Kto wierzy ten wierzy, a kto nie ten nie. Wiara z założenia to jest ufność i przekonanie, że coś jest prawdą bez dowodów, co powoduje, że dyskusje z ateistami nie mają większego sensu. Po prostu trzeba chcieć uwierzyć i wtedy wszystko stanie się racjonalne. Poza tym można wierzyć w rzeczy bardziej lub mniej logiczne lub w ogóle nie wiedzieć w co się wierzy tak naprawdę (taką postawę reprezentuje wiele ludzi zarówno katolików jak i świadków jehowy).
Moim zdaniem na palcach jednej ręki da się policzyć tych co wierzą. Zresztą podobnie jak katole. Człowiek którego wiara wypływa z głębi serca, jest dobry, wszystkich lubi, wszystkich szanuje, wszystkich rozumie. Żyje praktycznie po to aby służyć.
Świadki biegają na zebrania i łażą po chalupach bo im obiecano życie wieczne w raju na ziemi. Nie przypominam sobie żeby coś mówiono o tym jak będziemy po armagedonie wielbić Boga i służyć innym. Za to dobrze pamiętam infantylne obrazki z mojego zbioru, na których były fajne chaty, kolorowe ciuchy, dorodne owoce w ogrodzie, lew i baranek na trawniku. To nie jest wiara to jest chciejstwo.
Dokładnie tak jest. Często pytałam świadków, co planują robić przez wieczność na ziemi to opowiadali jak to zwiedzą cały świat i zrobią wszystko co się da np. nauczą się latać samolotem i inne takie brednie. Na moje słowa, że wieczność jest tak długa, że w końcu skończą się możliwości, odpowiadali, że później się tym będą martwić lub że wszystko wtedy od nowa
Nikt nawet nie wspomniał o tym, że cieszy go wizja spędzenia wieczności z Bogiem, a przecież to jest podstawa wiary chrześcijańskiej. Tak to świadkowie kochają Jehowę...