Jeśli chodzi o grzeszki pójścia na kompromis, to rodzina mojej dawnej przyjaciółki i ona sama też, cichaczem, dla podratowania zdrowia stosowały terapię pijawkami. Nie chwaliły się tym oczywiście szeroko.
W ogóle muszę przyznać, że ciężko mi znaleźć więcej przypadków, podejrzewam, że się działo, ale skrzętnie zamiatane pod dywan takie "wyskoki".
Z drugiej strony trzeba im oddać, że są tak zindoktrynowani, że większość jednak nie idzie na żadne kompromisy, w stylu krew dla ratowania życia, tak mi się wydaje, a przynajmniej tak było za moich czasów.
Teraz rzadko stawiani są w ekstremalnych sytuacjach, jak prześladowania, obozy, przymusowa współpraca z Państwem, a coś mi się wydaje że to nowe pokolenie łamało by się pod presja bardziej.