Wielokrotnie było tu poruszane, na grubych ryb nie wykluczają,tych co mają plecy i układy są nietykalni
Jedno jest pewne Boga tam nie ma...
Nie ma żadnej wątpliwości, że tam Boga nie ma!
A już napewno nie
... "Boga Miłości"! ...
Jaki Bóg żąda wyrzucenia ze swojej rodziny, umysłu, własnego dziecka, ojca, matki, brata, siostry, przyjaciół?
Więzy rodzinne są to jedne z najsilniejszych więzi na świecie.
To są święte więzy, w których nikt nie ma prawa grzebać i ich ustawiać.
A w tej sekcie jest nakaz porzucenia całkowitego swoich bliskich.
I to nie tylko z powodu popełnienia jakiegoś grzechu, ale wystarczy zmiana poglądów.
Brak poparcia dla bzdurnych decyzji człowieczego ciała kierowniczego, które produkuje fałszywe doktryny.
Jednym z pierwszych pytań, jakie zadają starsi, gdy spotkają kogoś, kto nie chodzi dłuższy czas na zebrania.
To czy wierzysz w niewolnika i jego ciało kierownicze? I czy czujesz się jeszcze śj?
Takie zdarzenie dotarło ostatnio do moich uszu.
I odnośnie jeszcze wykluczania grzeszników.
Taki przykład mi się nasunął w tej kwestii.
Ktoś kto grzeszy, to choruje duchowo, a chora duchowo osoba potrzebuje pomocy a nie kopniaka w dupę.
To tak, jakby ktoś literalnie chorego człowieka nie wyleczonego do końca, wyrzucił z łóżkiem ze szpitala czy domu na ulicę.
I pozbawił go opieki bliskich z rodziny, lekarskiej, pielęgniarskiej, odpowiedniego zestawu leków, zwykłej pomocnej dłoni, ciepłej zupy i gorącej herbaty.
W sekcie niby wyciąga się pomocną rękę, która polega na tym, że starsi dokonają kilku kurtuazyjnych wizyt i na tym koniec.
Nie ma cierpliwości, żeby pomagać dotąd, aż grzesznik upora się ze swoim problemem.
A często jest tak, że rola starszych to jest tylko taka, że zbiera się różne haki na taką osobę.
I dba się o to, żeby jak najszybciej się jej pozbyć ze zboru, bo to zgniły owoc.
Wykluczanie i alienacja, to też jest jedna z cech sekt.
Co bez wątpliwości potwierdza, że śj to sekta.