Zależy od zboru. W jednych przyjdą do domu, w innych tylko zoom. W jednym herbatę, kawę wypije, w drugim ubrany w 3 pary maseczek wrzuca literaturę do skrzynki i pomacha z okna samochodu. Najlepsze jednak są zbory, gdzie starsi dowiadują się po 3 miesiącach że im ktoś w zborze zmarł na covid, jak już "świecka" rodzina pogrzeb zrobiła, bo się nawet do nikogo w zborze dodzwonić nie mogli. Tudzież po miesiącu nieobecnosci na zebraniu, ktoś się melduje na zoomie i na pytanie dlaczego go nie było odpowiada, że leżał w szpitalu na co pada pytanie z wyrzutem, a dlaczego nie zadzwonił
Tak więc szanowny Dwalkowiaku, marna to pociecha, ale przynajmniej chcą się spotkać. Choć osobiście też nie lubie spotkań przez Internet...