Właśnie, cel inflacyjny.
Bank emituje tyle pieniędzy aby otrzymać zamierzoną inflację.
Nie do końca. Bank centralny może "drukować" pieniądz, żeby stymulować monetarnie gospodarkę. Celowo "drukować" w cudzysłowie, ponieważ podaż pieniądza (emisja i kreacja) odbywa się w trochę inny sposób (pomijam dodruk pieniądza, żeby pokryć sumę wycofanych z obiegu, zużytych banknotów).
Za kreację pieniądza (kreacja nie równa się emisji pieniądza) w gospodarce odpowiada nie tylko bank centralny, ale również banki komercyjne (pośrednio, w skutek działań banku centralnego). Banki komercyjne mają obowiązek utrzymywania rezerw obowiązkowych na pokrycie złożonych depozytów. Obecnie w Polsce jest to około 3.%. To znaczy, że pieniądze posiadane przez bank komercyjny na rachunku depozytowym w NBPpokrywają zaledwie 3% wszystkich depozytów. Banki komercyjne kreują pieniądz udzielając kredytów (w uproszczeniu: ze złożonego w depozycie 1 mln złotych bank komercyjny może udzielić 33 mln zł kredytu). Z kolei bank centralny może kreować podaż pieniądza zmieniając ten wskaźnik. Jeżeli obniży wymogi na rynek trafi pieniądz, o ile jest popyt na kredyty.
Gdy na rynku jest popyt na kredyty, ale banki nie posiadają wolnej gotówki (ponad obowiązkowe rezerwy opisane powyżej), bank centralny może nie tylko obniżyć wskaźnik rezerw, ale skupować od banków komercyjnych inne, wcześniej wyemitowane papiery skarbowe. W ten sposób bank centralny Europy i jego odpowiednik w USA (FED) wrzucają na rynek ogromne ilości pieniędzy w ramach tzw. luzowania ilościowego.
W Polsce konstytucja zabrania NBP skupowania obligacji rządowych, ale robią to często banki komercyjne. Tym samym, jeżeli rynek kredytowy cechuje się wysokim ryzykiem lub niskim poziomem zaufania (przyczyny kryzysu finansowego z 2007/2008 r) banki komercyjne nie chcą udzielać kredytów podmiotom gospodarczym jak i wzajemnie innym bankom, chociaż posiadają nadwyżkę. Istotą banków jest przecież zarabianie, więc szukają zysków skupując obligacje państwowe, często nawet na ujemnym oprocentowaniu, bo wychodzą z założenia, że uda im się je odsprzedać za jakiś czas z zyskiem (na obligacjach zarabia się nie tylko w postaci zysku z oprocentowania, ale również można obligacjami handlować jak akcjami). Skupowanie obligacji rządowych przez banki komercyjne dla banków centralnych, które odpowiadają za wartość pieniądza, jest często zjawiskiem niepożądanym, bo zmniejsza ilość pieniądza w obiegu i ogranicza akcję kredytową. I tu znów wracamy do początku. Wtedy do gry może też wejść Rada Polityki Pieniężnej zmieniając stopy procentowe (nie tylko te, które mają wpływ na wysokość oprocentowania naszych depozytów i kredytów, ale również oprocentowanie kredytów i depozytów, które mają miejsce między bankami komercyjnymi a bankiem centralnym).
Trzeba pamiętać, że gospodarka jest systemem naczyń połączonych. Zwiększając podaż pieniądza można stymulować gospodarkę, ale jednocześnie zwiększa się inflacja i osłabia waluta. A to z kolei zubaża społeczeństwo, ale jednocześnie daje szansę eksporterom, ponieważ krajowe dobra są tańsze dla płacących w obcej walucie. Tu dochodzimy do aspektu wojen walutowych, które poszczególne państwa czasami lub stale toczą chcąc zwiększać swoją konkurencyjność na globalnym rynku.
Temat bardzo interesujący, ale rzadko znajduje się rozmówca, który ma ochotę o tym porozmawiać. Ekonomia jest fascynująca