- Opowiadał mi znajomy kolporter, jak powiesił plakaty na furtce do sali kr. i robił już zdjęcia, gdy kątem oka zauważył parkujące obok auto. Ocho, pomyślał, pewnie świadek. Znajomy opowiada, że "intensywnie myślałem, coby tu powiedzieć. Pomyślałem, że powiem iż przechodziłem obok i zainteresował mnie ten obrazek i postanowiłem zrobić zdjęcie aby zapytać znajomych świadków co to znaczy. Ale jak podniosłem głowę i nasze oczy się spotkały, mężczyzna z samochodu zareagował natychmiast słowami: 'ja pana znam. Mam w domu wykonane przez pana zdjęcia z datą i podpisem na odwrocie foto-franek. Nazywam się tak i tak, panie Franku, możemy sobie mówić na ty? Zgodziłem się i doszło miedzy nami do godzinnej rozmowy przed pustą oczywiście salą królestwa, chociaż rozmówca co trochę twierdził, że mu się spieszy. Był bardzo rozmowny i miły. Na początku mnie bardzo przepraszał, że niestety, ale musi te plakaty zdjąć.
Dowiedziałem się, że jest starszym w miejscowym zborze. Zahaczyliśmy o pedofilię i psychomanipulację. Niestety zauważyłem, iż starszy w odpowiedziach cytuje całe zdania wypowiedziane przez swoich przywódców, mające zaciemniać te sprawy. Powiedział na przykład, że wie co to psychomanipulacja, przytaczając pogląd CK, że instruktorzy rozwoju osobistego nawołują:"zainwestuj w siebie", jesteś tego wart, zwracając uwagę tylko na jednostkę, w ten sposób wskazując, że jest to zło. W sprawie pedofilii wyraził się, że przecież ich przywódca mówił, że to s powodu niesprawiedliwych sądów zgodzili się przystąpić do wspólnych odszkodowań i to miał być dowód na to, że w zborach nie ma pedofilii. Co trochę wspominał, że niestety musi zdjąć te plakaty, ale ja się nie odsuwałem tylko powtarzałem pytanie, dlaczego starsi tak bardzo boją się, żeby nie zobaczyli tego głosiciele. Nie otrzymywałem odpowiedzi. Wziąłem plakat wiszący na furtce i zacząłem czytać po kolei, co ich przywódcy od czasów Russella mówili o końcu świata.
Zauważyłem, że pięciu panów naprawiających na przeciwko dach już dawno nie pracuje, przysłuchując się naszej głośnej rozmowie.
Zapytałem, czy wie co takiego wiedzą odstępcy, że CK tak zjadliwie napuszcza na nich całe zbory. W odpowiedzi usłyszałem, że w wielu sprawach obecnie ludzie w zborach mają swoje zdanie i ono jest na pewno łagodniejsze niż to CK. Opowiedział mi, że jego znajomy listonosz z jakiegoś zboru mówił mu, że jednego dnia miał manko, bo dał za dużo kasy komuś na swoim rewirze, roznosząc emerytury. Po miesiącu był ogromnie zaskoczony, gdy osoba, o której wiedział, że jest od dawna wykluczona poinformowała go, że jej nadpłacił i oddała mu nienależne jej pieniądze.
Na koniec informowałem starszego, że plakaty drukujemy za swoje pieniądze i znowu pytałem, dlaczego je niszczą i znając prawdę, boją się prawdzie stanąć oko w oko. Nie dostając odpowiedzi doszliśmy do konsensusu, że ja sam zdejmę plakaty. Zrozumiałem, że sporo osób nas mijało, no i tych pięciu na dachu, i starszy może się bać, iż sprawa się doniesie do zboru, więc mogą go starsi zapytać, dlaczego plakaty jednak dalej wisiały.
Starszy nie wiedział, że dużo wcześniej wrzuciłem do skrzynki pocztowej cały plik kolorowych memów A6, a wśród nich był i ten z bestią o twarzach panów z CK i napisem wyjdźcie z niej i nie dotykajcie..., jak również i ten, z ich wyjściowym zdjęciem wskazujący na psalm 146:3 ... nie polegajcie na człowieku, w którym nie ma wybawienia... ".