nie wiem czy mogę powiązać te dwa zdarzenia, ale kryzys obecny Organizacji (który zbiegł się w czasie z epidemią ale wcale z niej nie wynika) coraz bardziej przypomina kryzys po 1975 i być może dlatego skutkuje podobnym traktowaniem osób nieczynnych
druga połowa lat 70-tych to masowy spadek aktywności w głoszeniu, gdyż jedyne na co mamy twarde dane to znaczny procentowy spadek ilości aktywnych głosicieli.
Nie wiemy ilu "rzuciło papierami" i oficjalnie wystąpiło wtedy z organizacji, np. pisząc "nie chcę być dłużej świadkiem Jehowy", a ilu "po prostu" siedziało w domu i nie wyruszało do służby.
Zaobserowowanie zmian jest o tyle trudne, że wtedy (kilka lat przed odejściem Ray Franza) nie było jeszcze nagonki na odstępców, więc osoby odchodzące mogły być traktowane „normalnie”.
Jeszcze po kilkunastu latach takich osób (na początku lat 90-tych XX wieku) była cała masa.
Kiedyś odbyło się zebranie, na którym pouczono nas jak traktować osoby nieczynne i wyliczono ich niemalże tyle co głosicieli.
Wtedy nie obowiązywało żadne RODO ani nie było jeszcze ustawy o ochronie danych (którą uchwalono dopiero po kilku latach) więc brat na zebraniu sypał imionami i nazwiskami i adresami i nikogo to wtedy nie zdziwiło...
Do dzisiaj nie wiem, czy tamte osoby, które zaprzestały aktywności kilka lat PRZED odejściem Franza zostały po czasie objęte jakimikolwiek restrykcjami, ale pamiętam, że będąc pionierem stałym spotykałem mnóstwo ludzi którzy mówili do mnie „bracie” ale albo w ogóle nie pojawiali się na zebraniach albo przychodzili raz w roku na Pamiątkę i tyle.
Po tamtym kryzysie 1975 odpłynęła duża ilość wyznawców ale byli „zawieszeni w próżni” ani nie byli oni traktowani jako pełnoprawni wyznawcy ani jako znienawidzeni odstępcy.
Teraz w czasie epidemii gdy dzieło głoszenia zatrzymano (i/lub zastąpiono pisaniem 1 sms w 8 osób przez 1h) jakoś „nie widać” problemu „nieczynnych” i też wyrasta kilkudziesięciotysięczna w Polsce i kilkumilionowa na świecie rzesza „zawieszonych w próżni”, którzy są traktowani łagodnie i nie wykluczani.
Być może Gremczak trafił do takiej właśnie „próżni” i starszyźnie nie chce się ruszać tematu.