Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne

BYLI... OBECNI... => DZIECIŃSTWO I DORASTANIE WŚRÓD ŚJ... => Wątek zaczęty przez: kinezyn w 27 Sierpień, 2016, 19:59

Tytuł: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: kinezyn w 27 Sierpień, 2016, 19:59
Jako, że miałem do czynienia z organizacją ŚJ jako dziecko (link (https://swiadkowiejehowywpolsce.org/index.php?topic=2818.msg37933#msg37933)) to i najwięcej będę pisał w tym dziale. No cóż, jako dorosły człowiek nie byłem wśród ŚJ, czego oczywiście bardzo nie żałuję. Lata szkolne (podstawówka) przekrywają się z okresem przynależenia do organizacji. Jestem z rodziny, w której w tym czasie ojciec był ŚJ, a matka nie (wtedy nie - odnośnie opisywanego tu zdarzenia, potem została jedynie zainteresowaną, którą była aż do wyjścia). Ci, którzy mieli podobną sytuację pewnie doświadczyli tego, czego i ja doświadczyłem - przeogromnych "jazd w domu", właśnie z powodu jarzma "wierzącego" z "niewierzącą". Muszę nadmienić, że byłem u komunii w KRzK - ale jak do tego doszło, opowiem innym razem. To, co dziś chcę przedłożyć dotyczy okresu po-komunijnego (gdzieś rok po) i to w innym miejscu zamieszkania (niż - gdzie była komunia), po przeprowadzce (do małego miasta).

Wówczas nie było lekcji religii w szkole i dzieci należące do KRzK chodziły się jej uczyć do specjalnych sal katechetycznych. Szybko zaczęły pytać, dlaczego z nimi nie chodzę. Początkowo kombinowałem, jak tylko umiałem, zmyślając przeróżne historie, ale szybko się wydało. Jakichś specjalnych prześladowań z tego powodu nie doświadczałem, może niekiedy drobne przycinki. Myślę, że z tego powodu ich w owym czasie nie było, bo dzieci w mojej nowej klasie były do tego przyzwyczajone. Była bowiem koleżanka, która należała do jakiegoś kościoła ewangelicznego i również, tak jak ja, na lekcje religii nie chodziła. Większe problemy miałem w poprzednim miejscu zamieszkania (wieś) i również z większymi, ale sporadycznymi spotkałem się dopiero później w nowym. Nie chcę tu jednak o tym pisać, wprost przeciwnie, chcę pisać o moim nie-za-dobrym zachowaniu.

Było tak, że po szkole miałem gdzieś pójść w miasto z dwiema koleżankami. Ale one poinformowały mnie, że po drodze muszą wstąpić do kościoła, bo było jakieś spotkanie ważne, nie pamiętam dziś jakie. Poszliśmy więc w trójkę pod kościół, bo i tak musiałem na nie czekać. Pod kościołem tłum dzieci, jak się okazało. Nie za bardzo kwapiły się wejść, więc wyszła zakonnica i zaczęła ich wszystkich do tego kościoła zbierać. Dużo miała pracy, bo dzieci tak się ociągały. Widząc to, oddaliłem się od drzwi - w zasadzie wyszedłem poza obręb terenu kościoła, żeby samemu nie być zagonionym do wnętrza. Gdy już wszyscy weszli, przybliżyłem się i z wewnętrznej ciekawości próbowałem podejrzeć, co też tam się dzieje. Nagle zza jakiegoś winkla wyłoniła się zakonnica (nie wiem, czy ta sama, czy inna i mówi mniej więcej tak: A Ty co? Specjalnego zaproszenia do kościoła potrzebujesz? No i zaczęło się. Dla mnie czas próby. Nie pamiętam dokładnie moich słów, tylko sens, a był on taki: Należę do religii prawdziwej, do ŚJ. Zakonnica odpowiedziała chyba coś, że jest ich tu dużo: Zobacz ile dzieci jest. A ja na to w sposób wybitnie bezczelny, z sensem takim że: szeroka jest brama na zatracenie.

Wyobrażacie sobie 8/9 - letniego gówniarza, który daje do zrozumienia dorosłej kobiecie, że jest przeznaczona na zagładę? To ja nim wtedy byłem i w takim przeświadczeniu mówiłem do niej. Ona mi tylko odpowiedziała: Dziecko drogie, co Ty mówisz? I zniknęła w drzwiach kościoła. Trochę byłem zbity z tropu. Spodziewałem się jakiegoś ataku, jakichś wyzwisk, w sumie, jakiegoś większego prześladowania z jej strony. Dalej tam stałem, nabuzowany. To nie koniec. Zakonnica musiała coś powiedzieć do księdza, bo nagle z kościoła wyłonił się ksiądz. Taki staruszek już, przynajmniej tak go postrzegałem wtedy. Wyszedł specjalnie do mnie, trzymając w ręku jakieś tzw. obrazki. Coś zaczął mówić, nie pamiętam co, ale z taką dobrocią w sercu, nic złego nie chciał, żadnej połajanki dać, tylko naprawdę z taką życzliwością i dobrym nastawieniem. Coś powiedział, coś dobrego, po głowie pogłaskał. Obrazków chyba nie przyjąłem (do dziś mam podobny i jasny pogląd w tej sprawie). Mówię chyba, bo do końca nie jestem pewny. Ale jeśli je przyjąłem, w co wątpię, to musiałem potem wyrzucić. Nie o to jednak chodzi. Byłem totalnie zaskoczony, że tak się to potoczyło. Chciałem wygrać, a poczułem się przegrany. Wtedy nie wiedziałem dlaczego, ale dziś wiem, że to oni wykazali się większą miłością, co wyczuło wtedy moje, nawet organizacyjne, serce. Spodziewałem się ataku, a dostałem coś odwrotnego. Miast się wtedy cieszyć, czułem się źle, jakby coś okazało się nieprawdą. Tyle przecież słyszałem złego o wszystkich ludziach mocno związanych z innymi religiami, a tu się nie sprawdziło. 

