Co w sytuacji gdy ktoś jest w związku, w którym się dobrze dogaduje z druga osoba, załóżmy ze są dzieci. Czy sugerujesz ze taka osoba po wybudzeniu ma po prostu odejść? Bez próby wyciagnięcia z bagna swojej rodziny? W 99% przypadków takie coś skończy się rozwodem i rozpadem rodziny?
Czy nie warto spróbować w takim przypadku?
Nikomu nie karze odejść na drugi dzień po przeczytaniu kryzysu, zostawić żonę i dzieci. Wiem jednak z doświadczenia że trudno wyjść ze strefy komfortu, chociaż ten komfort jest złudny.
Róbcie jak uważacie. Pozwólcie też mi robić i mówić co ja uważam, najwyżej nie czytajcie.
Cytaty wklejone nie dla sprzeczek i udowadniania, dla osobistej refleksji, też mojej.
Od siebie:
Nasz związek się dogadywał i z dzieckiem.
Nie poruszam kwestii reszty Rodziny, co, kto przechodził w związku z byciem ŚJ.
Nic nie sugeruję, opisuję.
Ok. 15 letnia próba wyciągnięcia Rodziny z bagna nie powiodła się.
Zgadza się, "obudzony" z siedzącym w bagnie, to właśnie rozwody wśród Rodzin ŚJ, tragedie, dramaty.
Tak stało się w naszej Rodzinie i innych, które znam osobiście są po rozwodach, czy w separacji, a i tu na Forum są opowiedziane historie podobne.
W naszym przypadku też groził rozwód, nie daje się wytrzymać, gdy ŚJ stosuje ostracyzm pod dachem domu Rodzinnego, do czego jest
nakłaniany przez innych ŚJ podczas spotkań towarzyskich i na zebraniach ze strażnic / wykładów.
Czy teraz "winić" zabierających głos ? tych, którzy nie "zakosztowali smaku ostracyzmu", że piszą o tym, czego sami nie doświadczyli, że się wypowiadają?
W moim przydługim poście, jak najlepiej się dało (bo można znalezć wiele innych odniesien/ przykładów) była próba wykazania, jak bardzo złożone są to zagadnienia/ problemy.
Warto! Warto spróbować wyciągać z bagna.
Ale też nie ma żadnej gwarancji, że się zawsze uda wyciągnąć.
Oby jak najwięcej Rodzin ocalało razem, wychodząc z bagna.
Osobiście widzę strefę komfortu u Rodziny ŚJ, widzą, wiedzą, narzekają na zborowe i ck zalecenia, postanowienia, pokrętne nauki wiadomo pokątnie i milczą itd.
Mnie nie udało się wyciągnąć z bagna, bo chcą tak żyć, dobrze im w bagnie.
Do czasu, aż osobiście doświadczą "ciężaru nie do uniesienia", to tak, wtedy jest szansa, że zaczną stawać w swojej obronie przed bagnem, wtedy może i opuszczą strefę komfortu i opuszczą orga.
"Ciężar nie do uniesienia", dla każdego okazuje się inny/podobny, o czym opowiadają w realu i na Forum byli i obecni i bliscy odejścia ŚJ.
Mój próg wytrzymałości bycia w bagnie przekroczył skalę w 2000 r. objawiając się tragicznie, a nie było żadnych przecieków o tajnych listach, ukryte info o pedofili w zborach ŚJ, nie było Forum, nie było komu powiedzieć o wątpliwościach, knebel w ustach i "dzwigaj", człowiek sam widział i kojarzył i nie "uniósł", wiec w moim przypadku nawet ryzykując utratę Rodziny i będąc pod karą ostracyzmu, nie żąłuję swojej decyzji ! opuszczenia "bagna".
Tymczasem życie każdemu leci/ mija.
Wspieram, jestem z i za Wszystkimi udręczonymi "bagnem"!
Dobrego dnia Wszystkim! Przesyłam serdeczne pozdrowienia.