« Odpowiedź #30 dnia: 15 Wrzesień, 2015, 16:12 »
Rysiu to moje odkrycie, znam go już ponad pięć lat. Rysiu ma też ciekawą historię związaną z powstaniem Styczniowym.
Rysiu został wykluczony w 2012 roku, zarzut jaki mu postawiono to czytanie Biblii w języku Hebrajskim. Rysiu nauczył się Hebrajskiego i Greckiego jak miał już ponad 70 lat......
Fragmentaryczna historia Ryszarda Mierzwy z Lublina
Pradziadek Józef Mierzwa mieszkał w Starej Wsi, jako cieśla stawiał chłopom budynki a Żydom karczmy. Aby mieć budulec, uzyskując pożyczkę od Żyda, zakupił las, a potem 100 mórg ziemi.
Pierwszy mąż prababki Heleny, hrabia Potulski rodem z Galicji, na czele sformowanego przez siebie oddziału przekroczył granicę i walczył w powstaniu styczniowym. W okolicach Janowa Lubelskiego oddział został rozbity, rannego hrabiego przykuto do armaty i wraz z jeńcami eskortowano do Lublina, lecz pod Jabłonną zmarł. Widocznie nie on jeden, bo chłopi pochowali powstańców i usypano kopiec, zniszczony przez okupanta niemieckiego.
W poszukiwaniu męża Helena znalazła się w tych okolicach, lecz władze rosyjskie odmówiły jej powrotnego przekroczenia granicy do Galicji. Zamieszkała u dziedzica z Kajetanówki, który wyswatał ją za Józefa Mierzwę. Ich wnuk Antoni syn Tomasza był ojcem Ryszarda. Po ucieczce z dwu letniej straszliwej niewoli bolszewickiej, gospodarzył na kol. Urszulin, potem na 25 morgach w kol Piaski Górne 1 km. od Piask Luterskch. W roku 1946 rodzina Mierzwów stała się Świadkami Jehowy. Ryszard wbrew naleganiom nauczycielki, która zauważyła u niego duże zdolności, przerwał naukę i przez 8 m-cy pełnił posługę czasowego pioniera w Gubinie i Stargardzie Szczecińskim.
W 1956 roku w czasie sowietyzacji Polski, walce z kułakami, zlikwidowali gospodarstwo i osiedlili się w Lublinie. Ryszard od młodości był uczony chrześcijańskich zasad i jako dziecko przeżywał wielokrotne najścia band w czasie okupacji, w tym trzykrotne kwaterowanie partyzantów żydowskich. W związku z tym, matkę Ryszarda z rąk żandarmerii wyratował policjant Łukowski z Piask Luterskich. O sytuacji Ryszarda Wacław Błaziak w autobiograficznym „Badaczu” wyd. Apropos, s. 228-230 napisał:
Po o wyzwoleniu, zachęcany przez nauczycieli, by kontynuować naukę wybrał biblijną edukację i przez pewien czas pomagał innym jako pionier. A w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku było to niełatwe. Wielokrotnie był aresztowany, pobity. Gdy założył rodzinę jego dom stał otworem, by gościć braci na zebraniach i nie tylko. Jednocześnie był spragniony wiedzy i dociekał różnych spraw. Samodzielnie studiował historię starożytną. Uczył się hebrajskiego, by lepiej poznać nie tylko treść, ale także ducha Biblii. To nie wszystkim się podobało. Rodziło podejrzliwość w jakim celu to robi. Jest tylu braci, nie znają greki ani hebrajskiego i żyją i głoszą Słowo.
Dla mnie rewelacja
W tym wieku taki jasny umysł i takie proste, powalające argumenty. Ośmieszył KS doszczętnie.
Kimże są tacy mali ujadacze, którzy biorą się za „sądzenie” człowieka, któremu nie dorastają do pięt?
« Ostatnia zmiana: 15 Wrzesień, 2015, 16:58 wysłana przez Weteran »
Zapisane
Weteran
Ignoruję posty: accurate, Ebed, Efektmotyla, Efezjan, Kamil. Przebudzony, sabekk, tomek_s, ZAMOS