Po wszystkim nie czekałem już na koleżanki, tylko pędem do domu. Ojcu to wszystko opowiedziałem, zmieniając tę historię, przedstawiając siebie jako wygranego w konfrontacji i jako tego, którego próbowano prześladować. Ojciec pochwalił, powiedział, że dobrze im powiedziałem. A ja czułem się jeszcze gorzej.

Kogo winić? Siebie samego czy organizację? To jakimi jesteśmy ludźmi, to sprawa nas samych. Ile może zmienić organizacja? Nie wiem, ale jedno wiem, że organizacja ta daje pożywkę do tego, by w człowieku rosło ego. Pewnie nie u wszystkich tak się dzieje, ale jednak u wielu, bo wielu ma predyspozycje do tego, by pielęgnować tylko swoje ego. Ja takim byłem. Przeświadczenie o wyższości trwało u mnie jeszcze bardzo długo po tym, jak z organizacji wyszedłem. 

W organizacji "dobre rady" większości "cioć" i "wujków" skupiały się nie na wyuczeniu miłości chrześcijańskiej u organizacyjnego dziecka, którą miałoby okazywać pozaorganizacyjnym ludziom, ale właśnie na konfrontacji. Konfrontacji, która zawsze miała finalnie pokazać wyższość organizacji nad innymi.

Koleżanki z kościoła mówiły mi, parę razy chyba, że ksiądz się o mnie pyta. :-)
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: NiepokornaHadra w 27 Sierpień, 2016, 23:25
Cytuj
Wyobrażacie sobie 8/9 - letniego gówniarza, który daje do zrozumienia dorosłej kobiecie, że jest przeznaczona na zagładę? To ja nim wtedy byłem i w takim przeświadczeniu mówiłem do niej.

Nie muszę wyobrażać, wystarczy że przypomnę sobie niektóre moje historie.
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: tomek_s w 27 Sierpień, 2016, 23:33

W organizacji "dobre rady" większości "cioć" i "wujków" skupiały się nie na wyuczeniu miłości chrześcijańskiej u organizacyjnego dziecka, którą miałoby okazywać pozaorganizacyjnym ludziom, ale właśnie na konfrontacji. Konfrontacji, która zawsze miała finalnie pokazać wyższość organizacji nad innymi.

Nigdy nie byłem ŚJ, ale słuchając wyznawców (od starszych po zwykłych głosicieli) odnoszę wrażenie, że trafiłeś w dyche.

Tak właśnie postrzegam większość ŚJ.
.

Można sie przekonać o ich "wyższości" i chęci konfrontacji (nauk strażnicowych) czytając fora czy grupy FB.
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 28 Sierpień, 2016, 09:17
Wyobrażam sobie, jak tą samą historię by opisało Towarzystwo w swej publikacji.
No bo taki scenariusz by się nie nadawał. Fajnie opisałeś. :)
Pewnie by napisano, że siłą chłopaka wciągano do kościoła, że polewano go wodą święconą trzymając go skrepowanego, że czyniono nad nim wypędzanie szatana i trzymano krzyż nad jego głową. ;)

Podziwiam pamięć i szczególiki, które Ci zostały w głowie po latach. :)
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: kinezyn w 28 Sierpień, 2016, 10:47
Nie muszę wyobrażać, wystarczy że przypomnę sobie niektóre moje historie.

Cóż zrobić. Tak było i już, i u mnie i u Ciebie i pewnie u wielu innych. Ważne, że teraz sobie zdajemy z tego sprawę. Przykład czegoś podobnego, z samego forum, niedawny post z tematu powitań:

No i zaczyna się. Jeszcze dobrze nie zdążyliśmy zakomunikować komukolwiek naszej decyzji, a jakiś dzieciak ze zboru w którym kiedyś byliśmy, którego akurat dodaliśmy do znajomych na FB nam odpowiedział:

(http://i.imgur.com/eJQQKTd.png)

Czy to jest ta słynna chrześcijańska miłość w działaniu?

Spodziewaliśmy się hejtów po naszej decyzji, ale mimo wszystko jak przeczytaliśmy po raz pierwszy, że ktoś z pogardą nazwał nas personalnie odstępcami, to trochę dziwnie się poczuliśmy. Nie wiem jeszcze jak nazwać to uczucie, ale chyba będziemy musieli do niego przywyknąć.


I gdzie tu logika? Skoro ta młoda osoba "z odstępcami się nie zadaje", to po co zadała się w tym momencie? Skoro traktują "odstępcę" jako "leżącego", to co, jeszcze upokorzyć "leżącego"?

Nigdy nie byłem ŚJ, ale słuchając wyznawców (od starszych po zwykłych głosicieli) odnoszę wrażenie, że trafiłeś w dyche.

Tak właśnie postrzegam większość ŚJ.
.

Można sie przekonać o ich "wyższości" i chęci konfrontacji (nauk strażnicowych) czytając fora czy grupy FB.

Wyższość, niestety była. Ja ją czułem na każdym kroku u siebie. Oczywiście nie generalizuję, bo to pewnie nie wszystkich dotyczy, ale myślę że wielu. Chcę tu powiedzieć, że mam szacunek do ŚJ, do ludzi. Do organizacji zaś, jako struktury z jej własnym legalizmem podchodzę bardzo, bardzo krytycznie. Natomiast główną doktrynę ŚJ, która mówi o Chrystusie Jezusie, Panu Naszym, uważam za wysoce niebezpieczną.

...
Fajnie opisałeś. :)
...
Podziwiam pamięć i szczególiki, które Ci zostały w głowie po latach. :)

To zdarzenie zapisało się w mojej pamięci, bo było na swój sposób mocne.
Wielu jednak innych nie pamiętam. Próbowałem sobie je przypomnieć, ale umysł je wyparł.
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: NiepokornaHadra w 28 Sierpień, 2016, 11:02
I gdzie tu logika? Skoro ta młoda osoba "z odstępcami się nie zadaje", to po co zadała się w tym momencie? Skoro traktują "odstępcę" jako "leżącego", to co, jeszcze upokorzyć "leżącego"?

