Na zgromadzeniu okręgowym w Poznaniu mówca (chyba był to P. Wąsikowski) opowiadał jak dwoje głosicieli, po tym jak zastali zamknięte drzwi, zaczęło "wystawiać świadectwo" psu, który był przed domem. Tak, psu. Domownik, który temu się przyglądał zza firanki był pod takim wrażeniem, że otworzył drzwi, a głosiciele trafili na podatny grunt.
Czułem wtedy wstyd, że należę do społeczności, która ekscytowała się tą historią.