Kłaniam się nisko całej wielkiej rzeszy ex-sów, postanowiłam przyłączyć się i tu pozostać, więc z uwagą teraz czytasz co nabazgrałam w pocie czoła. Głowę mam tak zaprzątniętą, że nie wiem od czego zacząć a tyle jest pisania.
Więc zacznę tak, długo podczytywałam waszą skarbnicę wiedzy nie jeden raz w przypływie emocji chciałam przyłączyć się do ex-sów, ale zawsze coś wypadło i rączka zatrzymała się nad klawiaturką. Przełamałam ten wielki opór i już jestem w rodzince – ale ulga uff.
Na dzień dzisiejszy dzięki Bogu nie jestem w organizacji SJ wraz z mężuniem, szybko minęło tych kilka, kilkadziesiąt lat, po moim załamaniu nerwowym a przeszłam wiele nawet bardzo wiele prowadzę ustabilizowane jesienne życie. Nie jeden raz trafiał ..., bolało!!! prawie dostawałam apopleksji, bo tylko poniedziałek nazwijmy był wolny a potem od wtorku do niedzieli chałupy, chałupy i utarczka ze zdziwaczałymi siostrzyczkami, co się nasłuchałam, doradzałam można napisać kilku tomową encyklopedię, ale cóż takie życie, które sobie wybierasz. (myślę, że nie zanudzam kiedy czytasz te wypociny). Życzę zdrówka do usłyszenia na pewno się odezwę