Logika? poszła na balety.
Kto powiedział że w tym, ma być logika?
Jest posłuszeństwo, a to ważniejsze.
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: TomBombadil w 28 Sierpień, 2016, 17:05
Widzisz Kinezyn,miałeś szczęście,że trafiłeś na fajnego księdza. Masz co wspominać. Ja zanim zostałam świadkiem latałam do Kościoła,by poznać inną ,dominującą religię.Prosiłam księży o rozmowę,wyjaśnienie czegoś,ale nie byli chętni. Zdarzyło się,że ksiądz podstawił mi nogę,innym razem zamiast przyjść na umówioną rozmowę zamknął mnie w kościele na ok.2 godziny. Wyproszono mnie z lekcji religii. Bo zadawałam pytania. Ale grzecznie,bo naprawdę chciałam wiedzieć. Zakonnice po 1 rozmowie uciekały ode mnie,przechodziły na 2 stronę ulicy. Ogólnie księża nie znali biblii.Nie byli nastawieni na pomoc. Po latach podobnego ducha spotkałam w zborze. Też mi podziękowano. Dziś widzę zmianę wśród księży,szczególnie tych młodych. Czytają Słowo Boże,są chętni do pomocy,duchowi.A świadkowie przejęli cechy dawnego kleru. Tak to widzę.
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: kinezyn w 28 Sierpień, 2016, 17:51
Widzisz Kinezyn,miałeś szczęście,że trafiłeś na fajnego księdza. Masz co wspominać. Ja zanim zostałam świadkiem latałam do Kościoła,by poznać inną ,dominującą religię.Prosiłam księży o rozmowę,wyjaśnienie czegoś,ale nie byli chętni. Zdarzyło się,że ksiądz podstawił mi nogę,innym razem zamiast przyjść na umówioną rozmowę zamknął mnie w kościele na ok.2 godziny. Wyproszono mnie z lekcji religii. Bo zadawałam pytania. Ale grzecznie,bo naprawdę chciałam wiedzieć. Zakonnice po 1 rozmowie uciekały ode mnie,przechodziły na 2 stronę ulicy. Ogólnie księża nie znali biblii.Nie byli nastawieni na pomoc. Po latach podobnego ducha spotkałam w zborze. Też mi podziękowano. Dziś widzę zmianę wśród księży,szczególnie tych młodych. Czytają Słowo Boże,są chętni do pomocy,duchowi.A świadkowie przejęli cechy dawnego kleru. Tak to widzę.

Ano różnie to jest. Znam wiele przypadków, że ludzie poszli do organizacji, bo nikt nie potrafił im udzielić odpowiedzi na pytania biblijne. ŚJ zdawali się znać Biblię i wielu dociekliwych, ciekawych i szukających Boga ludzi tam się udało.

Dostali szkołę w organizacji, jak mało kto.

Dziś wychodzą.
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Efezjan w 28 Sierpień, 2016, 18:13
Widzisz Kinezyn,miałeś szczęście,że trafiłeś na fajnego księdza. Masz co wspominać. Ja zanim zostałam świadkiem latałam do Kościoła,by poznać inną ,dominującą religię.Prosiłam księży o rozmowę,wyjaśnienie czegoś,ale nie byli chętni. Zdarzyło się,że ksiądz podstawił mi nogę,innym razem zamiast przyjść na umówioną rozmowę zamknął mnie w kościele na ok.2 godziny. Wyproszono mnie z lekcji religii. Bo zadawałam pytania. Ale grzecznie,bo naprawdę chciałam wiedzieć. Zakonnice po 1 rozmowie uciekały ode mnie,przechodziły na 2 stronę ulicy. Ogólnie księża nie znali biblii.Nie byli nastawieni na pomoc. Po latach podobnego ducha spotkałam w zborze. Też mi podziękowano. Dziś widzę zmianę wśród księży,szczególnie tych młodych. Czytają Słowo Boże,są chętni do pomocy,duchowi.A świadkowie przejęli cechy dawnego kleru. Tak to widzę.
To pewnieś dość sędziwa wiekiem. :P
Ksiądz nieznający Biblii - to aż się wierzyć nie chce... 6 lat studiów, potem posługa. W KK ksiądz codziennie odprawia mszę - tam są czytania biblijne - dwa albo trzy - poza tym każdy od diakona wzwyż zobowiązany jest do odmawiania Liturgii Godzin, gdzie też są czytania biblijne. Jakim cudem delikwent, jakiego spotkałaś został księdzem? Teraz to już musztarda po obiedzie, ale ja bym biskupowi zgłosił, bo to jaja jak berety są...

Kolejna sprawa: KK zachęca wiernych do czytania Biblii - a tu takie kwiatki?
Sorry, że znów się wtryniam i może nie na temat, ale dla mnie to szokujące.
To tak, jakby nauczyciel polskiego nie wiedział, kto napisał 'Lalkę'. Tak to mniej więcej wygląda.

Cytat: kinezyn
Ano różnie to jest. Znam wiele przypadków, że ludzie poszli do organizacji, bo nikt nie potrafił im udzielić odpowiedzi na pytania biblijne. ŚJ zdawali się znać Biblię i wielu dociekliwych, ciekawych i szukających Boga ludzi tam się udało.

Dostali szkołę w organizacji, jak mało kto.

Dziś wychodzą.
A propos: jest bardzo fajny dominikanin, którego mogę polecić, ale na PW, nie chcę znowu mieć nieprzyjemności od M czy Nemo, że promuję KK. ;)
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Tusia w 28 Sierpień, 2016, 18:28
To pewnieś dość sędziwa wiekiem. :P
Ksiądz nieznający Biblii - to aż się wierzyć nie chce... 6 lat studiów, potem posługa. W KK ksiądz codziennie odprawia mszę - tam są czytania biblijne - dwa albo trzy - poza tym każdy od diakona wzwyż zobowiązany jest do odmawiania Liturgii Godzin, gdzie też są czytania biblijne. Jakim cudem delikwent, jakiego spotkałaś został księdzem? Teraz to już musztarda po obiedzie, ale ja bym biskupowi zgłosił, bo to jaja jak berety są...

