie Armagedon - większe prawdopodobieństwo, że dostanie drugą szansę, zostanie wskrzeszona i będziemy żyć długo i szczęśliwie w raju na ziemi. Ajjj! Jak to wspaniale udało się obejść system;)
Zastanawiało mnie od jakiegoś czasu, dlaczego Towarzystwo Strażnica nie podaje w tej kwestii jasnej wykładni. Skoro moje rozumowanie po 25 latach spędzonych w tej organizacji jest tak skrzywione, to chyba coś jest nie tak? Pytanie czy ze mną, czy z doktrynami ŚJ...