Dobrze Sebastianie prawisz. Nikt nie zarzyna kury znoszącej złote jaja.
Problem tkwi całkiem gdzie indziej. Problem jest w tym, że Komitet Oddziału jest całkowicie zdominowany przez CK, a za nimi stoi z kolei Towarzystwo Strażnica. Zbory nie mają osobowości prawnej i są zdane na łaskę i niełaskę powyższych podmiotów. Same nie mogą nic załatwić, bo są dla państwa niewidoczne prawnie. Głosiciele są wychowywani przez organizację jako ślepi i głusi. Nie zdają sobie w ogóle sprawy ze swojego fatalnego położenia. Umieją dawać kasę i biżuterię na budowę sal królestwa i sal zgromadzeń, ale już nie interesują się dalej sprawami własności. Ale niech no tylko się zainteresują, to co się dzieje? Powiedzmy, że cały zbór chce być właścicielem sali kr. i żadne negocjacje nie zdały rezultatu. Natychmiast wyrzuca się cały zbór i natychmiast oni nie mają dostępu do sali i do pieniędzy. Jest ich mało i nie mogą się sami utrzymać, tracą wszelką łączność z Warwick i dosięga ich wszystkich ostracyzm. Sala zostaje sprzedana i jest pozamiatane. Tak przecież było od 1917 roku za Rutherforda. Kto się sprzeciwiał, lądował poza strukturami. A jak było wiele lat później, jak Ruti zabierał wolność zborom? Do zboru, który się nie podporządkował przysyłał swojego nadzorcę. Większość odeszła, ale tych co zostali pędzono do głoszenia i za parę lat odrobiono straty.
A więc sytuacja głosicieli i dzisiaj jest beznadziejna. Teoretycznie wszelkie miejsca kultu powinien budować Związek Wyznaniowy lub Zbory, jeśli by posiadały osobowość prawną. Tak jest często w tak zwanym Babilonie wielkim, ale nie w organizacji Bożej. Tutaj inwestorem jest często Towarzystwo Strażnica, które jest poza strukturami Związku Wyznaniowego "Świadkowie Jehowy w Polsce" i łączą go z z tym Związkiem niejasne powiązania. Głosiciel wie, że to jest "prawne narzędzie organizacji" i to musi mu wystarczyć. Tymczasem to "narzędzie" już w fazie budowy staje się właścicielem działki i powstającego budynku, albo dużo wcześniej. Głosiciele są urabiani przez wiele lat, a potem taki, aktem darowizny przekazuje część majątku lub całość na swoją ukochaną organizację. Tak mu się przynajmniej wydaje. Tymczasem prawnik z Nadarzyna, który się uprzejmie pofatygował do jego domu zapisuje to wszystko na Towarzystwo Strażnica lub ostatecznie na Zarząd Związku, pozostający w stanie całkowitej uległości do tegoż Stowarzyszenia, więc wkrótce i tak tam ląduje ta nieruchomość. I finito. Tak to się ciągle kręci i nie ma stąd żadnego dobrego wyjścia.
Agnesja naliczyła ponad 50 nieruchomości na Otodomie do sprzedaży, ale to jest to co teraz tam wisi, tymczasem oni je sprzedają już ponad rok, więc wiele transakcji już dawno z finalizowano. Oczywiście niektóre nie sprzedano do dzisiaj. Mam nadzieję, że ktoś to liczy skrupulatnie od początku, bo to się na pewno w przyszłości przyda. Powinniśmy to dokumentować, bo to jest właśnie ten przekręt metodą "na Jehowę" mający tylko pozór praworządności. Nadarzyn jest tylko pośrednikiem, ale jak on to sprzedaje to znaczy, że ten majątek już przed sprzedażą należał do Towarzystwa Strażnica. Nikt nam tego jednak nie powie zasłaniając się tajemnicą handlową.
Ciekawie więc brzmi Artykuł 87 i 88 Statutu Świadków Jehowy w Polsce (oczywiście one musiały się tam znaleźć, na okoliczność rozwiązania Związku Wyznaniowego). Komitet Oddziału w Nadarzynie podejmuje uchwałę ale ... zatwierdza to CK. A "Art. 88: O przeznaczeniu pozostałego majątku decyduje w uchwale o rozwiązaniu Komitet Oddziału" ale ... "przy czym taki majątek może zostać przekazany jedynie na cele religijne lub dobroczynne jednej lub kilku osób prawnych reprezentujących społeczność Świadków Jehowy."
To co może Nadarzyn? Tak naprawdę nic. A osoby prawne to właśnie są: Towarzystwo Strażnica i mnogość jej bliźniaczych korporacji, których nikt ze świadków nie może skontrolować, a i specjalistyczne urzędy państwa miałyby z tym ogromne kłopoty, ale nie znaczy, że nie dałyby sobie rady.
Towarzystwo Strażnica oczywiście nie czeka na sytuację, gdyby musiało zgasić światło i opuścić kurę znoszącą złote jaja (musiałby TS do tego ktoś zmusić) i już od dawna grabi, grabi i grabi.
Zastanawiające i pożałowania godne jest nasze nic nierobienie i nasze milczenie przed władzami tego kraju. Bo nikt chyba nie oczekuje, że nasze tutaj pisanie ktoś wreszcie zauważy i postanowi przerwać bogacenie się cwaniaków na obcych narodach. Nie jest mi bowiem wiadomo, aby ktoś z naszych napisał gdziekolwiek i wskazał na mechanizmy oszustw TS. Tylko wielość takich opisów może ruszyć machinę urzędniczą państwa do działania. Jeden 86 letni staruszek w Skarżysku Kamiennej walczy ciągle z TS, ale z racji wieku czyni to na tyle nieudolnie (nie da się poprowadzić), że zdaje się, że na naszych oczach właśnie Towarzystwo Strażnica sprzedało jego własność i to dość szybko, bo właśnie zniknęła ona z oferty.