Ja po prostu nie wierzę w takie opowieści. To są mity krążące wśród ŚJ. Kiedy słyszę od kogoś taką opowieść, zaraz pytam: który ksiądz i w jakiej konkretnie parafii to się działo. Od razu się wycofują.
W mojej parafii św. Jacka w Gliwicach jeszcze żaden ŚJ nie przyszedł nawracać księdza. Specjalnie się pytałem. Prowadzę już dłuższy czas: http://piotrandryszczak.pl/punkt_informacji_o_swiadkach_jehowy.html i też żaden ŚJ nie przyszedł. Przychodzili natomiast katolicy szukający pomocy.
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Efezjan w 28 Sierpień, 2016, 18:33
Ja po prostu nie wierzę w takie opowieści. To są mity krążące wśród ŚJ. Kiedy słyszę od kogoś taką opowieść, zaraz pytam: który ksiądz i w jakiej konkretnie parafii to się działo. Od razu się wycofują.
W mojej parafii św. Jacka w Gliwicach jeszcze żaden ŚJ nie przyszedł nawracać księdza. Specjalnie się pytałem. Prowadzę już dłuższy czas: http://piotrandryszczak.pl/punkt_informacji_o_swiadkach_jehowy.html i też żaden ŚJ nie przyszedł. Przychodzili natomiast katolicy szukający pomocy.
No więc zapytamy TomaBombadila: Jaki ksiądz, jaka parafia i dlaczego nie zgłosiłaś tego biskupowi?
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 28 Sierpień, 2016, 18:41
Może to ksiądz przedsoborowy był, a wtedy łacina dominowała. ;D
Nie znał polskiej Biblii. :(

A mój pierwszy poznany głosiciel tajniaczył się w szkole z bycia sympatykiem ŚJ:

Cytuj
W bloku mieszkałem po sąsiedzku z chłopakiem starszym ode mnie o jeden rok. Ponieważ przyjaźniliśmy się od dzieciństwa, zawsze marzyliśmy o tym, by chodzić do jednej klasy. Było to jednak do czasu niemożliwe. Aż właśnie w siódmej klasie mój kolega nie uzyskał promocji do klasy ósmej i spotkaliśmy się w jednej ławce. Okazało się, że opuścił się w nauce, gdyż jego mama stała się głosicielką, później zaś pionierką Świadków Jehowy. Całe dni spędzała poza domem, a chłopca nie miał kto dopilnować w nauce. Jego matka zrezygnowała nawet z pracy, by w terenie aktywniej dzielić się swą wiarą (wyjeżdżała też poza Gdańsk). Z kolei jego ojciec pracował od rana do wieczora w stoczni, by utrzymać rodzinę.
Był rok 1973, kiedy to od mojego kolegi, który z mamą uczęszczał na zebrania, usłyszałem właśnie pierwszy raz o Świadkach Jehowy. Choć prosił mnie, bym w klasie nic nie mówił o jego wierze, to jednak sam mnie zasypywał swą wiedzą, którą bardzo chłonął. Wpadłem w sam wir roku 1975!
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: TomBombadil w 29 Sierpień, 2016, 22:35
Nikt nie musi mi wierzyć. Nie byłam sama na takiej rozmowie. Parę osób odsunęło się przez to od Kościoła. Ksiądz nawet rzucił moją biblią(3 wyd.tysiąclecia) o ścianę. Potem spotkałam na wiejskiej parafii księdza homoseksualistę. Żył w jawnym związku z organistą. Wszyscy o tym wiedzieli. Na sąsiedniej parafii ksiądz był hazardzistą. Zjeżdżali się do niego księża z odległych stron na karty. Ksiądz ten był zresztą bardzo krewki i rzucał się do ludzi z rękami. Mnie kiedyś zepchnął ze schodów. Po przejściu ks.homoseksualisty na parafię trafili ksìęża mocno rozrywkowi.Dyskoteki ,dziewczynki,głośna muzyka. Potem wyjechałam.Moja najbliższa koleżanka z roku była w związku księdzem. Nieraz nocowałam u niej. Miałam okazję poczytać książki jej ukochanego.Luby z czasem ją zostawił,gdy sprawa nabrała rozgłosu.Ona ciężko to przeżyła.
Były to lata 90-te.
A co do rozmów biblijnych z księżmi,to miałam ich wiele. Podobnie z zakonnicami.I moje wnioski są takie,że nie każdy ksiądz poszedł pełnić posługę.Dziś kładzie się większy nacisk na Biblię i uświadamianie wiernych jak ważne jest osobisty kontakt ze Słowem Bożym.Może krytyka Kościoła i odpływ wiernych sprawił,że sprawy duchowe zaczęto traktować poważniej?
Dziś w KK jest mniej ludzi,ale ci co są to mają bardziej przemyślaną sprawę i głębszą wiarę. Czyli mniej,ale jakościowo lepiej. Nie ma co się upierać,że wszyscy księża są super,bo to pobożne życzenie. Nie można też wszystkich wkładać do jednego wora,bo wielu to bogobojni,wspaniali ludzie wiary. Tak już jest .Pszenica z chwastami.
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Tusia w 29 Sierpień, 2016, 23:26
Nikt nie musi mi wierzyć. Nie byłam sama na takiej rozmowie. Parę osób odsunęło się przez to od Kościoła. Ksiądz nawet rzucił moją biblią(3 wyd.tysiąclecia) o ścianę. Potem spotkałam na wiejskiej parafii księdza homoseksualistę. Żył w jawnym związku z organistą. Wszyscy o tym wiedzieli. Na sąsiedniej parafii ksiądz był hazardzistą. Zjeżdżali się do niego księża z odległych stron na karty. Ksiądz ten był zresztą bardzo krewki i rzucał się do ludzi z rękami. Mnie kiedyś zepchnął ze schodów.

