Od dłuższego czasu w modlitwach czy to na zebraniach czy podczas posiłków razi mnie, że Świadkowie nigdy mie modlą się za ludzi innych niż współwyznawców.
Często pada zdanie:
- dziękujemy za posiłek i żeby nam go nigdy nie brakowało oraz wszystkim braciom na całej ziemi
A inni ludzie to co? Mogą głodować?
Modlą się za chorych braci, a dlaczego nie za wszystkich, którzy zmagają się z jakaś choroba?
A na koniec dodadzą niekiedy ze dziękują za to ze poznali prawdę bo wiemy ze ten świat idzie na zagładę.
Jezus powiedział masz miłować bliźniego. Nie powiedział masz miłować współwyznawce.
Jezus powiedział módlcie się za nieprzyjaciół a ŚJ nie dość ze się nie modlą za innych łudziło jeszcze wysyłają ich w ognie Armagedonu.
Ktoś mi to wyjaśni? Są jakieś inne wersety dotyczące tego ze mamy się modlić za bliźnich? Będą mi przydatne
To nie jest reguła, że każdy Świadek modli się tylko za "swoich". Modlitwy mogą być przecież różne. Ale fakt, że o "braci na całej ziemi" częściej się modlą niż ogólnie o 8 miliardów ludzi.
Ja co innego zauważyłam u Świadków.... że publicznie oni się nie modlą o konkretne osoby, a uważam to za brak empatii.
Zebrania są urzędowe i mogą paść na nich tylko oklepane formułki... że na przykład modlimy się za braci prześladowanych w Rosji. Ale już nie ma modlitwy np. za siostrę Zosię z tego zboru, która jest teraz w szpitalu albo brata Zenka, który zmaga się z jakąś chorobą czy problemem. I dla mnie to jest smutne i przykre... Że możesz należeć do zboru 30 lat, a publicznie (w czasie głównego zebrania) nikt się nie pomodli za ciebie.
Tymczasem miałam okazję widzieć jak to wygląda w innych protestanckich zborach/grupach. Otóż ktoś "rzuca hasło", że np. jego syn, brat, żona, wujek obecnie są w szpitalu i prosi o modlitwę za tą osobę... i zbór się modli. Dla mnie to wzruszające - takie miłe, fajne, ludzkie.
A u Świadków jak w fabryce robotów - tylko rubryczki z godzinami głoszenia mają się zgadzać.
Natomiast nie podważam, że indywidualnie Świadkowie modlą się za swoich członków rodziny (czy znajomych), jednak raczej nigdy nie dzieje się to publicznie... Tak jakby zbór był urzędem, a nie wspólnotą. Powiem więcej - jakieś 10lat temu (albo jeszcze dawniej) dano zalecenie, aby z mównicy nie przekazywać pozdrowień od braci ze zboru, którzy gdzieś wyjechali, albo choćby są w szpitalu. To też nieludzkie.
Podsumowując: ja się nie martwię, że Świadkowie nie modlą się o "świat", ja się martwię, że oni nawet nie modlą się o siebie! (P.S. Przynajmniej w Polsce; może w Afryce są inne zwyczaje).