Witajcie!
6 czerwca 2018 roku został ogłoszony wyrok przez Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, w mojej sprawie o naruszenie dóbr osobistych przeciwko starszemu zboru A. M. Wydane orzeczenie jest dla mnie niekorzystne. Z uwagi na sprawy proceduralne nie mam też w tej chwili możliwości skierowania kasacji do Sądu Najwyższego.
Sąd stwierdził w ustnym uzasadnieniu, że nie udowodniłam w postępowaniu sądowym, iż do naruszenia dóbr osobistych faktycznie doszło. Podzielę się niektórymi refleksjami.
Na początek powiem, że nie żałuję wniesienia sprawy do postępowania przed sądem. Dzięki temu dobrze wiem, jacy ludzie nadzorują działalność zborów i to zarówno poszczególnych zborów jak też Biura Oddziału w Nadarzynie, jeśli chodzi o ich morale i stosowane w życiu zasady. Wartość dla mnie nieoceniona, nie mam jakichkolwiek wątpliwości, że ci ludzie zwani starszymi, czyli „pasterze” mający nieść pomoc duchową i pomagać w rozwiązywaniu problemów osobistych i rodzinnych, jej nie udzielają i są do tego absolutnie przygotowani a nawet je tworzą. Niestety nie do końca wiedziałam o tym i dopiero w trakcie pisania listów zwracania się o pomoc w sprawach osobistych, małżeńskich i rodzinnych się o tym boleśnie przekonałam. W procesie sądowym pozwany i jego pełnomocnik oraz inni odpowiedzialni dążyli do ukrycia rzeczywistego stanu rzeczy aby wykazać przez przeinaczenia, sprzeczne wypowiedzi, zasłanianie się nie pamiętaniem faktów, zdarzeń bądź brakiem wiedzy w odniesieniu do różnych istotnych faktów, mających znaczenie w rozstrzygnięciu w sprawie a także oczywistymi kłamstwami. Posunęli się nawet do odmowy przesłania formularza S-77 na żądanie sądu. UWAGA. Podaje na jakiej podstawie – zaskakujące tajemnicy spowiedzi, której nie ma w naukach świadków Jehowy, a sąd nie potrafił tego od nich wyegzekwować.
Należy też wspomnieć, że brak wiedzy u wielu członków zborów o tym jacy są starsi i jak potrafią się skandalicznie zachować, wewnętrzna świadomość, że służą Bogu w Jego organizacji. Sąd mimo wniosku, nie powołał biegłego w dziedzinie religioznawstwa. Nie powołał też biegłego w sprawie zdrowia psychicznego, mimo takiego wniosku w postępowaniu przedłożonym w sądzie I instancji, a także obawa przed wzbudzeniem niezadowolenia przywódców i wykluczeniem skutecznie ich powstrzymuje przed zeznawaniem zgodnym z faktami. Trzeba powiedzieć, że dopóki sami nie znajdą się w sytuacji kiedy spotkają się z komitetem sądowniczym i naocznie na własnej skórze zobaczą z jakimi pasterzami mają do czynienia, którzy w sytuacji zagrożenia karą potrafią kłamać, nie zrozumieją, że Bóg nie ma z tym nic wspólnego. A dojrzewanie do tej wiedzy i świadomości niestety wiem trwa latami, a w procesie sądowym nie możliwości czekania. Dobrze wiem o tym na własnym przykładzie. Dla sądu są terminy na podejmowanie czynności i określone procedury. Moje dramatyczne przeżycia, krzywdy poniesione i zaznane cierpienia są dla sądu jedynie osobistymi subiektywnymi odczuciami. Sądy są pozbawione wrażliwości a jedynie się zdarza, że sąd wzniesie się ponadto i dokona głębszej oceny sytuacji. To jest nadal możliwe i to niemalże w każdym przypadku.
Sędziowie prowadzący takie procesy z podtekstem religijnym nie rozumieją, a także nie chcą rozumieć, że w nich istniejące warunki są szczególne i potrzebna jest szczególna wnikliwość oraz umiejętność wczucia się w sytuację powoda znajdującego się w szczególnych okolicznościach. Sąd nie pomógł mi w wielu sytuacjach. Biegły mógłby ocenić czy moje szkody na zdrowiu, cierpienia i pobyty w szpitalach miały związek z traktowaniem mnie przez pozwanego. Natomiast powołanie biegłego w sprawie religii mogłoby wyjaśnić, czy pozwany postępował prawidłowo w stosunku do mnie.
Odczuwałam nierówne traktowanie w trakcie procesu, miało wielokrotne uchylanie moich pytań do pozwanego i nie pozwalanie na cytowanie ze źródeł biblijnych na wyjaśnienie pojawiających się kwestii w trakcie procesu. Nie było by w tym nic szczególnego gdyby nie fakt, że pozwany mógł cytować ze Strażnicy na poparcie odmowy składania zeznań na podstawie tajemnicy spowiedzi jako uchylania się od ujawniania spraw poufnych. Sąd podzielił w całości stanowisko pozwanego, ze powódka „siała ferment w zborze” i była osobą kłótliwą oraz buntowniczą. Sąd często uniemożliwiał mi skuteczne przeprowadzenie postępowania dowodowego, torpedował jej inicjatywę dowodową przy powoływaniu biegłych i to w sytuacji kiedy jej możliwości poświadczenia przez osoby trzecie złego traktowania przez pozwanego były w szczególny sposób ograniczone.
Odczuwałam stronnicze zachowanie sądu, w sytuacji dużych trudności w postawieniu świadków zdarzeń, nie dlatego, że ich nie było ale albo nie chcieli zeznawać lub zeznawali w sposób chroniący pozwanego, czy też nie powiedzieli tego co było istotne i wskazywałoby na zniesławiające traktowanie mnie przez pozwanego, było to bardzo bolesne. Po za tym pozwany wiele rzeczy mógł mówić na mój temat, wśród nielicznych osób które go chroniły i chronią. Wnioski dla siebie wyciągnęłam i to jest najważniejsze.
Pozdrawiam. Danuta