Jak to jest, że widzi się drzazgi w oku innych, a własnej belki się nie dostrzega? Cóż to była za wiara tych paru osób, skoro grzechy innych miały wpływ na odsunięcie się od Kościoła. Oni nigdy nie byli wierzący.
Jak łatwo jest oskarżać innych. Ten ksiądz jest taki, a tamten jest taki...
Czy ja będę odpowiadał przed Bogiem za innych czy może za siebie? Czy ja jestem tym, który by pierwszy rzucił kamień?
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: TomBombadil w 30 Sierpień, 2016, 00:26
A to dlaczego Jezus mówił ,że jeśli ktoś zgorszy brata,to lepiej mu kamień na szyję ...
Kościół to ludzie,nie struktury. Organizacja czy to kościelno-katolicka,adwentystyczna,świadkowska,czy jakabądź nie gwarantuje ani wiary,ani zbawienia,ani mądrości. Jeśli ktoś zachowuje się niewłaściwie,to nie ma znaczenia kim był,jest,za kogo się uważa. Ludzie odchodzą od systemów religijnych,bo one stają się bezduszne. Tu na forum opowiadamy co nas boli,czy bolało w organizacji. Ale wielu trafiło tam,bo zostali sponiewierani w ramach swoich kościołów. Jedna z mam ze szkoły dziecka ciekawie powiedziała,że nie czuje się katoliczką,bo trafiała na złych księży. Obserwując co się wokół niej działo,straciła wiarę. I tak wychowuje synów. Gdyby miała duchowych księży na parafii,pewnie byłaby wierzącą,praktykującą. Inni rodzice przyznawali jej rację.
Masz rację,że wiara musi być silna. Ale nikt z nas nie może być przyczyną upadku duchowego brata. Za to odpowiemy. Komu więcej dano od tego więcej będzie się oczekiwało.   Papież Franciszek krytykuje swoje środowisko i przypomina naukę Chrystusa. I co? Biskupi są zachwyceni? Zaskakująca jest krytyka papieża przez jego własne środowisko. Takie mamy realia.
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Tusia w 30 Sierpień, 2016, 00:49
Papież Franciszek krytykuje swoje środowisko i przypomina naukę Chrystusa. I co?

Nie porzucił Kościoła, bo wie, że każdy zda sprawę Bogu ze swego postępowania.
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 30 Sierpień, 2016, 09:45
Cytuj
Papież Franciszek krytykuje swoje środowisko i przypomina naukę Chrystusa. I co? Biskupi są zachwyceni? Zaskakująca jest krytyka papieża przez jego własne środowisko. Takie mamy realia.
A znasz tych biskupów buntowników z nazwiska?
Ja tez należę do "własnego środowiska" papieża ale nie krytykuję.
Nie znam z nazwiska żadnego krytykanta w moim środowisku. :(
No prócz kilku dziennikarzy, ale nie z jego środowiska. ;)
Prócz tego podczas każdej mszy Kościół modli się za Franciszka. Wiesz o tym?
Jakżeby taki biskup buntownik mógł nakazywać modlić się za tego, którego nie popiera?
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Fantom w 30 Sierpień, 2016, 10:11

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/francuscy-biskupi-krytykuja-papieza,119448.html

http://natemat.pl/75419,ksiadz-na-facebooku-otwarcie-krytykuje-papieza-chce-byc-gorliwszy-od-samego-jezusa-czy-to-juz-bunt

http://natemat.pl/120415,abp-gadecki-ostro-krytykuje-watykan-kiedy-wiec-schizma-prof-mikolejko-biskupi-nie-maja-odwagi-ale-to-dopiero-poczatek

http://www.polskieradio.pl/7/4400/Artykul/1336593,Polski-kosciol-nie-podaza-sladem-papieza-Franciszka

http://wiadomosci.onet.pl/religia/watykan-napomnial-abp-stanislawa-gadeckiego/cc0nbq
https://pl.wikipedia.org/wiki/Krytyka_papie%C5%BCa_Jana_Paw%C5%82a_II

Czy rzeczywiście nie ma problemu?
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 30 Sierpień, 2016, 10:19
Fantom miesza fakty. Albo zaślepiony.
Wziąłem pierwszy jego link:

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/francuscy-biskupi-krytykuja-papieza,119448.html

Jest z 2009 roku.
Co to ma chłopie wspólnego z Franciszkiem?
Takie wrzuty możesz dla dzieci robić.
Posługujesz się po prostu kłamstwami. :-\

Reszty nie ma co nawet sprawdzać skoro pierwszy koronny argument jest kłamstwem. :(
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: TomBombadil w 30 Sierpień, 2016, 11:21
Kto jest zaślepiony? Czy wy widzicie sponiewieranych ludzi wewnątrz waszej denominacji? Czy macie dla nich litość i współczucie dla tych,którym świat się zawalił na głowę z powodu złego przykładu duchownych? Czy pochylacie się nad swoimi braćmi,co nie mogą zrozumieć tego co się dzieje wewnątrz ich własnego Kościoła? Ja widziałam taką rozpacz. Młodego,ufnego chłopaka,którego bierzmował biskup w Warszawie. Był ten biskup idolem młodzieży,szli za nim jak ufne owce. Pięknie przemawiał o używkach i unikaniu pijaństwa. Po bierzmowaniu tak balował,że rozbił się po pijaku na drzewie. Czy umiecie sobie wyobrazić ból i tozczarowanie tych młodych ludzi? Zdradę na progu życia? Ja to widziałam . Dziś sama wiem co się wtedy czuje. Widziałam też emocje gdy Paetz reprezentował Poznań w Krakowie. Ludxie byli oburzeni jeszcze bardziej,gdy wypłynęła afera z udziałem biskupa. Nie interesują mnie oficjalne doniesienia,a ludzie i ich uczucia. Bo kocham tych ludzi. Wielu zachowało wiarę,ale trzyma się daleko od tych wszystkich Systemów,które głośno krzyczą,że tylko one prowadzą do Boga. Ale to ich przechwałki. Zbyt wiele cierpień przyniosła Religia. Afery pefofilskie,jak np.w Irlandii. W imię Boga obi się okropne rzeczy. Jezus o tym uprzedzał,ale ostrzegł,że biada temu przez kogo przychodzą zgorszenia. Mamy pochylać się nad człowiekiem,nie nad systemem.
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 30 Sierpień, 2016, 12:46
Cytuj
Kto jest zaślepiony? Czy wy widzicie sponiewieranych ludzi wewnątrz waszej denominacji?
Ja nie do Ciebie pisałem o zaślepieniu.
To po pierwsze.
Po drugie, nie czuję się sponiewieranym, a dłużej jestem w tym wyznaniu niż Ty w swoim.

