Czy nie możemy znaleźć złotego środka pomiędzy tym, co się naprawdę dzieje, a pomiędzy tym, co byśmy chcieli, żeby się działo? Problem polega na tym, że do faktów mamy ograniczony dostęp. Ja wiem, że niektórzy wolą byle jakie historie, które uzupełniają im światopogląd, ale ja wolę mieć luki w tym światopoglądzie, niż mieć je zapchane byle czym, żeby tylko "mi się zgadzało". To może być trudne, ale jednak zakładam, że pewnych rzeczy nie wiem i nie zamierzam się zagalopowywać.
Ja też wolę mieć luki niż zapchaj dziury-światopoglądowe.
Świadom jestem ,że do faktów, a w sensie filozoficznym nawet do rzeczywistości, zawsze mamy ograniczony dostęp.
Kwestia tylko przy jakim progu uwierzytelnienia przyjmujemy coś za prawdę.
Motyw ten często wykorzystywany jest w filmach, gdzie nam przedstawia się bohatera, świat z jednej strony a w pewnym momencie następuje
zmiana naszego postrzegania na skutek ujawnienia kolejnych faktów.
Każdy z nas przeżył coś takiego na własnej skórze ale chyba nie wielu dopuszcza myśl, że przeżyje jeszcze kiedyś podobne wybudzenie
PS.
Domniemanie winy nie zawsze jest praktykowane - patrz urząd skarbowy.