Samo zdjęcie obowiązku raportowania niewiele musi zmienić, chociaż może zmienić wiele. Zobaczymy.
Zgadzam się z Warszawą, że zniesienie progu może w rzeczywistości przyczynić się do faktycznego wzrostu zaangażowania niektórych. Jeśli ktoś głosił godzin 5, a teraz przywileje, status itd. będą na wyciągnięcie ręki od 15, to jest to niewielki koszt, co w rzeczywistości wpłynie na podniesienie się statystyki.
Bardzo wiele może zależeć od narracji, która zostanie obrana. Dodatkowo nadal istnieje wiele możliwości wywierania presji na głosicielach - chociażby przez dalsze prowadzenie zapisów na stojaki, organizowanie służby grupowej itd. Jeśli zostanie położony nacisk na tego typu aktywności, może okazać się, że zniesienie wymogu raportowania jest jedynie iluzorycznym krokiem w kierunku wolności.
Warto też zwrócić uwagę na zjawisko znane z innych dziedzin życia, na przykład podatków. Niektóre podatki (np. akcyza) po nieznacznych obniżkach zaczyna przynosić większe wpływy do budżetu, ponieważ obniżka stymuluje popyt, co zwiększa w rzeczywistości skalę. Zdarza się także, że całkowite skasowanie podatku stymuluje popyt tak bardzo, że wzrost wpływów z innych podatków (np. VAT) jest wyższy, niż cały skasowany podatek...
Zmierzam do tego, że samo zniesienie wymagania niekoniecznie coś mówi. Czas pokaże, jakie inne kroki za tym pójdą i jaki rzeczywisty efekt zostanie w ten sposób osiągnięty.