Paetz? Owszem namieszał, ale po pierwsze nie mój biskup, a po drugie chyba jakąś karę dostał, co?
Po trzecie, nie muszę być mecenasem Paetza, jak Ty oskarżycielem.
Zresztą jakbym nawet był, to byłbym niewiarygodny i wbrew sobie. :-\
Cytuj
Był ten biskup idolem młodzieży,szli za nim jak ufne owce. Pięknie przemawiał o używkach i unikaniu pijaństwa. Po bierzmowaniu tak balował,że rozbił się po pijaku na drzewie.
Zawsze należy podać konkrety: nazwisko, gdzie, kiedy.
Znam podobną sytuację, ale to pewnie nie ta Twoja. ;D
Cytuj
Zbyt wiele cierpień przyniosła Religia.
To co proponujesz w zamian?
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Tusia w 30 Sierpień, 2016, 12:54
PO trzecie, nie muszę być mecenasem Paetza, jak Ty oskarżycielem.

Przypomina mi to ten werset:

 Ap 12:10 bt5 "I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca, bo oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym."
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Rob Roy w 30 Sierpień, 2016, 15:03
TomBombadil zgadzam się w zupełności z tym co napisałaś.

Ale nie którym ludziom nie przetłumaczysz, bo zawsze znajdą jakieś usprawiedliwienie. Ten sam schemat co w WTS.
Oni się jeszcze NIE PRZEBUDZILI.

Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: TomBombadil w 30 Sierpień, 2016, 17:34
Przypomina mi to ten werset:

 Ap 12:10 bt5 "I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca, bo oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym."
I kto to mówi. !!!
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Tusia w 30 Sierpień, 2016, 17:48
I kto to mówi. !!!

Pomyliłaś mnie chyba z kimś innym.  :D
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 30 Sierpień, 2016, 17:56
TomBombadil zgadzam się w zupełności z tym co napisałaś.

Ale nie którym ludziom nie przetłumaczysz, bo zawsze znajdą jakieś usprawiedliwienie. Ten sam schemat co w WTS.
Oni się jeszcze NIE PRZEBUDZILI.
Masz rację, bo nie czytali Przebudźcie się! :)
Usprawiedliwienia na grzech ja nie mam. Więc nie piszesz prawdy.
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Rob Roy w 30 Sierpień, 2016, 18:21
Ale oglądali "Spotlight" :)
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: KaiserSoze w 30 Sierpień, 2016, 19:37
Ale oglądali "Spotlight" :)

Niestety, nie na wszystkich działa.
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 30 Sierpień, 2016, 19:40
Ale oglądali "Spotlight" :)
Nie znam człowieka. :)
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: KaiserSoze w 30 Sierpień, 2016, 19:45
Nie znam człowieka. :)

Bo to film. Polecam!
http://www.filmweb.pl/film/Spotlight-2015-723550
PS. oglądając go myślałem jak pięknie by było zastąpił biskupów starszymi i nagrać jeszcze raz.
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 30 Sierpień, 2016, 19:52
Bo to film. Polecam!
http://www.filmweb.pl/film/Spotlight-2015-723550
PS. oglądając go myślałem jak pięknie by było zastąpił biskupów starszymi i nagrać jeszcze raz.
Filmy nie budują świata tylko ludzie.

A o biskupach wiem co Paweł powiedział.
Żebym jako pionek nie przyjmował oskarżeń na nich, szczególnie ze strony niewierzących.

I dlatego mam zasadę: nie atakuję świadkowych starszych tylko publikacje i nauki.
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: KaiserSoze w 30 Sierpień, 2016, 20:02
Filmy nie budują świata tylko ludzie.

A o biskupach wiem co Paweł powiedział.
Żebym jako pionek nie przyjmował oskarżeń na nich, szczególnie ze strony niewierzących.

I dlatego mam zasadę: nie atakuję świadkowych starszych tylko publikacje i nauki.

Akceptuję.
Ja byłem ST, nie jestem z własnej nieprzymuszonej, więc mogę im dowalać, bo sam taki byłem.

Chwalcie mnie! :D
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: kinezyn w 30 Sierpień, 2016, 20:18
I KOMUNIA

Pierwszy raz na zebraniu ŚJ byłem w wieku ok. 7 lat. Mieszkałem wówczas na wsi i na te zebrania do pobliskiego, trochę oddalonego miasta trzeba było kawałek dojechać. Ojciec był już wtedy ochrzczonym głosicielem, czyli pełnoprawnym w organizacji. Muszę przyznać, że to w jaki sposób tata stał się ŚJ umknęło mi, pomimo tego, że jest to przecież jakiś proces o jakimś czasie trwania. To znaczy, nie za bardzo zdawałem sobie z tego sprawę, widziałem że coś czytał, że Biblię i jakieś gazetki, ale w ogóle mnie w to nie wciągał, do czasu. Mama była wówczas katoliczką, taką raczej „od niedzieli”. Wiek, w którym po raz pierwszy zawitałem w organizacji oraz zbliżający się czas komunii – to wszystko wyglądało jak mieszanka wybuchowa, która przy lekkim wstrząsie może eksplodować. Nie pójść na wsi do komunii w tamtych czasach trudno było sobie wyobrazić, to byłoby chyba wydarzenie dekady w tym środowisku.

