ja też mam inne pozytywne wspomnienia o nadzorcy podróżującym.
byłem pionierem i brakowało mi jakiegoś extra szkolenia aby podnieść efektywność służby. Myślę sobie: umówię sie do służby kaznodziejskiej z takim nadzorcą. To na pewno doświadczony kaznodzieja to będę przypatrywać się, jak on prowadzi rozmowy z ludźmi podczas służby.
służba była udana i dużo nauczyłem się.
potem (jak to nazwał) "zaprosił mnie na obiad". Wyjaśnił że ma umówiony obiad u pewnej wdowy z mego zboru i wie, że prawie zawsze jest tak, że każda gospodyni chce jak biblijna Marta pokazać się od najlepszej strony, narobi 5 czy 6 dań i on musi wszystkiego spróbować, aby się nie obraziła. A on wie, że gdyby w każdym domu zjadł 1/4 tego co mu przygotują, to nie mieściłby się w drzwiach. A więc (jak to żartobliwie podsumował) mam mu "pomóc" w zjedzeniu obiadu, aby tej wdowie nie było przykro.
obiad był rzeczywiście obfity.
nadzorca był miły i zarówno ta wdowa jak i młody Sebastian dobrze czuli się w jego towarzystwie.