Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Co musiałoby się stać, żeby Świadkowie zaczęli masowo opuszczać organizację?!  (Przeczytany 3751 razy)

Offline Storczyk

Wytłumaczyli by sobie tym, że w dniach końca ( ucisku), każdy miał być poddany próbie wiary, letni wątpiący zostali zwiedzeni, odpadną nawet w dużych ilościach.
To by ich umocniło jeszcze bardziej w wierze.
Gorący wytrwali, czyli oni .
Słynny slogan" Dużo powołanych, mało wybranych".
 8-)



Offline Światus

Wytłumaczyli by sobie tym, że w dniach końca ( ucisku), każdy miał być poddany próbie wiary, letni wątpiący zostali zwiedzeni, odpadną nawet w dużych ilościach.
To by ich umocniło jeszcze bardziej w wierze.
Gorący wytrwali, czyli oni .
Słynny slogan" Dużo powołanych, mało wybranych".
 8-)

Ciekawe, ilu jest takich "gorących", którzy nie mają żadnych wątpliwości co do organizacji?  :)
Zdarzają się też chyba prawdziwe przyjaźnie...

Kolejnym plusem byłoby to, że o tych odejściach dowiedzieliby się ludzie "ze świata". Wtedy bardzo ciężko byłoby o nowych głosicieli. A to wystarczy, żeby organizacja upadła.  :)
Prawda jest niezmienna i dla wszystkich taka sama. Inaczej nie jest prawdą.


Offline Storczyk

Wątpiących jest napewno dużo, i co z tego jak wszystko wyprą, albo sobie wytłumaczą, nawet niewytłumaczalne ;)
 Największą nielogiczność i bzdurę.
Jeśli masowo nie odeszli po połączeniu pokoleń.
Pokolenie, to filar ich wiary, który runął w ciągu jednego wykładu. Nie wiem co musiało by się stać, aby masowo wyszli .
Dłuższy czas bez zebrań( podobno trzy lata) wystarczy, i mózg  robi reset .






Offline Sebastian

Kolejnym plusem byłoby to, że o tych odejściach dowiedzieliby się ludzie "ze świata". Wtedy bardzo ciężko byłoby o nowych głosicieli. A to wystarczy, żeby organizacja upadła.  :)
co prawda po moim odejściu (końcówka 2002) zbór w Karpaczu "nie upadł", ale wiele osób opowiadało mi że nawet odejście jednego człowieka (Sebastiana) który w swojej małej miejscowości jest bardzo dobrze znany spowodowało olbrzymie trudności dla głosicieli (wtedy jeszcze dreptających od domu do domu).

Po prostu ludzie przy drzwiach pytali: "czy to prawda że Sebastian od was odszedł? Czy wiecie _dlaczego_ odszedł? itd."

Naprawdę wiele osób spotykając mnie gdy szedłem na mszę pytało mnie "czy ja to ja" bo znali mnie jako głosiciela z pukania do ich drzwi, a ja odpowiadałem że owszem byłem świadkiem Jehowy ale nawróciłem się na katolicyzm.

Znajomi pytali co można odpowiedzieć świadkom Jehowy, gdy agitują od domu do domu lub gdy próbują zakładać studium. Doradzałem, aby domownik _wyraził_zgodę_ ale pod warunkiem, że przyjdzie jeden głosiciel od świadków i ja jako odstępca, bo dzięki temu domownik pozna argumenty za i przeciw sekcie.

Wg mojej wiedzy złożono taką propozycję miejscowym świadkom Jehowy co najmniej 30x (tzn. o 30x wiem) i jak nie trudno domyślić się świadkowie Jehowy wcale nie byli zainteresowani prowadzeniem takiego polemicznego trzyosobowego studium.
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline Krystian

Wytłumaczyli by sobie tym, że w dniach końca ( ucisku), każdy miał być poddany próbie wiary, letni wątpiący zostali zwiedzeni, odpadną nawet w dużych ilościach.
To by ich umocniło jeszcze bardziej w wierze.
Gorący wytrwali, czyli oni .
Słynny slogan" Dużo powołanych, mało wybranych".
 8-)

Dokładnie tak by sobie wytłumaczyli.
Ja kiedyś powiedziałem, jako były głosiciel o pokoleniu 1914 roku jak mnie nawiedzili w domu i pokazałem im strażnicę o tym pokoleniu ( to były dziewczyny, które nie znały tej nauki )
Jak ją zobaczyły, to powiedziały, że bracia w CK się troszkę pomylili, ale nadal jest to - organizacja Jehowy
Kłamstwo CK:
"Co najważniejsze, czasopismo to umacnia zaufanie do danej przez Stwórcę obietnicy, że zanim przeminie to pokolenie pamiętające wydarzenia z roku 1914, nastanie nowy świat"


Offline PoProstuJa

Znajomi pytali co można odpowiedzieć świadkom Jehowy, gdy agitują od domu do domu lub gdy próbują zakładać studium. Doradzałem, aby domownik _wyraził_zgodę_ ale pod warunkiem, że przyjdzie jeden głosiciel od świadków i ja jako odstępca, bo dzięki temu domownik pozna argumenty za i przeciw sekcie.

Wg mojej wiedzy złożono taką propozycję miejscowym świadkom Jehowy co najmniej 30x (tzn. o 30x wiem) i jak nie trudno domyślić się świadkowie Jehowy wcale nie byli zainteresowani prowadzeniem takiego polemicznego trzyosobowego studium.

Fantastyczne!
Serdecznie zapraszam na studium do mnie - będę ja i "odstępca" X.
A Świadkom już wychodzą gały z orbit   ;D

Ale wiecie co... mnie nadal nurtuje ile faktów można po prostu tak olać i się ich wyprzeć i nadal być niewzruszonym Świadkiem?

No załóżmy, że członek Ciała Kierowniczego zostałby przyłapany na malwersacji gotówki - i podałyby to media w całym kraju - albo przyłapano by go na jakimś przestępstwie... choćby na strzelaninie w supermarkecie...
Czy to już by wystarczyło żeby ludzie odeszli, czy by powiedzieli:
- wszyscy są niedoskonali
- widocznie ktoś mu coś złego zrobił, skoro aż tak się wkurzył żeby strzelać do ludzi
- nikt nie zginął, to tylko rany postrzałowe... więc nic się takiego nie stało...
- a jeśli ktoś zginął... to nic takiego... na pewno Bóg go wskrzesi...

(Wymyśliłam niby absurdalny przykład, ale od czasu afery australijskiej, która skłoniła CK do bezczelnego wypierania się swojej winy podczas przemówień na zgromadzeniach - to już nic mi się nie wydaje absurdalne...)