Jak można sobie wyobrazić, ojciec zaczął mnie uświadamiać i to właśnie mniej więcej w czasie, kiedy ta komunia widniała na horyzoncie. Zaczęły się też ostre kłótnie pomiędzy rodzicami (w zasadzie to zawsze były, ale teraz konkretnie o komunię). Ojciec mówił matce, że jak będzie chciał, to do żadnej komunii nie pójdę. Matka odpowiadała, że choćby miała stanąć na głowie, to pójdę.

I ja sobie żyłem w takim dualizmie, w tych kłótniach, w tym rozrywaniu a to przez jedno, a to przez drugie, nie wiedząc, co zrobić, nie chcąc nikomu sprawić przykrości. Można zadać pytanie: A czy sam chciałeś iść do komunii? I tak, i nie. Tak, bo szły wszystkie dzieci, bałem się odrzucenia w dotychczasowym środowisku, bo komunia wiązała się z prezentami, nie myślałem tak religijnie o komunii. Nie, bo tata jasno mi mówił, że jest to złe, a dziecko się zła boi. Tym bardziej, gdy mówi się przy tym o diabelstwie, itp.

Na religię pierwszy raz poszedłem w pierwszej klasie podstawówki, przynajmniej tak zapamiętałem. Wcześniej, jak wszystkie dzieci, chodziłem z rodzicami do kościoła. Muszę tu przyznać, że ojciec zanim stał się ŚJ, bardzo ochoczo i sumiennie chodził do kościoła. Religię prowadził ksiądz, którego dzieci się bardzo bały. Zanim pierwszy raz poszedłem do salki katechetycznej, to nasłuchałem się niesamowitych legend, że bił linijką, że ciągnął za uszy i włosy, że kazał klękać na workach z grochem. Bałem się niemiłosiernie, jak wszystkie dzieci. No, żadna z tych legend się nie sprawdziła. Ksiądz był surowy, ale nie pamiętam, by komuś zrobił to, co mu przypisywano. Za to chętnie stawiał dwóje w zeszytach do religii, jak czegoś nie było, co miało się w nim znaleźć. Podsumowując, dzieci za nim nie przepadały, nie miał dobrego przygotowania pedagogicznego, natomiast dorośli … raczej go lubili. Ten ksiądz, gdy chodził po kolędzie, to trzeba było użyć podstępu, by mu wręczyć kopertę z datkiem na kościół. Nie chciał wziąć. Sam byłem tego świadkiem, kiedy mama przez ok 15 minut próbowała mu ją wcisnąć, a on robił co tylko mógł, by koperty nie przyjąć.

Stało się jednak tak, że do tej parafii przyszedł drugi ksiądz. Nie znam się jak to jest, ale jeden jest chyba proboszczem, a drugi … no właśnie, kim? I to ten drugi ksiądz przejął przygotowanie dzieci do komunii. Bardzo go lubiłem i na religię z nim chciało się chodzić. Miał podejście, pedagogicznie był przygotowany i wywiązywał się dobrze z obowiązków nauczania. Nie było jednak łatwo, bo był bardzo wymagający – tak to pamiętam, i naprawdę trzeba było się przyłożyć. Jako dowód na to, że był wymagający niech zaświadczy fakt, że jednego dziecka nie chciał do komunii dopuścić, bo … niczego nie umiało. Poszła fama o tym na całą wieś, mama tego dziecka strasznie to przeżywała. Ostatecznie dopuścił, ale co miało dziecko zdać, to musiało.

Drugim dzieckiem, z którym były problemy, ale całkiem innej natury, byłem ja. Jak pisałem, na religię do nowego księdza chciało się chodzić, ale … ja indoktrynowany przez tatę zacząłem uciekać i to tuż przed decydującym okresem. Ksiądz odwiedził matkę i powiedział jej, że jeżeli to tak ma wyglądać, to niestety będę niedopuszczony. Mama bardzo płakała wtedy. A ja zacząłem też w tym okresie wykorzystywać sytuację i często szantażowałem rodzicielkę w taki sposób, że gdy na coś się nie godziła, to straszyłem ją, że do komunii nie pójdę. Jak to działo się przy ojcu, to miał on wtedy taką radochę. Ostatecznie, jakby dał przyzwolenie na tę komunię, bo jak mi się przypomina, powiedział mniej więcej tak, co do sensu: „idź, niech już to ma (to o matce), ale pamiętaj, że to złe”.

Dziś mam wątpliwości, czy tak naprawdę odpuścił dla dobra matki, czy ze strachu przed ludźmi ze wsi i swojej katolickiej rodziny. Myślę, że nie daliby mu spokoju i wypominaliby, że „potrafił nie dopuścić dziecka do komunii”. Ówczesna wieś była inna niż teraz są. Dlaczego tak myślę? Otóż dlatego, że gdy ŚJ prowadzili kampanię głoszenia na naszej wsi, on wtedy nie głosił! Moim zdaniem ze strachu. I to jest dziwne. Bo jeżeli ktoś jest przekonany o jedynozbawczości swojej organizacji, to nie powinien czuć takiego strachu. Jest to jednak tylko moje podejrzenie, taki hipotetyczny wniosek na podstawie skąpych faktów. Zastanawiam się też teraz, gdy to piszę, na ile sama organizacja wpływała na sprawę komunii. On musiał się zwierzać przecież swoim braciom i siostrom, że ma taki problem, że mu chłopaka do komunii chcą zabrać. Co mu wtedy doradzano? Nie wiem. Może ktoś z Was wie, co wtedy się mówi?

Jak już to „przyzwolenie” było, to z taką ulgą zaliczyłem cały materiał przygotowawczy i ku nieskrywanej uciesze księdza, zostałem do komunii dopuszczony. W trakcie komunii byłem wytypowany do odczytywania nawet wersetów z Biblii na głos, centralnie do wszystkich. Wydaje mi się, że ojciec nawet mnie ćwiczył, jak to przeczytać. I potem pytał się, czy się czasem nie pomyliłem. Ja tam jednak miałem jakieś drobne potknięcie. To było coś z Listów Pawła, Apostoła Chrystusowego.

