To jest Twoja hipoteza. ŚJ boją się panicznie tych, którzy znają Biblię. A najbardziej boją się własnej literatury, w szczególności tej starszej. Boją się Przekładu Nowego Świata, kiedy konfrontuje się z ich interlinią.
Kiedy jest się przygotowanym do rozmowy ze ŚJ, oni wieją i to bardzo szybko.
Tak śJ znają dobrze Biblię? Tak dobrze znają, że nawet wielu, bardzo wielu z śJ nie zwraca uwagi, nie bada swojej własnej zafałszowanej Biblii, unikają np. używania z Biblii Warszawskiej, nawet mają zastrzeżenia i kontrolują starsi z jakiej Biblii się cytuje, bo jak nie jest to ich PNŚ, to już patrzą krzywo i to dosłownie, ja sama to przeżyłam, więc wiem, że tak jest, bo Biblia Warszawska była mi wyrywana z rąk przez starszego zboru z zapytaniem, a nie masz naszej Biblii?
To jaką Biblię tak dobrze znają śJ?
Znają, czy sprawnie wyszukują wersety?
A co do tego, że wieją bardzo szybko, gdy natrafią na rozmówcę zadającego "trudne pytania", to przecież na zebraniach są szlifowani jak to w służbie, gdy zaistnieje taka sytuacja, powiedzieć "przyjdę innym razem, aby odpowiedzieć na Pana/ Pani pytanie." i niestety często już nie wracają, czego przykłady czytałam na Forum i sama wiem, że tak bywało.
Z tym "znaniem" Biblii przez śJ, to też jakieś takie ogólnikowe. Nie przesadzajmy, że takimi znawcami są. Sama nigdy nie uważałam sie za kogoś znającego dobrze Biblię. Za kogoś wyszukującego sprawnie wersety, to może tak, ale nie było to nic takiego czym miałabym się chlubić. Ktoś potrafi lepiej to, ktoś inny, co innego.