Jakiś czas temu byłem na pogrzebie starszego zboru.
Nie chodzę na zebrania od kilku lat, jednak z szacunku do zmarłego i do jego żony- ludzi z bardzo dobrym sercem, którzy nie szczędzili sił dla prawdziwie potrzebujących, postanowiłem wybrać się na cmentarz.
To co zobaczyłem nieco mną wstrząsnęło i chciałbym się tym z wami podzielić.
Przede wszystkim - ubiór.
Nie rozumiem czemu SJ mogą kilka razy w tygodniu zakładać garnitur na zebranie i do służby, a nie mogą zrobić tego na pogrzeb. I co mnie wręcz zbulwersowało- w niedostosowanym ubiorze przodowali starsi! Koordynator sąsiedniego zboru przyszedł w bluzie z kapturem i w zielonej kurtce- gość, który co drugi dzień popierdziela w garniturze na mojej ulicy. Inni nieco lepiej, ale dalej stroje nieprzystające do okazji - jakieś pikowane kurtki, spodnie i buty jak na imprezę, a nie na zebranie. Było też kilku starszych ubranych odpowiednio, żeby nie było, że przesadzam.
Kolejna rzecz- odprowadzamy zmarłego spod bramy cmentarza na miejsce pochówku. Zazwyczaj jest to czas pełen zadumy, zamyślenia i smutku. W szczególności, gdy umiera ktoś dużo za wcześnie, jak to miało miejce teraz. W tym przypadku przypominało to spacery na kongresie- głośne powitania, radosne rozmowy. Aż nie chcę myśleć co czuła rodzina widząc taką piknikową atmosferę.
Następna sprawa- obecność członków zboru.
Brakowało 3 starszych zboru. Starsi żegnają starszego i przy tej okazji część z nich w ogóle nie przychodzi. Dla mnie to jakaś prowokacja. Jeden starszy emeryt- nie przyszedł, drugi własna działalność- nie przyszedł, trzeci listonosz, więc większość dnia w terenie poza kontrolą przełożonego- nie przyszedł. O co tu chodzi? Nie wiem, nie potrafię tego zrozumieć.
Wzorem starszych, nie przyszło wiele innych osób, które myślałem, że zobaczę. Te osoby były codziennie obecne na zbiórkach do służby podczas obsługi, a jak przychodzi do pogrzebu naprawdę ciepłego i życiowego faceta to ich nie ma. Z czego to wynika? To chyba temat na kolejny długi post.
Kolejna kwestia- kwiaty.
Bardzo mało osób przyniosło kwiaty. Bez komentarza.
Ostatnia rzecz- wykład pogrzebowy w wersji standardowej. 3 minuty o zmarłym, z czego 2 o tym jak poznał "prawdę" i 20 korpo gadki. I jeszcze wygłaszał go gość, który robił bardzo smutną minę mówiąc o zmarłym, by za chwilę okazać nienaturalną radość z powodu "wspaniałego" zamierzenia bożego.
Wniosków mam mnóstwo, może jeszcze wspomnę o kilku niżej. Na razie chciałbym napisać o najważniejszym.
ŚJ bardzo dbają o swoją opinię, nie chcą by o ich bogu mówiono źle. Dlatego przygotowali stosy wskazówek jak się zachowywać w służbie, w pracy, w szkole itp. Jednak na cmentarzu ich zachowanie zupełnie nie współgra z innymi sytuacjami.
Chyba jeszcze nie napisali w strażnicach jak należy zachować się na pogrzebie i dlatego im tak odwala. Jakie to świadectwo dla ludzi, którzy obserwują gościa odmawiającego modlitwę w różowym krawacie? Albo gościa, którego kojarzą z ulicy, bo co drugi dzień idzie w garniturze z teczką u boku, a właśnie dziś na pogrzeb przyszedł w bluzie z kapturem?
Co pomyśli zainteresowany, który przychodząc na salę widzi 120 osób uważających się za przyjaciół, za rodzinę, a na pogrzebie tej "wspaniałej rodziny" jednak nie widzi?
Oczywiście to nie nasz problem. Sytuacja ta pokazuje jak wszystkie zborowe relacje są płytkie a zachowania fałszywe.
Ps. moje rozmowy w bramie cmentarza przed pogrzebem:
- Fajnie, że jesteś, tęsknimy, przyjdź na zebranie.
- Jestem otwarty, wpadnij do mnie na kawę kiedy tylko chcesz to porozmawiamy co u ciebie i u mnie.
- Eeee, yyyy..wszystkiego dobrego, jeszcze raz fajnie, że jesteś, na razie.
A w jakie macie wspomnienia i przemyślenia związane z pogrzebami?