Zanim jednak fakt komunii nastąpił, to były już takie finalne przygotowania w kościele, na które się chodziło. Kościół był w sąsiedniej wsi, oddalonej ze trzy kilometry. Chodziło się polnymi drogami wśród pięknej przyrodniczej scenerii, całą grupą dzieci. Lubiłem te wycieczki, śmiechów i radochy było co niemiara. W kościele uczono np. jak się spowiadać i wszelkie inne próby przeprowadzano, które były związane z przebiegiem komunii. Przed odejściem od konfesjonału całowało się krzyżyk, który na nim jest. Ja udawałem, że całuję ten krzyżyk. Na moje nieszczęście jedno dziecko to zauważyło i wystarczająco głośno, na cały kościół wrzasnęło: Nie po-ca-ło-wał! Zbladłem, poczułem uścisk w żołądku. Nie wiedziałem, jak zareaguje ksiądz. On jednak przecież wiedział, jaka jest u mnie w domu sytuacja, udał chyba, że nie słyszy, a tego nie dało się nie usłyszeć moim zdaniem. Byłem wściekły na tego, kto mnie zdekonspirował.

Dziś mam określone stanowisko odnośnie figur i rzeźb, znam argumenty wiernych KRzK, mam jednak inne zdanie. Nie boję się jednak symbolu krzyża, jestem uwolniony od tego strachu. Na kanale YT eleara eldy, są filmy z konferencji dla byłych i obecnych ŚJ. Odbywają się one w jakimś kościele niekatolickim, gdzie widnieje krzyż. Ktoś, kto przemawiał do byłych i obecnych ŚJ (którzy chcą odejść, albo są na wylocie), powiedział chyba: „wiem, że może Was drażnić krzyż” i dalej tłumaczył, o co tak naprawdę chodzi, co jest ważne. Tak, symbol krzyża potrafił wzbudzić u mnie strach, gdy byłem dzieckiem organizacyjnym. Dziś nie boję się chodzić do budynku kościoła katolickiego.

Komunia się odbyła. Część kościelna bez ojca, część domowa z ojcem, w nowym jeszcze nieurządzonym w pełni miejscu zamieszkania, w mieście (w którym był też zbór ŚJ), do którego miałem się przeprowadzić wkrótce, po zakończeniu roku szkolnego i części wakacji. Nikt z obecnych niczego mu nie wypomniał. Do dziś nie wiem, gdzie się podziały pieniądze, których mało nie było :-)

Prawie wszystkie tzw. pamiątki komunijne o charakterze religijnym zostały w którymś tam momencie zniszczone. Być może nawet sam to zrobiłem, za nakazem ojca.  Prawie wszystkie, bo jedna się zachowała. Nie wiem dziś, czy przez przypadek, czy celowo ją zachowałem. Fakt jest taki, że później się do niej bardzo przywiązałem. Był to katechizm dany wszystkim dzieciom przez księdza. Był ciekawego formatu, na który znalazłem bardzo ładną, idealnie pasującą okładkę. A o okładki na wsi wówczas było ciężko. Chciałem go mieć. Nie wiem czemu. Nie czytałem go jakoś specjalnie, coś przejrzałem, ale chciałem mieć. Może właśnie traktowałem go, jako ostatnią rzecz, która po tej komunii mi została, tam gdzie tymczasowo byłem, w domu dziadków? Nie wiem.

Mniej więcej od okresu po komunii do połowy lipca mieszkałem w macierzystej wsi u dziadków, podczas gdy rodzice urządzali się w nowym miejscu. Te 2/3 miesiące były najwspanialszym okresem mojego dzieciństwa. Byłem szanowany, wolny, bez nakazów, bez bicia o byle co przez ojca, bez indoktrynacji, bez wiecznych kłótni rodziców, wreszcie radosny. Początkowo tęskniłem za rodzicami, ale jakoś ta tęsknota ustawała, no może przy jakichś połajankach na krótko powracała. Ale wreszcie nikt mnie nie bił. Po komunii nadal się chodziło do kościoła, jakiś taki zwyczaj był. Chodziłem i lubiłem tam chodzić, z moim katechizmem w ręce.

Jednak "wszystko co dobre, szybko się kończy". Przyjechał ojciec i to nie tak specjalnie w odwiedziny do mnie, tylko za pewną sprawą. A mnie wtedy w domu nie było i wydało się, że chodzę do kościoła. Zamiast powitania miałem awanturę: "że wtedy przed tą komunią no to jeszcze mogłem chodzić, bo trzeba było, ale teraz? Do diabelstwa? I jeszcze ten katechizm?!" I tak straciłem katechizm, zmuszony do jego pozbycia się, chociaż chciałem go mieć. I w ogóle całą radość mi odjęto, i tylko chciałem, żeby jak najszybciej wyjechał, żebym znowu został w swoim radosnym świecie.

Po przeprowadzce w nowe miejsce stałem się organizacyjnym dzieckiem, którym byłem przez następne kilka lat.




Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: Tusia w 30 Sierpień, 2016, 20:53
A o biskupach wiem co Paweł powiedział.
Żebym jako pionek nie przyjmował oskarżeń na nich, szczególnie ze strony niewierzących.

To, że niektórzy biskupi pójdą w herezje czytamy w:

"Wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając stada. Także spośród was samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów." (Dz 20, 29-30)

Odejścia ludzi z Kościoła, to nic nowego. Mimo tego Kościół trwa i będzie trwał aż do paruzji Chrystusa. Biada tym, którzy staną przed Trybunałem Chrystusa bez łaski uświęcającej, w grzechu ciężkim.



Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: tomek_s w 30 Sierpień, 2016, 21:27
I KOMUNIA
Stało się jednak tak, że do tej parafii przyszedł drugi ksiądz. Nie znam się jak to jest, ale jeden jest chyba proboszczem, a drugi … no właśnie, kim?

Ksiądz wikariusz
Tytuł: Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
Wiadomość wysłana przez: bernard w 11 Październik, 2016, 11:44
Cytuj
Zbyt wiele cierpień przyniosła Religia.
Raczej człowiek ktory trwa w danej Religii .