Szukając nowych bodźców do życia parę lat temu, zauważyłem, że brakuje mi tej nieuchwytnej "duchowości", jednej z potrzeb człowieka, ale nie chciałem ponownie wikłać się w okołosemickie doktryny religijne. Jestem naznaczony chrześcijaństem, ale gdybym urodził się w Sudanie, na co nie miałbym najmniejszego wpływu, prawdopodobnie byłbym siłą zagoniony do meczetu, gdzie lokalny imam siłą wepchnąłby mi do gardła ichniejsze nauki o apokalipsie i inne mądrości proroka. Poziom absurdalności dokryny zbliżony jest do chrześcijaństwa, na szczęście ono jest zreformowane, więc nie grozi mi tutaj ukamienowanie, jeśli mam inny pomysł na życie.